
Była środa, przed godz. 17, kiedy 39-letnia kobieta z 5-letnią córka przechodziła na pasach przez ulicę 1 Maja (droga wojewódzka nr 956). Szły w kierunku ośrodka kultury. Kiedy były już bardzo blisko chodnika, uderzył w nie nadjeżdżający od strony rynku ford mondeo kierowany przez 23-latka z Myślenic.
Od strony, z której nadjeżdżał samochód szła dziewczynka. - Ciało dziecko zostało odrzucone na odległość ok. 30 m co może wskazywać na dużą prędkość pojazdu – mówi Beata Antolska-Glac, prokurator rejonowa w Myślenicach.
Dziewczynka została zabrana z miejsca wypadku przez pogotowie ratunkowe, ale na skutek odniesionych obrażeń zmarła. Matka doznała ogólnych potłuczeń.
- Wychodziłam akurat z galerii w budynku byłego internatu, kiedy usłyszałam straszny huk, a po chwili krzyk kobiety – mówi mieszkanka Sułkowic. Jak dodaje, widziała samochód nadjeżdżający od strony Biertowic w stronę rynku, ale nie widziała tego, który jechał od drugiej strony i który miał potrącić matkę z dzieckiem.
Kierowca oddalił się z miejsca wypadku. Porzucił auto w Skawinkach i dalej uciekł pieszo. Jak podają policja i prokuratura, dopiero około godz. 19 razem z ojcem, pojawił się w Komendzie Powiatowej Policji w Myślenicach. To myśleniczanin Adrian Ł. Jak ustaliśmy w Prokuraturze Rejonowej w Myślenicach, karany wcześniej za przywłaszczenie rzeczy i za posiadanie narkotyków. W piątek ma zostać przesłuchany.
Po tym jak pojawił się na policji, został przebadany alkomatem. Badanie nie wykazało, aby pił wcześniej alkohol. Pobrano mu krew do badań pod kątem obecności w niej alkoholu bądź narkotyków.
To prosty odcinek drogi, między dawnym szkolnym internatem a Przedszkolem Samorządowym nr 2. Obowiązuje tam ograniczenia prędkości do 40 km/h. Natężenie ruchu jest tu bardzo duże. I to nie tylko ruchu pojazdów, bo przemieszcza się tędy wielu pieszych, zwłaszcza w godzinach porannego i popołudniowego szczytu. Przejście w opinii policji jest dobrze oznakowane znaki pionowymi i poziomymi. Wzdłuż drogi są latarnie uliczne.
Przejechał na pasach dziecko i uciekł. Znaleziono samochód
- Latarnie są na co drugim słupie, ale właśnie na tym najbliższym przejścia jej nie ma. Kiedy doszło do wypadku była szarówka, ponuro, ciemno… - mówi kobieta, która usłyszała huk. - Kiedyś sama o mało nie nadziałam się tu na samochód. Przechodziłam akurat w odwrotnym kierunku niż matka z dzieckiem. Samochód jadący od rynku zatrzyma się, aby mnie przepuścić, za to ten jadący z naprzeciwka, od Biertowic nie zatrzymał się tylko przejechał tuż przede mną – dodaje.
Nie jest tam jednak ciemno na tyle, żeby kierowcy całkiem nie widzieli przechodniów o czym świadczy fakt, że kierowca jadący od przeciwnej strony i będący świadkiem wypadku widział kobietę z dzieckiem na pasach i zwolnił.
Mieszkańcy są innego zdania. Mówią, że to nie pierwsze potrącenie w tym miejscu, choć pierwsze z tak tragicznym skutkiem. W ich głosach słychać żal i złość. W ich opinii przejście jest nie dość oznakowane i za słabo oświetlone, a przez to bardzo niebezpieczne. Podkreślają, że w jego bezpośrednim sąsiedztwie znajdują się m.in. przedszkole, ośrodek kultury, szkoła muzyczna. Od jednego z mężczyzn, słyszymy, że już dawno mówiono o potrzebie ustawienia tu fotoradaru, bo to długi, prosty odcinek drogi, na którym kierowcy przyciskają mocniej pedał gazu.
Burmistrz Piotr Pułka potwierdza, że takie rozmowy toczyły się z Zarządem Dróg Wojewódzkich. - Ale spełzły na niczym. Jest tam problem, bo obowiązuje ograniczenie prędkości, ale mało kto go respektuje, zwłaszcza zaś nie respektują go ci jadący tranzytem przez Sułkowice – mówi. - Były też spotkania z ZDW, na których prosiliśmy o lepsze oznakowanie i oświetlenie przejść, ale nie udało się. W przyszłym tygodniu jestem umówiony z dyrektor ZDW, przedstawię jej całą sytuację i zobaczymy.
WIDEO: Jak się zachować w przypadku kolizji, a jak w czasie wypadku? - rady policjanta
Autor: Joanna Urbaniec, Gazeta Krakowska