https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tak się kręci pizzę U Połki i Allana! Byliśmy w gorlickim lokalu najczęściej polecanym przez klientów w Google

Agnieszka Nigbor-Chmura
Wideo
od 7 lat
Skąd przepis na tak docenianą przez klientów pizzę? Z polsko-szwajcarskiej przyjaźni z dwunastoletnim stażem. Wtedy w jednej kuchni w szymbarskim dworku, gdzie mieściła się wówczas restauracja San Marco spotkali się Allan Bösch z urodzenia Szwajcar, dzisiaj już nasz gorlicki i Krzysztof Rempała - Połka po prostu. Choć ich zawodowe drogi na pewien czas się rozeszły, to od kilku już lat tworzą zgrany zespół, którego sekretem jest doświadczenie.

Niby nic. Ciasto, sos, trochę dodatków, dobrej jakości ser, ale jednak pizza - potrawa kuchni włoskiej, obecnie szeroko rozpowszechniona na całym świecie, wszędzie smakuje inaczej. W Gorlicach, zdaniem klientów, którzy wyrazili swoją opinię w Google, najlepiej u Połki i Allana. Byliśmy w ich polsko-szwajcarskiej kuchni.

Kiedy pytam o sekret dobrej pizzy, to szef Allan mówi krótko - miłość. Nie wiem tylko, czy do kuchni, czy do słonecznych Włoch, a może pomidorów, czy drożdżowego ciasta. Nic więcej jednak nie zdradza. Miłość po prostu. W tym samym czasie wyciąga wypoczęte, bo leżakujące około 12 godzin drożdżowe ciasto i zaczyna kręcić pizzę. Dzisiaj włoska potrawa pewnie zdominuje zamówienia dnia w gorlickiej restauracji, bo przecież 9 lutego jest Międzynarodowym Dniem Pizzy.

- U nas Margarita jest po prostu Maryśką. I choć mamy w karcie parmę i capriciosę, to jest też pizza wiocha, dunder świśnie, diobeł tasmański, kulawy Joe, a nawet szybki Lopez - mówi Krzysztof, szef znany bardziej jako Połka.

Bo przecież pizza nie musi być oczywistością przez pomidorowy sos, zioła i ser. Może być potrawą z fantazją. Bo kto zabroni szefom kuchni na taką wariację jak Łoscypek? Otóż nikt. Po tradycyjnej americanie pora właśnie na pizzę, która bardziej przypomina góralski przysmak z Krupówek w Zakopanem niż włoską potrawę.

Zamiast sosu pomidorowego na drożdżowym cieście ląduje konfitura z żurawiną, na to ser, kawałki kurczaka i boczku i gotowe.

Jeszcze tylko nieco ponad cztery minuty w piecu, rozgrzanym niemal do czerwoności, bo w 400 st C i trafia na stół do klienta, lub przyjeżdża prosto pod jego drzwi.

Polecane oferty
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska