Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święty na białym koniu

Tadeusz Pieronek
archiwum
Dawniej, kiedy wiele zdarzeń łączono z uroczystościami świętych patronów, św. Marcin z Tours, którego czczono 11 listopada, był uważany za zwiastuna zimy.

Wiązało się to z obserwacją przyrody. Wprawdzie klimatyczna zima zaczyna się wraz z przesileniem zimowym 22 grudnia, to jednak niektóre jej objawy, jak chłód, mróz, a zwłaszcza śnieg, zjawiają się wcześniej, jakby próbując, czy mogą już na dobre zagościć. Zdarza się, że śnieg pojawia się już w październiku, co miało miejsce w bieżącym roku także w Polsce, ale zazwyczaj spada nieco później i bywa, ku radości wierzących w przysłowia, że św. Marcin przyjeżdża na białym koniu.


Zobacz także: Obniżyć agresję? To za mało

Kto wie, może jako syn rzymskiego trybuna wojskowego, pełniącego funkcje w Panonii, blisko Balatonu, przyszedł na świat w Szombathely w 316 r. właśnie na jesieni, kiedy te okolice pokryły się śniegiem. To tam oczekuje się z winobraniem na pierwszy mróz, by ścięte nim grona poddać fermentacji i wyprodukować z nich znakomite "Speatlese", słodkie, rzadkiej jakości wino. Jeżeli zatem zima nie nadchodzi na św. Marcina, to w dniach bliskich jego uroczystości powstaje jeden z produktów, który tradycja, także polska, wiąże z jego imieniem.

Św. Marcin z Tours, nazywany tak z tej racji, że po bardzo bogatym życiu żołnierskim, a następnie - po nawróceniu na chrześcijaństwo - kapłańskim i mniszym, zmarł jako biskup tego miasta i został pochowany w Tours, dokąd do jego relikwii ciągnęły przez wieki rzesze pielgrzymów. Wiele parafii w średnich wiekach uznało go za swego patrona. W granicach dzisiejszej diecezji krakowskiej jest ich 10, najstarsze z XIII, a najnowsza z XX wieku.

W samym Krakowie przy kościele pod wezwaniem św. Marcina, powstałym w XVII wieku przy ul. Grodzkiej, gromadzi się dziś wspólnota ewangelicka. Współcześnie chyba najwięcej słyszy się o parafii św. Marcina w Poznaniu, którą rozsławił jej proboszcz, Jan Lewicki w 1891 r., zwracając się do wiernych, by otwarli się na ludzką biedę i wspomogli potrzebujących, podobnie, jak to zrobił św. Marcin, oddając połowę swojego żołnierskiego płaszcza na okrycie dla zziębniętego nędzarza.

W odpowiedzi na to wezwanie pojawił się poznański cukiernik i wypiekł tyle rogali, wypełnionych masą makowo-migdałową, że starczyło, by się nimi nasycili głodni. W jego ślad poszli inni rzemieślnicy poznańscy, posyłając pod kościół swoje wyroby wędliniarskie, a także inni wytwórcy regionalnych smakołyków.

Tak powstała tradycja, w której główną rolę odgrywają rogale św. Marcina. Sycą się nimi do dziś poznaniacy z okazji uroczystości św. Marcina, ale by nie poprzestać na deserze - a płynie to ze znanego przysłowia - że: "Na świętego Marcina najlepsza gęsina", zachęcają do spożywania innej, niegdyś polskiej specjalności, z którą, nie wiadomo dlaczego, pożegnaliśmy się na rzecz bezwartościowych, obcych rodzimej tradycji fast foodów. I znów rytm natury podpowiada, ku jakim dobrom należy skierować apetyt, bo na jesieni smak gęsiny jest najlepszy. A jeśli tak, to co przeszkadza, by przypisać św. Marcinowi zasługę, że gęsina właśnie w jego imieniny tak bardzo smakuje?.

Zobacz także: Obniżyć agresję? To za mało

Wydaje się, że św. Marcin, którego jedni czczą, a inni o nim zapomnieli, mimo wszystko, także i dziś, nadaje się na patrona społecznych akcji, ostrzegających przed pokusami łatwego wyboru, który w konsekwencji prowadzi do zaniechania dobrych, tradycyjnych potraw. To zastanawiające, dlaczego w Strasburgu czy w Brukseli serwują jagnięcinę i gęsinę, a w Polsce, w której hodowane są jagnięta i gęsi, nie uświadczy się tych specjałów w restauracjach, a co dopiero w jadłospisie domowym.

Niektóre górskie okolice na południu Polski żyją ze sprzedaży jagniąt do Włoch od wielu lat. Obecnie zagrożeniem tego eksportu stała się sprzedaż tańszych niż polskie jagniąt z Bułgarii i Rumunii. Jakoś nie słychać, by ktoś w Polsce zdecydował się uświadomić społeczeństwo, że jagnięcina należy do najzdrowszych i najsmaczniejszych potraw i jest mięsem najpowszechniej spożywanym na świecie. Właściciel restauracji, zapytany o to, gdzie zaopatruje się w jagnięcinę, odpowiedział, że w Nowej Zelandii, a prowadzi restaurację pod Myślenicami, kilkanaście kilometrów od wiosek, z których jest ona masowo eksportowana do Włoch. Podobna sytuacja jest z gęsiną. Można oczywiście kupić mrożoną gęś w niektórych sklepach, ale jest ona często pozbawiona wszelkiego smaku, podobnie jak śmierdzące tranem brojlery, zwane kurczakami.

W tej sytuacji pozostaje tylko św. Marcin, którego trzeba prosić o przywrócenie polskim stołom ich dobrych tradycji kulinarnych. Przysłowie powiada: "Wesele Marcina: gęś i dzban wina", a jeżeli na deser dodamy świętomarcińskiego rogala, to rzeczywiście poczujemy się swojsko, zwłaszcza kiedy za oknem zobaczymy puszysty śnieg.

Pokaż, kogo popierasz. Już dziś oddaj głos na prezydenta Krakowa
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**
Porachunki pseudokibiców w Krakowie? 20-latek raniony w pośladek**

Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą.**Wejdź na szumowski.euA może to Ciebie szukamy? Zostańmiss internetuwojewództwa małopolskiego**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska