Takie obiekty dla młodych skoczków z Podhala byłyby prawdziwym zbawieniem, bo teraz z braku małych skoczni na miejscu - muszą na treningi jeździć nawet kilka razy w tygodniu do oddalonej 100 km Wisły.
Gmina ma już plany
- Kiedy kilka lat temu ogłosiłem, że gmina będzie chciała zbudować skocznie narciarskie w Chochołowie, wiele osób pukało się w czoło - mówi Józef Babicz, wójt gminy Czarny Dunajec. - Dziś już nikt się nie śmieje. Mamy niemal gotowy projekt kompleksu dwóch skoczni. Do końca roku chcemy mieć wszelkie pozwolenia, a być może także dotację na budowę.
Michał Jarończyk, sekretarz UG Czarny Dunajec, mówi że obiekt składałby się z dwóch skoczni K35 oraz K15 i zostanie wkomponowany w zbocze Gumolaste. Cały tamtejszy teren należy do gminy, więc koszt budowy skoczni nie zawierałby zakupu ziemi pod inwestycje.
- Dokładnych wyliczeń nie mamy, ale liczymy się z tym, że budowa zamknie się kwotą około 3,5 miliona złotych - twierdzi Jarończyk. - Będziemy starać się pozyskać na ten cel pieniądze zewnętrzne. Mamy znanych lobbystów, którzy nas popierają. Jeśli jednak byłyby z dotacją problemy, to skocznie sfinansujemy sami.
Jego słowa trzeba traktować poważnie. Kilka lat temu wraz z wójtem Babiczem zapowiedzieli, że zbudują w Czarnym Dunajcu kryte lodowisko. Wówczas wielu mówiło, że gminy wiejskiej na to nie stać. Samorząd znalazł jednak środki i wybudował ślizgawkę, a część kosztów oddało góralom Ministerstwo Sportu.
Małysz popiera wójta
Dlatego i dziś podobny scenariusz jest możliwy. O pieniądze do Chochołowa będzie zabiegał m.in. Adam Małysz.
- Dla młodych skoczków z Podhala taki kompleks to konieczność - powiedział „Krakowskiej” Małysz. - Szokujące jest dla mnie, gdy słyszę, że jeżdżą na treningi do Wisły czy Szczyrku, bo tutaj nie ma obiektów dla dzieci. Tyle lat pracowałem na to, żeby od podstaw zbudować system szkolenia w skokach. Faktycznie, małe skocznie powstały w Wiśle i Szczyrku. Szkolenie poszło do przodu. W Zakopanem tak się jednak nie stało.
Blisko na trening
Słowa byłego mistrza potwierdzają trenerzy i działacze narciarscy z Zakopanego.
- W latach 70. czy 80. małe skocznie istniały w co drugiej wiosce na Podhalu - wspomina Andrzej Kozak, wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego. Na obiektach w Chochołowie, Poroninie, Witowie czy Dzianiszu wychowało się kilkunastu reprezentantów Polski. Dzisiaj mówi się o remoncie kompleksu małej Krokwi w Zakopanem, ale do konkretów na razie daleko. W Chochołowie budowa ruszy już w przyszłym roku.
Nawet gdyby pod Giewontem wyremontowano małe skocznie, to kompleks w Chochołowie dalej miałby sens, bo obiekty by się uzupełniały.
- A my moglibyśmy wreszcie trenować na miejscu - dodaje Adam, 13-letni skoczek z Dzianisza. - Dziś na treningi nawet trzy razy w tygodniu musimy jeździć do Wisły. To wyprawa na 6 godzin i potrafi zmęczyć.