Helena Świerczek z Pisarzowej o świcie wychodzi z domu, idzie 200 metrów wzdłuż stromego nasypu kolejowego, a potem przez spróchniałą deskę, prowizoryczny mostek nad głębokim rowem. Potem przedziera się przez chaszcze. Czasem nawet musi torować sobie drogę sierpem. Gdy dociera na miejsce, na łańcuchu zawiesza metalowe wiadro i czerpie wodę ze studni. Wiadro jest ciężkie, więc w drodze powrotnej kobieta przystaje co kilka kroków. Taką trasę 92-letnia staruszka pokonuje kilka razy dziennie od 70 lat.
Rodzina chce pomóc i doprowadzić wodę do budynku, ale nieruchomość należy do Polskich Kolei Państwowych, a urzędnicy od roku nie odpowiadają na pisma i telefony.
To już 70 lat bez wody
Helena Świerczek od 1946 r. mieszka w budynku użyczonym przez PKP.
To stuletnia, mała chatka, która służyła dawniej za budkę dróżnika. Zamieszkała w niej po ślubie, bo mąż pani Heleny był zatrudniony przez PKP. Do śmierci w 1956 r. pracował na kolei w Nowym Sączu. Od tamtego czasu do domu nie doprowadzono kanalizacji ani wodociągu.
Brakuje bieżącej wody i gazu. Staruszka żyje w niemal średniowiecznych warunkach. Nie ma łazienki, toalety, a tylko wychodek na podwórzu. Myje się w metalowej balii. Lodowatą wodę, którą dźwiga co dzień ze studni, podgrzewa wcześniej na starym piecu. W takich warunkach wychowała jedyną córkę Michalinę.
Za użytkowanie budynku płaci regularnie niewielki czynsz. Prawie 200 zł w każdym miesiącu i ma prawo dożywotniego zajmowania domku dróżnika.
Rodzina pani Heleny nie chce łaski PKP, nie oczekuje, że to urzędnicy mają zadbać o udogodnienia. Jest gotowa sama wyremontować budynek i doprowadzić do niego wodę, ale od roku nie może skontaktować się z urzędnikami PKP. - Chcemy nawet kupić budynek, wtedy będziemy mogli zainwestować w tę nieruchomość. Na razie mamy związane ręce. Nie możemy dokonywać żadnych remontów bez zgody właściciela, a kolej nie odpowiada na nasze pisma, choć wysyłamy je od dawna. Kiedy dzwonimy, urzędnicy mówią, że trzeba jeszcze czekać - opowiada Czesław Szewczyk, wnuk Heleny.
Pomaga, ile tylko może, ale wkrótce planuje kolejny wyjazd za granicę. Marzy mu się, by wybudować babci łazienkę. - Na razie nie wiemy nawet, jakie PKP ma plany wobec nieruchomości. Słyszałem kiedyś, że zamierza zburzyć ten budynek po śmierci babci.
Ministerstwo pomoże?
Helenie Świerczek ciekną łzy, gdy opowiada nam o swoich zmaganiach. Choć zdrowia mógłby pozazdrościć jej niejeden, staruszka coraz gorzej radzi sobie z codziennymi obowiązkami. Bolą ją kości, coraz bardziej dokucza kręgosłup. A nadchodzi zima, najtrudniejszy czas w roku. Wiele razy uszkodziła nogę po upadku z ciężkim wiadrem wody.
- Cieszę się, że wreszcie ktoś pochylił się nad moim problemem, że chce mnie wysłuchać - mówi z wdzięcznością. Urzędnicy z gminy Limanowa zapewniają, że pracownik socjalny często odwiedza chatkę dróżnika w Pisarzowej. - Jesteśmy też gotowi świadczyć usługi opiekuńcze, jeśli tylko pani Helena o taką pomoc się zwróci. To bardzo skromna osoba, która nie ma roszczeniowej postawy. Natomiast w zakresie warunków mieszkaniowych nie możemy nic wskórać, bo budynek jest własnością PKP - mówi Dorota Musiał, kierownik Gminnego Ośrodka Opieki Społecznej.
Nie udało nam się uzyskać informacji, czy PKP przychyli się do wniosku rodziny i odsprzeda budynek w Pisarzowej.
- Chcemy dokładnie przyjrzeć się tej sprawie - zapewnia nas Katarzyna Grzduk z biura prasowego PKP.
Historią pani Heleny zainteresowaliśmy też Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, któremu podlega kolej. Urzędnicy zapewniają, że zajmą się sprawą staruszki z Pisarzowej.
- Chciałabym, żeby udało się to kupić. Tyle serca i pracy tu włożyłam. To całe moje życie - mówi drżącym głosem staruszka