https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stomatolodzy wrócą do szkół? W Krakowie zdania podzielone

Katarzyna Janiszewska
07.10.2008 wroclaw gabinet dentystyczny ziemowid sartys ul kilinskiego 27 dentysta pacjent dziecko medycyna zabieg zab zeby leczenie kanalowe plomba trutka fotel dentystyczny jest zgoda matki na publikacje dziecka gazeta wroclawska fot. michal pawlik / polskapresse
07.10.2008 wroclaw gabinet dentystyczny ziemowid sartys ul kilinskiego 27 dentysta pacjent dziecko medycyna zabieg zab zeby leczenie kanalowe plomba trutka fotel dentystyczny jest zgoda matki na publikacje dziecka gazeta wroclawska fot. michal pawlik / polskapresse brak
Rząd PiS rzucił pomysł powrotu do szkół gabinetów dentystycznych. Nie podaje jednak szczegółów. Zdania dyrektorów placówek są podzielone.

W swoim expose premier Beata Szydło zapowiedziała powrót do szkół gabinetów dentystycznych i lekarskich. Pieniądze na ich finansowanie miałyby pochodzić z budżetu państwa. Zaś obowiązkiem gminy byłoby zapewnić lokal i zająć się jego wyposażeniem.

- Takie rozwiązanie ma swoje plusy, zdrowie jest najważniejsze - mówi Katarzyna Cięciak, wiceprezydent Krakowa ds. edukacji. - Z zapewnienieniem lokali nie będzie problemu. Ale nie wiadomo, jakie miałoby być wyposażenie gabinetów. A mamy w mieście 300 placówek. I budżet na przyszły rok jest już zaplanowany. Nie należy jednak nastawiać się na „nie”. Czekamy na szczegóły - dodaje Cięciak.

Premier Szydło powołała się na przykład gminy Pcim, gdzie od kilku lat w szkołach działają gabinety stomatologiczne. - Musieliśmy pokonać sporo problemów, ale teraz są, a gmina od tego nie zbiedniała - przyznaje wójt Pcimia Daniel Obajtek.

Waldemar Mosór, dyrektor Gimnazjum nr 1 w Pcimiu, podkreśla, że gabinet sprawdza się doskonale. Rodzice są zadowoleni, bo nie muszą daleko jeździć do stomatologa.

- Dzieci dostają karteczkę z informacją, kiedy mają przyjść do gabinetu i co będzie robione - opowiada Mosór. - Zęby są kontrolowane na bieżąco, więc ubytki można szybko zauważyć

Tymczasem w krakowskich szkołach zdania są podzielone. Urszula Banaś, dyrektor Szkoły nr 61 przy ul. Popławskiego, podkreśla, że zamiast gabinetu dentystycznego wolałaby higienistkę. - Ze względu na bezpieczeństwo dzieci - tłumaczy. - Mamy w szkole maluchy w wieku 6-12 lat. Zdarzają się drobne wypadki, dziecko przyjdzie z gorączką. Nie nadaje się na lekcje i do przyjścia rodziców nauczyciel musi z nim siedzieć - mówi Banaś.

Krzysztof Szwed, dyrektor szkoły na os. Albertyńskim, chętnie widziałby u siebie taki gabinet. - Oczywiście, że powrót dentysty jest przez nas wyczekiwany - mówi. - Ale wyposażenie takiego gabinetu to koszty. A nie sądzę, aby duże pieniądze nagle się znalazły - dodaje Szwed.

Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 109 przy ul. Mackiewicza już nawiązała współpracę z gabinetem stomatologicznym.- Część rodziców, ok. 40 proc. uważa, nie bez racji, że leczenie prywatne jest lepsze - przyznaje dyrektorka. - Ale 60 proc. podpisuje zgodę na leczenie w szkole. Takie gabinety są potrzebne głównie w dużych placówkach oraz w środowiskach biednych.

Jak zauważa Anna Czech, posłanka PiS z Sejmowej Komisji Zdrowia, wprowadzenie opieki stomatologicznej do szkół to nie żadna rewolucja, ale powrót do rozwiązania, z którego niepotrzebnie zrezygnowano kilkanaście lat temu. - Mamy w Polsce po prostu epidemię próchnicy - mówi posłanka. - Aż 95 proc. 18-latków cierpi na nią i z roku na rok te statystyki są coraz gorsze - dodaje.

Zapytaliśmy w Ministerstwie Zdrowia i Ministerstwie Edukacji o to, kiedy gabinety powrócą do szkół i jakie będą tego koszty oraz kto je pokryje. Ministerstwo Zdrowia nie potrafiło jednak podać żadnych szczegółów. MEN w ogóle nie odpowiedziało na nasze pytania.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

O
Ola
Jak czytam takie głupoty to mnie mdli,głupotą,chamstwem i brakiem kompetencji PiS prześciga nawet komunistów.
k
komuch
Był taki kraj w którym Polak miał godną emeryturę, robotnik pracował 8 godzin na dobę, miał wolne soboty, niedziele i święta, a za każdą nadgodzinę płacono mu 150-200% stawki godzinowej, starczało na szkoły, uczelnie, wojsko, wczasy, służbę zdrowia, robotnik dostawał posiłek regeneracyjny z 50 centymetrową kiełbachą smętnie zwisającą z talerza gęstej grochówy na żeberkach, a za podniesienie ceny na cukier kładł się na szynach rzucał się pod czołgi, powstawały KORy, KPNy i inne organizacje broniące jego praw.
Nie było bezrobocia i żony z piosenką na ustach siedziały w domu wychowując dzieci. Był taki kraj w którym niepracujący był złym i podejrzanym obywatelem, w którym dzieci miały dostęp do higienistki, stomatologa, szklanki mleka, kolonii i obozów harcerskich, obowiązkiem były szczepienia ochronne, czy prześwietlenia płuc. Kością w gardle polskiego robotnika stała słynna 100 metrowa willa Gierka i 28 mld długu.
Z tej złości, Polski robotnik pod wodzą Bolka ogłosił 10 letnią sjestę, każąc sobie podwyższać zarobki.
r
rzołnierz pżeklenty
Trzeba będzie zrobić manifestację PRECZ Z KOMUNĄ
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska