Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w poszukiwaniu uciech

Redakcja
Alfred Tyrpa i jego kompan od złodziejskiego fachu, Zyga Mazgaj, nudzili się setnie, więc po kilkugodzinnej włóczędze po tarnowskich zaułkach, skradli ze składu win mały gąsiorek z węgierskim tokajem i postanowili przejść nad Wątok, by tam go wypić. Po wyszukaniu odpowiednio ustronnego miejsca, już mieli odkorkować butlę, gdy zobaczyli w pobliskich krzakach leżące bezwładnie ciało. Jak się okazało owe ciało było bez ducha, czyli, sądząc po wyglądzie, już dawno martwe.

Denatem był starszy mężczyzna, który leżał całkowicie rozebrany, a w nagiej piersi miał wbity wielki nóż. Złodzieje stanęli przed poważnym dylematem, czy mają schować wino i udać się w te pędy na policję, czy też napitek skonsumować w sąsiedztwie trupa, a dopiero potem powiadomić stróżów prawa.
Pierwsza wersja nie wchodziła w rachubę, bo obawiali się, że ktoś znajdzie napitek i zrobi z niego słuszny użytek, więc spokojnie opróżnili gąsiorek, a potem na miękkich nogach udali się na posterunek. Wiedzieli co robią, bo natychmiast ich aresztowano.

Denatem okazał się starszy jegomość Jan Zbylut z Lisiej Góry, który nie wiadomo jak znalazł się w Tarnowie i na dodatek został zamordowany. Po wnikliwym śledztwie prawda ukazała całe oblicze dramatu.

Otóż kilka dni wcześniej Jan Zbylut obchodził swoje 75. urodziny, a że nie posiadał żadnej rodziny, postanowił sam sobie urządzić zabawę. W tym celu odpowiednio zaopatrzył stary pugilares i udał się do Tarnowa w celu odwiedzenia jakiegoś przytulnego domu uciech. Łatwo pomyśleć, ale trudniej wykonać, tym bardziej że Zbylut nigdy nie zabawiał się w ten sposób i nie znał ścieżek prowadzących do tarnowskiej rozpusty. W celu zgłębienia tematu wstąpił do jednego z szynków i zwierzył się ze swej troski właścicielowi z nadzieją, że ten mu coś doradzi. I doradził.

Poznał Zbyluta z jakimś pryszczatym obwiesiem, który wypiwszy i podjadłszy sobie sporo na koszt fundatora, zgodził się być jego przewodnikiem. Najpierw poszli na tarnowski rynek, ale niczego interesującego tam nie znaleźli, więc przewodnik zaproponował odwiedziny u jego narzeczonej, która za drobną opłatą zrobi co trzeba. Jak twierdził, owa dziewczyna jest bardzo chętna i wyrozumiała, ale mieszka pod Górą Marcina, więc muszą się tam udać nie zważając na odległość.

Gdy przechodzili przez mostek na Wątoku, przewodnik uderzył Zbyluta kułakiem między oczy, a następnie wrzucił nieco przyćmionego do wody. Potem sam wskoczył w wartki nurt i tak długo trzymał szamocące się ciało, aż przestało się ruszać. Po wyciągnięciu Zbyluta na brzeg obszukał jego kieszenie i znalazł wypchany pugilares, a w butach nieco dodatkowej gotówki.

Nagle, jak zeznał przewodnik w śledztwie, Zbylut otworzył oczy i zaczął krzyczeć przeraźliwie, wołając o ratunek. Na tak poważną sytuację napastnik wyjął zza pazuchy nóż i wbił go w pierś ofiary, czym zakończył żywot spragnionego ostatniej uciechy Zbyluta. Następnie rozebrał trupa do naga, a ubranie spławił Wątokiem.
Wielką pomocą w śledztwie posłużył szynkarz, który był jednocześnie pośrednikiem pomiędzy katem a ofiarą.

(Za MBP - oprac. Jerzy Reuter)

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Pobił kobietę, dostał maczetą w pośladek i kolano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska