Powietrze suche i balsamiczne
Jaroszowiec położony jest wśród rozległych lasów sosnowych, na glebie piaszczystej w sąsiedztwie Pustyni Błędowskiej. Powietrze tworzy tu wspaniały mikroklimat, określane jest jako suche i balsamiczne- idealne do leczenia chorób płuc.
Budynek Główny Szpitala jest obiektem wybudowanym w 1934 roku, w stylu funkcjonalizmu, o bardzo ciekawej architekturze. Ściana frontowa łamana jest w kształcie harmonijki i prawie całkowicie przeszklona, dzięki czemu sale oświetlone są słońcem przez cały dzień.
Po wybuchu wojny w 1939 roku sanatorium rozpadło się. Na około pół roku przepełniony rannymi olkuski szpital przeniósł do Jaroszowca część chorych. Po tym okresie Szpital zajęli Niemcy, tworząc na jego terenie rodzaj szkoły muzycznej, a następnie urząd celny (około 2 km od Szpitala przebiegała granica oddzielająca Rzeszę od Generalnej Guberni), by po roku z powrotem utworzyć szpital przeciwgruźliczy dla Niemców. Po ofensywie Armii Radzieckiej w roku 1944, Rosjanie utworzyli szpital wojskowy, który pracował do roku 1945.
Sanatorium dla dzieci
Po wojnie postanowiono wyremontować budynki, doprowadzono prąd, kanalizację i uruchomiono centralne ogrzewanie. Od lipca 1946 roku jednostka wznowiła działalność, lecząc na początku 30 dzieci. Od tego momentu zakład przyjął nazwę: Państwowe Sanatorium dla Dzieci w Rabsztynie. Stopniowo doposażono go w sprzęt medyczny (m.in. aparat RTG) oraz uruchomiono oddział obserwacyjny i zakaźny, i zwiększono liczbę łóżek dla pacjentów do 130.
Wyspecjalizowanie się Szpitala w diagnostyce i leczeniu chorób płuc i zmiana profilu leczonych spowodowała, że w 1984 roku zespół został przekształcony w Wojewódzki Szpital Chorób Płuc w Jaroszowcu i pod tą nazwą funkcjonuje do dzisiaj, od roku 1999 – w Województwie Malopolskim.
Gruźlica Nikifora
Gruźlicę u Nikifora Krynickiego, a właściwie Epifaniusza Drowniaka, polskiego malarza łemkowskiego pochodzenia i przedstawiciela prymitywizmu, wykryto około 1960 roku.
"Miał bardzo zaawansowaną, zaniedbaną gruźlicę, więc przyjeżdżał tu parokrotnie. Ja go poznałam przypadkowo.(...) Zrobił na mnie wrażenie zupełnie nienormalnego człowieka. Chyba źle słyszał, bo nie odpowiadał, jakby był nieobecny. Miał swój świat" - wspomina doktor Bożena Szczygieł- Gruszyńska w książce Olgerda Dziechciarza "Olkuskie ...ongiś i dziś..."
Nikifor wielokrotnie uciekał ze szpitala, ale potem znów wracał. W szpitalu dużo rysował. - A to, co narysował, rozdawał pracownikom szpitala - mówił Krzysztof Grzesik, dyrektor szpitala w Jaroszowcu. - Nikifor odwdzięczał się rysunkami też mojemu wujkowi za golenie i strzyżenie - dodaje Olgerd Dziechciarz.
"Ponoć do dzisiaj po okolicznych wsiach znaleźć można jego dzieła, które przed laty oddawał dosłownie za paczkę papierosów" - czytamy w książce Dziechciarza.
Promienie słoneczne mogą powodować nowotwór skóry. Jak się chronić?
