Gmina Zakopane po czterech latach bojów w październiku 2012 roku skomunalizowała ponad 4 hektary gruntów należących do PKP. Miasto jednak nie zamierza zamykać dworca kolejowego. - PKP nadal ma spełniać rolę przewoźnika pasażerskiego - mówi Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego.
Jednak od tego czasu gmina nie może się dogadać z PKP. Chodzi o teren, jaki przewoźnik potrzebuje, by spełniać swoją rolę.
- PKP na nasze pytanie, czego potrzebują, odpowiedziały, że wszystkiego - mówi Majcher. - Ja się z tym nie zgadzam. W naszej ocenie wystarczy im w zupełności połowa tego, co mieli. Majcher dodaje, że przecież od kilkunastu lat tory czy bocznice kolejowe nie są używane. Co zresztą widać, bo zarosły one trawą. - Nie działa także część towarowa, gdzie przed laty przywożono węgiel do Zakopanego - uzasadnia burmistrz dodając, że miastu te tereny się przydadzą, bo tam powstałyby tak potrzebne parkingi.
Poza tym PKP zażądało, by gmina przekazała im ten teren w wieczystą dzierżawę. - Na to też nie mogę się zgodzić. Co najwyższej dostaną to, co im będzie niezbędne, ale na zasadzie użyczenia - wyjaśnia burmistrz.
PKP dzierżawi już od gminy pomieszczenia w budynku dworca, gdzie działają kasy. Na razie nie wiadomo jak zakończą się rozmowy. I raczej nic nie wskazuje na to, by decyzja zapadła szybko. Zakopane bowiem nie chce drażnić PKP. Przecież od tej spółki chce kupić Polskie Koleje Linowe.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze