Anna Komorowska znowu zniknęła. Ma wrócić do mediów, przynajmniej tych nietabloidowych, po oficjalnym zaprzysiężeniu Bronisława Komorowskiego na prezydenta RP. Jaką pierwszą damą będzie? Ciepłą, serdeczną jak Laura Bush czy ambitną jak Hillary Clinton?
- Na pewno ludzie z otoczenia Komorowskiej muszą znaleźć na nią jakiś pomysł - mówi Wojciech Jabłoński, specjalista od marketingu politycznego. I dodaje, że największym zaskoczeniem było dla niego tak późne wykorzystanie żony Komorowskiego w kampanii wyborczej. - Jego sztabowcy mogli i wcześniej, i mocniej zaakcentować różnicę między swoim kandydatem a Jarosławem Kaczyńskim, polegającą właśnie na tym, że ten pierwszy jest mężem i przykładnym ojcem pięciorga dzieci, a drugi kawalerem. Ale pani Anna pojawiła się w kampanii późno, a dzieci właściwie w ogóle nie było. Gdyby było inaczej, nie wiem, czy Komorowski nie wygrałby w pierwszej turze - wyrokuje Jabłoński.
Anna Komorowska pokazała się światu pod koniec maja, podczas gdy jej konkurentki do roli pierwszej damy od dawna już błyszczały w mediach i na spotkaniach wyborczych swoich mężów. Na wielkie wejście Komorowskiej Polacy czekali trochę z ciekawością, trochę z niepokojem. Wiedzieli przecież, że na początku nie chciała, aby mąż startował w wyborach prezydenckich, zajmowała się głównie wychowaniem dzieci, wyprowadzaniem na spacery swojej spanielki Draki, a kiedy stało się jasne, że Komorowski jednak wystartuje - bieganiem do fitness clubu, żeby, jak doniósł jeden z tabloidów, zrzucić zbędne kilogramy. Ludzie spodziewali się więc zobaczyć trochę przytłamszoną kurę domową. Ale Anna Komorowska zaskoczyła. Z wywiadów, wyłonił się obraz kobiety inteligentnej, wykształconej, ale co ważne - zdecydowanej i mającej własne zdanie.
- Twardej baby, może trochę zagubionej w wielkiej polityce, ale twardej - podsumowuje Jabłoński.
Sztabowcy Komorowskiego szybko ponoć zaczęli żałować, że tak późno "wyciągnęli" Annę Komorowską, bo kiedy ta już ruszyła w Polskę, budziła sympatię i akceptację ludzi. Na pewno nie było łatwo, bo Anna Komorowska nigdy nie ukrywała, że nie pociąga jej życie w błysku fleszy.
- Już w trakcie prawyborów w PO, gdy świadomie i konsekwentnie stroniłam od mediów, nie brałam udziału u boku męża w partyjnych konwencjach, nagle stałam się obiektem zainteresowania paparazzich. Było to uciążliwe, ale trudno powiedzieć, że wywróciło moje życie codzienne do góry nogami. Szybko zresztą zrozumiałam, że unikanie tych niedogodności to walka z wiatrakami. A wychodzę z założenia, że jeśli nie można czegoś zmienić, to trzeba się z tym oswoić - mówiła w wywiadzie udzielonym "Polsce" w czasie trwania kampanii.
Będzie musiała oswoić wiele zmian. Ich sąsiad z warszawskiego Powiśla opowiada, że nawet teraz, kiedy Bronisław Komorowski jest prezydentem elektem, widuje panią Annę z siatkami pełnymi zakupów i koszem śmieci. - Nie bywam u nich w domu, ale spotykam ich dość często i mogę powiedzieć same dobre rzeczy - opowiada nasz rozmówca. - Ta rodzina funkcjonuje w fajnych relacjach, widuję ich w różnych zestawach: z dziećmi, bez nich, ale wydają się bardzo ze sobą zżyci. Serdeczni, uśmiechnięci. Taka zwyczajna rodzina, żyjąca w kamienicy na warszawskim Powiślu między zwyczajnymi ludźmi. Może to dobrze wróży, bo oni nigdy nie egzystowali w oderwaniu od rzeczywistości, w pałacu otoczonym murem, bez kontaktu ze światem - mówi nasz rozmówca.
Anna Komorowska zdaje się zresztą dostrzegać tę przychylność sąsiadów. W wywiadzie dla "Polski" opowiadała: - Mieszkamy na Powiślu od 25 lat, jestem tu mocno zakorzeniona, bywam w tych samych miejscach, spotykam wielu znanych mi z widzenia ludzi. Ostatnio stałam się bardziej rozpoznawalna. Przyznaję, że częściej spotykam się z miłym uśmiechem, słowami wsparcia i życzeniami powodzenia. Odnoszę wrażenie, że wielu spotykanych ludzi ceni w nas to, że w dalszym ciągu prowadzimy tak jak wcześniej normalne życie.
Czy uda jej się to do końca? Dla tabloidów i serwisów plotkarskich będzie przecież nie tylko pierwszą damą, lecz także celebrytką, dziennikarze odnotują każdy jej sukces, ale i potknięcie. Jak z tym wyzwaniem poradzi sobie Anna Komorowska? Warszawianka, instruktorka harcerska, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, filolog klasyczny, poznała swojego męża Bronisława właśnie w harcerstwie. - Mieliśmy rajd harcerski w Puszczy Kampinoskiej. Stałam pod piękną rozłożystą sosną na punkcie jako drużynowa, koledzy podeszli z nim do mnie i został mi przez nich przedstawiony - opowiadała Teresie Torańskiej w "Dużym Formacie".
Zaiskrzyło między nimi dopiero dwa lata później, Bronisław Komorowski ujął ją swoim poczuciem humoru, pomysłami i tym, w jak szarmancki sposób traktował kobiety. Wzięli ślub w 1977 roku, dwa lata później urodziła się ich pierwsza córka Zofia. Mają w sumie pięcioro dzieci: trzy córki i dwóch synów. Najmłodsze: Elżbieta i Piotr wciąż jeszcze się uczą i mieszkają z rodzicami, pozostała trójka zdążyła się usamodzielnić.
- Mam wrażenie, że dzieci odziedziczyły po rodzicach etos harcerski. Kiedyś byłem w górach i widziałem jedną z córek Komorowskich, która prowadziła obóz dla dzieci, widać angażują się w służbę społeczną - opowiada jeden z sąsiadów Komorowskich. Dom Komorowskich zawsze pełny był ludzi, jeśli nie z harcerstwa, to potem z opozycji. Anna Komorowska tak opowiadała Teresie Torańskiej: - W kręgach opozycji od razu zajęliśmy wysoką pozycję towarzyską. Chyba tylko my od początku małżeństwa mieliśmy własne mieszkanie. I to w miejscu, gdzie wszystkim było po drodze, przy Polu Mokotowskim, niedaleko klubu studenckiego Stodoła. Gar zupy musiał być. Jedni byli bardziej głośni, inni mniej.
Lubiłam spokojniejszych. Bardzo byliśmy zaprzyjaźnieni z nieżyjącym już Łukaszem Kądzielą: mądry, kulturalny. Bronek śmieje się ze mnie, że lubiłam tych, co umieli się przywitać, całowali w rękę i nie wyjadali wszystkiego z lodówki. Nie, nie dlatego. Ci spokojniejsi umieli też dyskutować, nie zaperzali się, nie narzucali własnego zdania. Bo dziś już wiem, że nie wszystkie racje są oczywiste i każdy ma prawo do swoich.
Stefan Niesiołowski osobiście poznał Annę Komorowską w 1983 roku. Rok wcześniej wyszedł z obozu dla internowanych, miał do Komorowskiego jakąś sprawę i poszedł do jego domu. Komorowscy mieszkali wtedy przy ul. Bruna w Warszawie. - Otworzyła mi jakaś kobieta: na ręku małe dziecko, drugie uczepione nogi, trzecie płacze w łóżeczku. Chyba myślała, że jestem ubekiem, ale kiedy się przedstawiłem, wpuściła mnie do środka - opowiada poseł Niesiołowski. Mieszkanie było malutkie: na sznurkach wisiały pieluchy, na podłodze leżały jakieś zabawki.
- Anna zrobiła mi ciepłej herbaty, potem przyszedł Bronek. Dzieciaki przestały płakać, a my siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Bardzo polubiłem Annę, to serdeczna, otwarta i ciepła osoba. Zawsze potrafiła stworzyć prawdziwy dom - opowiada poseł. W domu Komorowskich każdy z opozycjonistów mógł zawsze liczyć na kubek herbaty i talerz ciepłej zupy. Niesiołowski ma przed oczami Annę Komorowską w jeszcze jednej scenie. Siedzieli wtedy w obozie dla internowanych w Jaworzu. Była zima, wokół pola i śnieg. Nagle patrzy, gdzieś w oddali idą dwie kuropatwy. To była Anna Komorowska i Magda Bogutowa, szły na pierwsze widzenia z mężami. - Ale jak je obie zobaczyłem w tym śniegu, miałem od razu przed oczami obraz Józefa Chełmońskiego - mówi poseł Niesiołowski.
To dla swoich dzieci Komorowska zrezygnowała z kariery zawodowej. Pracowała wprawdzie w liceum jako nauczycielka łaciny, ale zostawiła posadę, kiedy była w ciąży z pierwszą córką Zosią. Pytana, czy żałuje, odpowiada: - Ani przez chwilę. Zresztą gdy było to możliwe, wróciłam do pracy. W wolnej Polsce, w nowej korporacyjnej rzeczywistości. Udowodniłam sobie, że daję radę. Uznałam jednak, że bardziej niż moje zarobki, rodzinie potrzebna jestem ja, i właśnie w tej roli bardziej się spełniam. - Dużo czyta, pochłania wszystkie nowości wydawnicze. Interesuje się filmem i muzyką - opowiada jeden ze znajomych Bronisława Komorowskiego.
Podobno doskonale się z nią współpracuje. Jeśli coś jej się nie podoba, zawsze można z nią o tym spokojnie porozmawiać. To nie jest typ człowieka, który załatwia sprawy krzykiem. Anna Komorowska zachowywała dystans do polityki, nie wchodziła w życie swojego męża, ale żyła swoim własnym.
Przyjacielem domu Komorowskich jest Jan Dworak, były prezes TVP, obecnie w KRRiT. - Mogę o Annie mówić wyłącznie w samych superlatywach: wspaniała kobieta. O tym, jaką jest matką, świadczy fakt, w jaki sposób wychowała pięcioro dzieci - opowiada Dworak. - Są wykształcone, samodzielne, mają aspiracje i są bardzo związane z rodziną.
Dworak podkreśla, że Komorowskim udało się stworzyć wyjątkowy dom, w którym życie rodzinne napełnione jest prawdziwą treścią, a w relacjach między rodzicami, dziećmi i dziadkami nie ma fałszu, ale prawdziwe uczucia. - Kiedy się spotykają przy stole, rozmawiają ze sobą, na święta wspólnie śpiewają kolędy. Ale nie są zamknięci, bardzo aktywnie wszyscy uczestniczą w życiu społecznym. To przykład domu, w którym dobra tradycja łączy się z nowoczesnością - tłumaczy Jan Dworak.
Do tradycji przeszły organizowane przez Annę Komorowską imieniny. Wyprawia je co roku w ich letniskowym domu na Suwalszczyźnie, ostatnio na Anny przyjechało 130 gości.
- Naprawdę nie wiem, jak im się udaje to zorganizować, ale Anna przygotowuje te przyjęcia sama z pomocą dzieci - wzrusza ramionami Dworak. - Nie ma kelnerów, firmy cateringowej. Jedzenie jest proste, ale niesłychanie smaczne - zachwala. Domek letniskowy państwa Komorowskich jest niewielki, a przyjęcie imieninowe odbywa się na świeżym powietrzu. - To wspaniała gospodyni, świetnie gotuje. I, co ważne, ma zmysł organizacyjny, potrafi zapanować nad całą swoją rodziną - mówi nam jeden ze znajomych rodziny. Sama Anna Komorowska w wywiadzie dla "Polski" podkreślała: - Mój drugi świat obok rodziny to Suwalszczyzna i nasz dom na wsi. Uwielbiam to wiejskie życie, ogród, w tej pracy znajduję dużo przyjemności i satysfakcji.
Pewnie przez najbliższe pięć lat będzie mniej czasu, aby do niego wyskoczyć. Zaraz na początku Anna Komorowska i ludzie z jej otoczenia będą musieli stworzyć jakiś wizerunek pierwszej damy. Znaleźć żonie prezydenta zajęcie, jakąś fundację, organizację charytatywną, w której pracę mogłaby się zaangażować. - Jeśli tego nie zrobią, wezmą się za to tabloidy. Już ukazał się jakiś materiał o Komorowskiej, która jechała ze zbyt dużą prędkością do swojej córki czy synowej, która jest w ciąży - mówi Wojciech Jabłoński.
Anna Komorowska nie ma wyjścia, zresztą wszystkie pierwsze damy znalazły w końcu jakiś pomysł na siebie. Wiesław Gałązka przypomina, że na początku prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego jego żona Jolanta wcale nie wzbudzała pozytywnych emocji. Ale kiedy Kwaśniewski odchodził z urzędu, Jolantę okrzyknięto ikoną stylu, wychwalano za działalność charytatywną i godne reprezentowanie kraju, a pani Kwaśniewska, dostała własny program w telewizji, w którym uczy Polaków savoir-vivre'u.
- Także Marii Kaczyńskiej udało się przełamać niechęć do siebie, która brała się głównie z niechęci do braci Kaczyńskich - mówi Wiesław Gałązka. - Mało tego, skutecznie udało się ocieplić wizerunek męża, bo okazała się kobietą inteligentną, wykształconą, otwartą na ludzi, nawet tych o innych poglądach niż prezydent - dodaje Gałązka.
Sztabowcy Komorowskiego przypasowywali ponoć Annę Komorowską do wizerunku Barbary Bush, którą Amerykanie kochali bardziej niż Busha seniora, wizerunku kobiety ciepłej, która potrafiła stworzyć prawdziwe ognisko domowe. Czy taki obraz pasuje do nowej pierwszej damy? Trudno powiedzieć. Ale na pewno Anna Komorowska jest wystarczająco silną, odważną kobietą, aby nie musiała nikogo grać.