Czapla to jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w historii strzelania do „dzika”. W dorobku ma mnóstwo medali z MŚ i ME, w tym wiele złotych. Po wycofaniu ruchomej tarczy z programu olimpijskiego zaczął trenować strzelanie w pistoletu, ale do karabinu i RT regularnie wraca.
- Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jestem zadowolony, bo byłem w dobrej dyspozycji. Z drugiej - czuję niedosyt, bo start był całkiem fajny, a zdobyłem dwa „drewniane” medale - tak Czapla ocenił występ w Hamar.
- Można powiedzieć, że jestem delikatnie podrażniony. W tym roku mam jeszcze mistrzostwa Europy na 50 metrów i mistrzostwa świata, liczę, że na nich będzie lepiej. Ja zawsze jadę na zawody walczyć o medal, mam w klubie dużo dzieciaków, nie ma lepszej motywacji.
Czapla w ME w konkurencji 40 mix uzyskał 378 pkt, do pozycji medalowej zabrakło mu punktu; zwyciężył Szwed Emil Martinsson. W konkurencji 30+30 (przebiegi wolne i szybkie) wygrał w pięknym stylu rundę kwalifikacyjną - 585 (aż 11 pkt przewagi nad kolejnym z przeciwników). Jednak runda finałowa, tzw. medal match (zawodnicy rywalizują „bezpośrednio” - w danej serii punkt zdobywa ten, kto odda lepszy strzał), nie była dla naszego zawodnika udana. W półfinale lepszy okazał się Szwed Jesper Nyberg (Czapla przegrał 3:6, choć prowadził 3:1), natomiast meczu o brąz górą (6:3) był Węgier Jozsef Sike. Złoto zdobył Martinsson.
- Nie żebym sobie schlebiał, ale 585 to dla każdego „kosmiczny” wynik. Szczególnie zadowolony jestem z części szybkiej, bo 295 pkt w niej rzadko się widuje - nie kryje zawodnik i trener Petardy. - Finały to jednak zupełnie nowa historia, startujemy od zera. Inni tym razem byli skuteczniejsi. Czasem tak się dzieje, że choć strzelasz bardzo dobrze, to rywal trochę lepiej. Na przykład w ostatniej serii półfinału ja miałem 10,5, a Szwed 10,8 (10,9 to maksymalny wynik - przyp.).
ME w Hamar reprezentacja Polski zakończyła z jednym medalem - w karabinie złoto zdobyła drużyna pań.
