https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Małopolsce wróciła moda na schroniska PTTK. Miejsc z klimatem dawnych schronisk zostało już mało. Jedno z nich jest pod Krakowem

Marcin Banasik
Krzysztof Knofliczek w schronisku na Kudłaczach mieszka z rodziną już prawie 20 lat
Krzysztof Knofliczek w schronisku na Kudłaczach mieszka z rodziną już prawie 20 lat Marcin Banasik
Krzysztof Knofliczek razem z żoną i córką mieszka i pracuje w schronisku już prawie 20 lat. Turystów z roku na rok jest coraz więcej. Ludzi na szlaki górskie "wygonił" covid i moda na zdrowy styl życia. W schronisku Na Kudłaczach pod Myślenicami jest jak za starych dobrych czasów - domowe jedzenie, wystrój pełen drewnianych rzeźb, dobra muzyka i zapierający dech w piersiach widok z tarasu. Obowiązkowo trzeba też podbić schroniskową pieczątkę.

Takie życie sobie wymarzyłem

Bywa, że w pogodny weekend schronisko odwiedza kilkaset osób na dobę.
- Tutaj trzeba być przygotowanym na wszystko. Każdego musimy przyjąć i nakarmić. Czasem bywa nerwowo, ale kiedyś właśnie takie życie sobie wymarzyłam i cieszę się, że moje marzenia spełniły się - mówi szef schroniska.

Z żoną i córką

Schronisko prowadzi Krzysztof Knofliczek z żoną i córką. Pochodzi z sąsiedniego Lubnia i oprócz tego schroniska, prowadzi też drugie, na Luboniu Wielkim. Tamto nawet dłużej, bo od 27 lat, tymczasem to na Kudłaczach od 2005 roku.

Taką drogę życia wybrałem i nie widzę siebie gdzie indziej. To moja przygoda życia. Każdy dzień jest inny, niczego się nie zaplanuje, bo nigdy nie wiesz kto i kiedy zapuka do drzwi schroniska - mówi Krzysztof.

Najważniejsze, że co roku puka do nich coraz więcej gości. Krzysztof ma z tych 24 lat taką obserwację, że nigdy nie było roku gorszego od poprzedniego. Turystów przybywa, a czas pandemii przyniósł prawdziwy „boom” na turystykę, także górską.

Odkrywamy Polska na nowo

Ludzie zaczęli na nowo odkrywać Polskę i bardzo dobrze, bo jest naprawdę piękna. I nie mam tu na myśli tylko naszego schroniska, czy tylko naszego regionu, bo będąc podczas wakacji na Roztoczu miałem problem, aby znaleźć kwaterę i to tylko na jeden dzień - mówi.

Pandemia to jedno. Drugi powód jest taki, że już wcześniej zaczął zmieniać się styl życia Polaków, sposób spędzania wolnego czasu. Zwłaszcza tych w wieku 30 plus.

Kiedyś w górach spotykało się najczęściej studentów i grupy zorganizowane. Teraz dominują turyści indywidualni, dużo jest też rodzin z dziećmi. Dawniej nie widywało się ich na szlaku, a teraz widok matki z niemowlęciem w chuście idącej na szczyt Lubomira nie jest niczym nadzwyczajnym. Kiedyś nikt nie biegał po górach. Teraz są biegacze. Dawniej nikt nie jeździł po górach na rowerze – teraz owszem. Najczęściej to osoby od 30 roku życia wzwyż. Nastolatków rzadko się widuje, mają inne zainteresowania. Chyba, że jakiś dobry nauczyciel zechce im pokazać góry – mówi.

Wrzątek i kiełbasa

Wraz ze wzrostem liczby turystów wzrosły ich oczekiwania. Krzysztof Knofliczek wspomina czasy z początków swojej działalności na Luboniu, kiedy to goście spali na schodach, a kuchnia oferowała dwa „dania”. - Na pierwsze wrzątek, a na drugie kiełbasę z tego wrzątku. I wszyscy byli zadowoleni – mówi z uśmiechem.

Spartańskie warunki, jakie nie przeszkadzały kiedyś studentom, dziś raczej by odstraszały gości niż ich przyciągały. Dlatego schronisko na Kudłaczach już dawno rozbudowano i urządzono wygodne pokoje.

W kuchni gotuje się różnorodnie, ale nie uświadczy się tu fast foodu. Krzysztof uznał, że skoro fast food jest obecny wszędzie, także w drodze w góry, to w górach nie musi i w pewnym momencie pożegnał frytkownicę. Frytek więc tu nie zjemy, ale jest bigos, są racuchy. I zupa, której sława, jak się wyraził goszczący tu niedawno Robert Makłowicz, „dotarła już do Krakowa”.

To zupa z czosnku niedźwiedziego gotowana i podawana w schronisku na Kudłaczach od ok. 10 lat.

Efekt tego jest taki, że stała się bohaterką jednego z ostatnich odcinków jego programu.

Czosnkowa polana

Zaczęło się od tego, że Krzysztof leżąc kiedyś na czosnkowej polanie zaczął go zrywać i zjadać. Później wziął czosnek do domu i użył do przygotowania kanapek. Eksperymentując stworzył z niego zupę, która nie od razu zdobyła serca gości, za to dziś nie brakuje takich, którzy przychodzą tu ze słoikami i biorą ją „na wynos”.

Najpierw gotowali ją z czosnku suszonego lub mrożonego, ale od dłuższego czasu korzystając z podpowiedzi znajomego robią z czosnku niedźwiedziego pesto, które potem służy do przygotowania zupy (i nie tylko, bo sprawdza się też jako przyprawa do innych dań).

To był strzał w 10, bo pesto nie dość, że zachowuje dobrą konsystencję, to świetnie się przechowuje w łemkowskiej piwnicy
– mówi Krzysztof.

Najlepszy jego zdaniem czosnek zbiera się w marcu, w okolicy zmiany czasu z zimowego na letni. Kiedy listki mają od 6 do 10 cm są najsmaczniejsze i najbardziej aromatyczne.

Prawdziwa bomba witaminowa

To jedna z pierwszych roślin, jaka pojawia się po zimie. Prawdziwa bomba witaminowa, dlatego warto to wykorzystać zwłaszcza, że czosnek niedźwiedzi można w Małopolsce zbierać legalnie, podobnie zresztą jak jeszcze w dwóch województwach: na Śląsku i Podkarpaciu – mówi Krzysztof.

Warto jednak pamiętać, to aby robić to „z głową”, nie pomylić czosnku z konwalią (mają podobne liście), która jest trująca, nie rwać roślin z korzeniami i zostawić coś dla tych co przyjdą po nas.

Są miejsca takie jak np. Cergowa w Beskidzie Niskim, którą śmiało można nazwać górą czosnku niedźwiedziego, bo gdzie nie spojrzeć rośnie czosnek. Ale znajdziemy go także u nas, np. na Uklejnie jest go pełno, albo przy zielonym szlaku na Suchą Polanę. Jak ktoś przyjdzie na Kudłacze i będzie chciał sobie nazbierać czosnku chętnie udzielę informacji gdzie rośnie – zapewnia.

Promienie słoneczne mogą powodować nowotwór skóry. Jak się chronić?

od 7 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska