Ostatnia niedziela, poniżej skrzyżowania z ulicą Kościuszki, kilkuletni Rom siedzi na krzesełku turystycznym i gra na akordeonie (lepiej powiedzieć, że próbuje, bo nie do końca mu wychodzi). Nieco starsza cygańska dziewczynka w tym czasie łapie przychodniów za ręce i prosi o pieniądze. Nie daje się łatwo zbyć. Nachalnie łapie za rękawy, zachodzi drogę. Gdy zbliża się straż miejska bądź policja, mali muzykanci zabierają swoje rzeczy i przenoszą się w inne miejsce deptaka. Potem dorosły opiekun podchodzi do młodych i zabiera "zarobione" pieniądze.
- Sezon letni znów, niestety, upłynie na Krupówkach pod znakiem romskiej mafii żebraczej - martwi się Iwona Sojka z Zakopanego. Dotychczas turystów pod Tatrami było niewielu, ale gdy tylko zrobiło się cieplej, na deptaku już widać żebrzących ludzi.
- Służby miejskie powinny ich przepędzić - przekonuje oburzona kobieta. - Tym bardziej że ci naciągacze są bardzo nachalni. Mnie i znajomych zaczepili, kiedy siedziałam przy kawie w ogródku. Nie odeszli tak długo, aż nie dostali pieniędzy.
Wiesław Lenard z zakopiańskiej straży miejskiej przyznaje, że walka z żebrzącymi - zwłaszcza obcokrajowcami - przypomina "walkę z wiatrakami".
- Kiedy złapiemy żebraka na gorącym uczynku na Krupówkach, to dostaje mandat do 200 złotych - wylicza rzecznik straży miejskiej. - W przypadku Romów jest to trudne. Przechodniów naciągają dzieci, a im mandatów dawać nie można. Z kolei opiekunowie, gdy nas widzą, uciekają.
Strażnik dodaje, że trudno kierować sprawy do sądu przeciwko żebrzącym Romom, pochodzącym zwykle z Węgier, Słowacji i Rumunii. Nie mają bowiem adresu w Polsce. Z drugiej strony, nie można ich deportować, ponieważ są obywatelami Unii Europejskiej. Błędne koło się zamyka.
- Będziemy jednak robić wszystko, żeby ich przegonić z Krupówek. Tym bardziej że wraz z nastaniem sezonu żebraków pewnie będzie coraz więcej - dodaje Lenard.
Grupy żebrzące i naciągające turystów nie są nowym zjawiskiem w Zakopanem. Szczególnie Romowie wracają pod Giewont cyklicznie. W 2006 roku "Gazeta Krakowska" pisała o tym, jak sprzedawali po 300 złotych tandetne komplety noży na Gubałówce. Rok później informowaliśmy z kolei o pladze Romów z Węgier i Słowacji, którzy w nachalny sposób zmuszali licznych turystów do kupowania drogich lornetek czy też podrobionych perfum.
Służby miejskie niewiele mogą zrobić. Również w Krakowie, który boryka się z podobnym problemem, nie znaleziono rozwiązania.
- Żebrzący byli, są i będą. U nas w mieście udało się zmniejszyć nieco skalę tego procederu, ale nie wyeliminowaliśmy go niestety całkowicie - przyznaje Filip Szatanik, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Krakowa. - Pomogła nam edukacja mieszkańców i turystów, że jeśli chcą komuś pomóc, to lepiej przekazywać pieniądze na organizacje pozarządowe, które zajmują się pomocą.
Jakby na pocieszenie dodaje, że przyjazdy Romów na zarobek do Zakopanego świadczą o tym, że miasto jest odbierane jako bogaty ośrodek.
***
Pomoże park kulturowy?
Władze Zakopanego przekonują, że problem żebraków i naciągaczy na Krupówkach ostatecznie zostanie rozwiązany, gdy zacznie obowiązywać park kulturowy. Zapisy projektu tej uchwały zakażą handlu ulicznego, czy jakiejkolwiek innej działalności zarobkowej (także żebractwa) poza lokalami w budynkach. Każdemu, kto taki zapis złamie, będzie wystawiany mandat do wysokości 5 tysięcy złotych, a nie jak dotychczas góra 200 zł. Mało prawdopodobne jednak, by rozwiązało to problem z Romami.
Napisz do autorów:
[email protected], [email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+