"Po prostu czuję się upokorzony i wk...! Nie akceptuję takiej gry!" - napisał na Twitterze członek zarządu Wisły Kraków SA. Co to może oznaczać dla drużyny, ale przede wszystkim dla sztabu trenerskiego pod wodzą Kiko Ramireza? Część kibiców w komentarzach zamieszczonych w mediach społecznościowych już domaga się dymisji Hiszpana. Inni radzą jeszcze zaczekać, by nie podejmować decyzji pod wpływem emocji.
Sytuacja rzeczywiście jest bardzo skomplikowana. Nie chodzi bowiem wyłącznie o osobę trenera, ale cały zagraniczny zaciąg dokonany w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Dyrektor sportowy Manuel Junco miał większość nietrafionych transferów już w zimowym oknie (miejsce w pierwszym składzie spośród ośmiu piłkarzy zdobyło tylko dwóch - Ivan Gonzalez i Pol Llonch), ale sygnały ostrzegawcze zostały przez zarząd zlekceważone. Hiszpan dostał bardzo dużą swobodę w podejmowaniu decyzji i wraz ze swoim rodakiem Kiko Ramirezem dokonał latem prawdziwej rewolucji, ściągając kolejnych graczy z niższych lig hiszpańskich oraz piłkarzy na dorobku z innych krajów. Na razie ten międzynarodowy koktajl jest niestrawny. Można powiedzieć, że spośród kilkunastu nowych piłkarzy na razie w pełni oczekiwania spełniają tylko Carlitos i Vullnet Basha.
Nie bez znaczenia jest także fakt, że w lipcu - z powodu kłopotów finansowych klubu - zostali sprzedani dwaj najważniejsi zawodnicy linii pomocy: Krzysztof Mączyński i Petar Brlek. To bardzo utrudniło pracę trenerowi. Wyrwa w środkowej części boiska jest najbardziej dotkliwa, bo widać, że obecny zespół nie ma pomysłu na prowadzenie gry i tworzenie sytuacji podbramkowych. Co gorsza, Ramirez sprawia wrażenie, jakby pogubił się i w jego decyzjach brakuje konsekwencji (np. uporczywe forowanie w wyjściowej jedenastce Ze Manuela, by z dnia na dzień posłać go na trybuny, albo długotrwałe zamykanie drogi do składu Jakubowi Bartoszowi), co źle wpływa na atmosferę w zespole. Hiszpana wprawdzie dotychczas broniły dobre wyniki, ale osiągane wyłącznie z drużynami z dołu tabeli. Gdy poziom trudności wzrasta, jego zespół nie wygrywa meczów. W ciągu kilku dni dwukrotnie przegrał w Kielcach, tracąc szansę na zdobycie Pucharu Polski oraz wydłużając dystans do pierwszego miejsca w ekstraklasie (Ramirez zapowiadał przed sezonem, że będzie walczył o tytuł mistrza). I to w stylu wołającym o pomstę do nieba. To nie znalazło zrozumienia u działaczy stojących na czele wiślackiej spółki. Teraz ruch należy do nich.