Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Styczeń 1915 roku: to był dopiero początek wojennej gehenny

Andrzej Ćmiech
Zbliżające się obchody 100. rocznicy bitwy gorlickiej są okazją do przedstawienia faktów historycznych związanych z wydarzeniami, jakie rozegrały się na terenie Gorlic przed wiekiem.

Rosjanie zajęli Gorlice 27 grudnia 1914 r. i zamienili je w twierdzę, czyniąc punkt swojej obrony podczas trwających 126 dni walk pozycyjnych. Linia frontu przebiegała obrzeżami miasta. Blich, część Zawodzia i Magdalena były w rękach austriackich. Pozostała część miasta w rękach rosyjskich. Podział ten był bardzo niekorzystny dla miasta i stał się przyczyną ogromnych zniszczeń. 5 stycznia 1915 r. rozpoczęło się palenie domów na Magdalenie przez żołnierzy austriackich otwierających sobie w ten sposób widok na pozycje rosyjskie. Spalono wtedy około 30 domów. Samej tylko nocy z 6 na 7 stycznia Austriacy spalili 9 domów, a to: Eleonorze Moskal, Paulinie Zabierowskiej, Janowi Tokarskiemu, Teofilowi Stępkowiczowi, Janowi Puchajdzie, Janowi Przybyłowiczowi, Franciszkowi Przybyłowiczowi oraz dom Wrońskich i karczmę na Bajorku. Tym samym Magdalena jako dzielnica Gorlic przestała właściwie istnieć. Podobnie uczyniono z drewnianymi domami na Zawodziu i Łęgach.

Sądnym dniem dla Gorlic był 16 stycznia 1915 r. Wtedy - jak podaje ks. Bronisław Świeykowski - o godz. 3 po południu, licznymi granatami rozburzono część wieży kościelnej i rozbito nawę główną i nawę boczną z prawej strony, tak że właściwie z dniem tym kościół budowany kosztem pół miliona koron przestał istnieć. Tegoż samego dnia zburzono granatami plebanię i część magistratu, rzucono bombę z aeroplanu na miasto, burząc starodawną świątynię ariańską przemienioną na lamus dworski. Słaba działalność bojowa po stronie austriackiej, natomiast bardzo ożywiona po stronie rosyjskiej.

Po rozburzeniu kościoła nabożeństwa odbywały się w prywatnym mieszkaniu ks. Świeykowskiego, w pokoju, w którym znajdował się wspaniały zbiór motyli i owadów z całego świata. "Tego dnia byłem właśnie na mszy - pisze we wspomnieniach pod datą 20 stycznia 1915 r. ówczesny gimnazjalista Jan Sikorski. - Kiedy ludzie już wyszli, z nadzwyczajnym zainteresowaniem zacząłem oglądać te bardzo ciekawe okazy. Po dłuższym czasie doznaję dziwnego wrażenia, coś nagli mnie do wyjścia, jak gdyby ktoś szeptał mi do ucha "Idź stąd". Przecież ja nic złego nie robię, pomyślałem i oglądałem dalej. Za chwilę znowu odczuwam jakby ponaglenie, jak gdyby rozkaz. Odejdź stąd natychmiast ! Nie uszedłem może ze 300 kroków, aż tu nagle słyszę wystrzał armatni, coraz głośniejszy świst i straszną eksplozję austriackiego granatu. Podmuch wybuchu rzuca mnie na ziemię, a na głowę osłoniętą rękami lecą różne odłamki. Kiedy pył obleciał, oczom mym ukazał się straszny widok. Pocisk wpadł akurat do tego pokoju z motylami i tak przepadły 35-letnie ich zbiory, które miały powiększyć zasoby Muzeum Przyrodniczego Akademii Umiejętności w Krakowie. Granat rozniósł pół kamienicy, rozdzierając ją na ukos" - pisał.

Mieszkańcom pozostałym w mieście zaczął doskwierać głód, a i warunki egzystencji z każdym dniem stawały się coraz cięższe. "Przez 3 dni żywiliśmy się jeszcze odrobiną chleba, surową marchwią, burakami i surowym owsem, którego były w piwnicy dwa worki - pisał w pamiętniku Feliks Grąglowski . - Z tego dostaliśmy wielkiego pragnienia, a z braku wody kobiety nabawiły się gorączki, miały usta spalone i pokładały się leżeć jako chore - oczekiwaliśmy już śmierci głodowej, która wobec tych warunków stawała się dla nas nieunikniona. […] Piwnica nasza służyła nam za jadalnię, bawialnię, sypialnię, kuchnię, a zarazem wychodek - odchodami ludzkimi zapełniali wiaderko, a gdy się zapełniło, tak że już się przelewało, użyto do tego znajdującej się w piwnicy maślniczki bardzo małej, a aby nie woniło przykrywało się szmatą" - pisał. Dużą pomoc w tych trudnych chwilach okazał mieszkańcom komendant Gorlic Konstanty Hartoulary, dowódca I pułku chełmskiego, który w czasie największego głodu dostarczał do magistratu 15 pudów chleba z przeznaczeniem dla chrześcijańskich mieszkańców miasta. Również żołnierze rosyjscy wspomagali żywnością mieszkańców. - Poczęstowali mnie kieliszkiem wódki, jajecznicą, chlebem - podjadłem do sytości, pierwszy raz zaspokoiwszy 14-dniowy głód, dali mi machorki - wspominał po latach Grąglowski.

Wspomniany komendant Konstanty Hartoulary przez mieszkańców miasta został zapamiętany również jako twórca podziału miasta. W połowie stycznia podzielono Gorlice na Centrum, zwane niekiedy twierdzą, oraz Zawodzie z osobnym komendantem podległym komendantowi miasta z siedzibą w Bursie Polskiej. Przejście do wyznaczonych stref było możliwe tylko przez strażnicę mieszczącą się na moście na rzece Ropie tylko za okazaniem przepustki. Zmorą mieszkańców były całodzienne strzelaniny. "O godzinie 9 rano padły cztery strzały nad domem naszym tak silne, że w oknie od komórek pękła szyba i rozdarło papier, a dach zdawało się, że cały spadnie na nas" - zapisał w swym pamiętniku Jan Budacki mieszkający na Zawodziu. "Potem padały nad domami szrapnele, które pękając pozostawiały czerwony płomień i kłęby dymu. O godzinie 10 Moskale strzelają dalej od Meusa z wikliny i od Englarda. Od Magdaleny padają gęste strzały. Od szrapnela spalił się dom Tyborowicza, a potem szrapnel zabił w tartaku 3 ludzi, po czym wieczór spalił się i tartak. O godzinie 7 wieczór, gdyśmy byli w domu, wpadł granat od strony Meusa i wywalił straszną dziurę w ścianie, połamał łóżko, kłódkę, rozbił kuferek, lampę stojącą, wiszącą, wazonik poniszczył, szyby w kuchni wypadły. Janka leżała buzią do ziemi, że ją ledwie znalazłem, w stancji było pełno dymu i kurzu z tynku. Potem wylecieliśmy na pole i staliśmy wśród gradu kul karabinowych pod ścianą do godzimy 8.30, po czym dało się słyszeć salwy i straszną strzelaninę do okien Meusa, po czym odwrócili ogień w stronę mieszkania naszego. Po przejściu tak strasznej chwili Hania zaczęła wołać: Panowie nie strzelajcie, bo tu są dzieci".

Wśród tych zażartych walk były również chwile spokoju, ale trzeba było się pilnować. W swoim "Pamiętniku z inwazji rosyjskiej w Gorlicach w latach 1914-1915" pod datą 3 stycznia Feliks Grąglowski opisuje takie zdarzenie: "Z rana był względny spokój, zdjęci ciekawością pojedynczo poczęliśmy opuszczać piwnicę i delektować się widokiem dziennym - dzień ten był ciepły, słoneczny, mrozu żadnego nie było, a kobiety zaczęły przyrządzać śniadanie, którego już dawno nie mieliśmy. Ja zaś przeczuwając coś złego, nawoływałem do piwnicy i przestrzegałem, aby się nikt po kuchni nie kręcił, bo wojska austriackie mogą z dekunków cienie snujące się po kuchni przez okno zauważyć i będą strzelać, myśląc, że się Moskale kręcą. Zeszło rzeczywiście wszystko do piwnicy, gdzie mieliśmy śniadanie zjeść prócz Anastazji Rąpałowej, która biorąc na śmiałość, chciała także obiad przyrządzić i zaczęła kapustę krązać. Jeszcze nie zaczęliśmy jeść śniadania, a już Rąpałowa wpadła z tasakiem w ręku i wyraziła się w słowy "i ja ranna, i ja mam kulkę". Na zapytanie gdzie, wskazała ręką piersi i poczęła się słaniać na ziemię, przy czym ją powstrzymaliśmy i położyli na pierzynie, ale o ratunku już nie było mowy, bo widzieliśmy, jak życie z niej uchodzi - zbladła, usta zsiniały, mowę zamknęła i oczy w słup zwróciła - po kilku minutach ducha Bogu oddała. Z trupem tym przebiedowaliśmy do 11 godz. w nocy, w którym to czasie strzały karabinowe i armatnie sfolgowały, chociaż niezupełnie, z tego niby względnego spokoju skorzystaliśmy, złożyliśmy ciało w sieni tuż przy wchodzie do piwnicy, a to z obawy przed kulami, które przez drzwi sienne przelatywały".

Tragicznie zmarłą Anastazję Rąpałową pochowano dopiero w niedzielę 10 stycznia 1915 r., kiedy nadarzył się "dzień ten bardzo pochmurny, mglisty i kiedy nie dosłyszeliśmy żadnych strzałów". Przedstawione epizody z życia pozostałych w mieszkańców Gorlic, jakie miały miejsce w naszym mieście w styczniu 1915 r., były dopiero początkiem gehenny gorliczan podczas trwających 126 dni walk pozycyjnych wokół miasta. To co najgorsze miało dopiero nadejść.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska