- Skradzione rzeczy, głównie kosmetyki, przybory szkolne, zabawki i słodycze ukrywały w różnych miejscach, w domach rodzinnych i u dziadków - opowiada Marek Szczepański, komendant policji w Mszanie Dolnej. - Obie dziewczynki wiedziały, że trudno byłoby im wytłumaczyć się przed rodzicami, skąd mają tyle dezodorantów, szminek czy szamponów. Funkcjonariusze we wskazanych przez dziewczęta miejscach znaleźli 150 różnych złodziejskich łupów. Łączna ich wartość to około 800 zł.
Nowy Sącz: ludzie chcą drzew na cmentarzach
Z relacji mszańskich policjantów wynika, że kradzieże w sklepach samoobsługowych to narastająca plaga. Najbardziej dotkliwe straty powodują jednak nie dzieci, lecz dorośli - często złodzieje na gościnnych występach, objeżdżający całe województwo w poszukiwaniu łatwego sklepowego łupu. - Wyspecjalizowane w takich kradzieżach kilkuosobowe grupy podróżują samochodami z miasta do miasta. Zatrzymują się pod sklepami samoobsługowymi, do których wchodzi kilka osób jednocześnie i dokonuje kradzieży. Mieliśmy takich "gości" z Tarnowa i Krakowa. Zanim trafili do naszych marketów, przejechali wcześniej przez sklepy w Wadowicach i Myślenicach - mówi Marek Franczyk z mszańskiej policji.
Dorośli, sklepowi złodzieje doskonale wiedzą, jak uniknąć surowej kary. Kradną zwykle przedmioty warte mniej niż 250 zł. Wówczas bowiem ich czyn kwalifikowany jest jako wykroczenie, a nie przestępstwo. Złodzieje, którzy zaczynają w bardzo młodym wieku, jak wspomniane dwie dziewczynki z Mszany, mają praktycznie gwarancję bezkarności. Małoletni przestępca odpowiada przed sądem rodzinnym i z reguły jego sprawa kończy się reprymendą i policyjnym pouczeniem rodziców.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy