https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Błażusiak: Popełniłem błąd, który kosztował mnie szansę na zwycięstwo

fot. Jonty Edmunds/Future7Media
Rozmowa z nowotarżaninem Tadeuszem Błażusiakiem, zawodnikiem fabrycznego zespołu KTM, który zajął 8. miejsce w ekstremalnym rajdzie motocyklowym Erzberg Rodeo w Austrii. „Żelaznego Giganta” najszybciej pokonał Brytyjczyk Graham Jarvis, odnosząc trzecie zwycięstwo w karierze. O skali trudności niech świadczy fakt, że tylko 9 (!) z grona 500 zawodników dotarło do mety w regulaminowym czasie czterech godzin.

Nie zdołał Pan wygrać, po raz szósty w karierze, morderczych zawodów w Eisenerz. Jest Pan zawiedziony ósmą lokatą?
Patrząc na okoliczności, sam fakt dojechania do mety rozbitym motocyklem był dla mnie pewnego rodzaju wyzwaniem, dlatego postanowiłem uczestniczyć w wyścigu do końca. Natomiast uzyskany wynik nie jest dla mnie sukcesem, bo jechałem walczyć o zwycięstwo.

Pierwsze doniesienia z trasy były bardzo optymistyczne.
Najpierw wszystko szło zgodnie z planem, bo przez pewien czas prowadziłem, a następnie ścigałem się w trójce najszybszych zawodników. Jechałem razem z chłopakami i ciągle wymienialiśmy się pozycjami.

Co sprawiło, że w pewnym momencie poniósł Pan niepowetowaną stratę?
Mniej więcej w połowie wyścigu obrałem złą linię jazdy, motocykl się uślizgnął i spadł do tyłu. Uderzenie było na tyle silne, że sprzęt dość mocno ucierpiał, między innymi pourywały się sterowania. W jednej chwili zawody praktycznie się dla mnie zakończyły. Miałem dwie możliwości: wycofać się, albo pogodzić się z myślą, że nie wygram i dojechać do mety. Uznałem, że tak dużo włożyłem pracy w przygotowania do tej imprezy, że warto będzie podjąć trud dotarcia do mety.

To znaczy, że od połowy zawodów toczył Pan walkę już tylko o przetrwanie?
Dokładnie, o ambitnych celach można było zapomnieć, a moja jazda zaczęła bardziej przypominać survival.

A Pan wyszedł z upadku bez szwanku?
Generalnie, po tego typu zawodach, człowiek czuje się cały poobijany, natomiast z tego konkretnego wypadku wyszedłem cało, bez kontuzji.

Co dokładnie stało się z motocyklem?
Między innymi ucierpiała klapa hamulca, a kawałek dalej nie wytrzymała pompa sprzęgła, którą musiałem prowizorycznie naprawić. Ogólnie przyplątało się sporo usterek.

Jaka była skala trudności tegorocznej trasy? Przypomnijmy, że rok temu zwycięzcami ogłoszono - po raz pierwszy w historii - czterech zawodników, którzy tylko wspólnymi siłami mogli przeprawić się przez ekstremalną sekcję.
Ponownie cały wyścig okazał się bardzo ciężki, trasa była niesamowicie wymagająca i męcząca. A jakby tego było mało, w noc poprzedzającą zawody padał deszcz, więc wszystko było mokre, a każdy kamień bardzo zdradliwy.

Biorąc pod uwagę te okoliczności, które na półmetku rywalizacji uniemożliwiły Panu osiągnięcie celu, czuje Pan lekką dozę zadowolenia?
Na pewno nie jestem rozczarowany. Po prostu popełniłem błąd, który kosztował mnie zawody, bo motocykl praktycznie nie nadawał się do jazdy. Ważne dla mnie jest to, że do czasu feralnej pomyłki jechałem z przodu w ścisłej czołówce i liczyłem się w walce o zwycięstwo.

Po dwóch z rzędu nieudanych startach w Erzbergu, chwilowo ma Pan dość ścigania się w Eisenerz?
Do tych zawodów nie można się zniechęcać, ponieważ ich cały urok polega właśnie na nieprzeciętnej trudności, zdradliwości terenu, a przede wszystkim nieprzewidywalności. Natomiast jeszcze nie potrafię powiedzieć, jak będzie wyglądał mój przyszłoroczny kalendarz, czy znajdzie się w nim miejsce na Erzberg Rodeo.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

b
bodzio
Teddy legenda-mistrz mistrzow -moze prezydent dalby jakies odznaczenie za zaslugi i rozslawienie Polski!Wstyd to Polska przeciez a pismaki lubia pisac o tragedjach na drogach(motocyklowych)-mistrz pomijany-Teddy De Best!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska