Józef Kowalczyk urodził się w 1924 r. w Lubomierzu. W czasie II wojny światowej walczył jako żołnierz 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Brał udział w walkach m.in. pod Monte Cassino. Po wojnie wraz ze swoim dywizjonem został przetransportowany do Wielkiej Brytanii, a stamtąd w 1965 r. trafił do Australii.
Przez lata radził sobie sam. Zarabiał na życie, zbierając owoce i wykonując proste, sezonowe prace. Nie założył rodziny. Pracował aż do 86. roku życia, potem przeszedł na emeryturę. Mieszkał w wynajmowanym domu, ale tęsknił za ojczyzną. Pech chciał, że w 2015 r. nieszczęśliwie się przewrócił. Złamał miednicę i doznał poważnego urazu głowy. Lekarze nie dawali wówczas 92-letniemu mężczyźnie większych szans na przeżycie. Mylili się. Po rocznej rehabilitacji pan Józef znów stanął na własne nogi.
Nieoczekiwanie jego losem zainteresowali się ludzie z opieki społecznej. Kiedy dowiedzieli się, że staruszek jest sam, postanowili umieścić go w domu opieki. Podsunęli papier do podpisania. Dopiero potem okazało się, że został uwięziony w Australii. Nie mógł dysponować własną emeryturą, ani swobodnie podróżować.
Szczęśliwie, rok później, poznał Mateusza Otrębiaka, 30-latka z Orawy, który od sześciu lat mieszkał w Sydney. Zaprzyjaźnili się i często spotykali. Chłopak wraz ze swoją koleżanką Melanie Payne, odwiedzał staruszka regularnie w domu opieki w Marayong. Podczas jednego z tych spotkań pan Józef zdradził mu swoje marzenie.
- Chciałbym jeszcze przed śmiercią zobaczyć swoją ojczyznę - wyznał Kowalczyk. - Zawsze myślałem, że kiedyś wrócę do domu. Chcę tam umrzeć i być tam pochowany. Chciałbym ostatni raz popatrzeć na moją rodzinną Limanową, na polskie góry i powiedzieć: jak się macie...
Otrębiak postanowił spełnić to marzenie. Po wielu miesiącach walki, australijski sąd zgodził się na to, żeby 30-latek został w połowie opiekunem pana Józefa. Wyraził też zgodę na podróż do Polski.
W poniedziałek, kilka minut po godz. 22, 94-letni Józef Kowalczyk wraz z Mateuszem Otrębiakiem wylądowali na lotnisku w podkrakowskich Balicach. Staruszek został przywitany przez góralską kapelę śpiewem i muzyką. Otrzymał też bukiet biało-czerwonych kwiatów. Pan Józef nie potrafił ukryć łez wzruszenia.
Limanowianin najbliższe dni spędzi zwiedzając kraj. Odwiedzi m.in. rodzinne strony Mateusza, którego mama już wcześniej deklarowała, że pan Józef może u nich zamieszkać na stałe. Pojedzie także do Krakowa i Zakopanego podziwiać Tatry. Najważniejsza będzie jednak wizyta w rodzinnych stronach. Pan Józef obiecał spotkać się z nami, gdy tylko pojawi się w Limanowej.
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Magnes. Kultura Gazura
Źródło: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto