Niby nic. Ciasto, sos, trochę dodatków, dobrej jakości ser, ale jednak pizza - potrawa kuchni włoskiej, obecnie szeroko rozpowszechniona na całym świecie, wszędzie smakuje inaczej. W Gorlicach, zdaniem klientów, którzy wyrazili swoją opinię w Google, najlepiej u Połki i Allana. Byliśmy w ich polsko-szwajcarskiej kuchni.
Kiedy pytam o sekret dobrej pizzy, to szef Allan mówi krótko - miłość. Nie wiem tylko, czy do kuchni, czy do słonecznych Włoch, a może pomidorów, czy drożdżowego ciasta. Nic więcej jednak nie zdradza. Miłość po prostu. W tym samym czasie wyciąga wypoczęte, bo leżakujące około 12 godzin drożdżowe ciasto i zaczyna kręcić pizzę. Dzisiaj włoska potrawa pewnie zdominuje zamówienia dnia w gorlickiej restauracji, bo przecież 9 lutego jest Międzynarodowym Dniem Pizzy.
- U nas Margarita jest po prostu Maryśką. I choć mamy w karcie parmę i capriciosę, to jest też pizza wiocha, dunder świśnie, diobeł tasmański, kulawy Joe, a nawet szybki Lopez - mówi Krzysztof, szef znany bardziej jako Połka.
Bo przecież pizza nie musi być oczywistością przez pomidorowy sos, zioła i ser. Może być potrawą z fantazją. Bo kto zabroni szefom kuchni na taką wariację jak Łoscypek? Otóż nikt. Po tradycyjnej americanie pora właśnie na pizzę, która bardziej przypomina góralski przysmak z Krupówek w Zakopanem niż włoską potrawę.
Zamiast sosu pomidorowego na drożdżowym cieście ląduje konfitura z żurawiną, na to ser, kawałki kurczaka i boczku i gotowe.
Jeszcze tylko nieco ponad cztery minuty w piecu, rozgrzanym niemal do czerwoności, bo w 400 st C i trafia na stół do klienta, lub przyjeżdża prosto pod jego drzwi.