Ostatnie ciepłe dni wywiodły wędkarzy nad wodę. Zaczęło się więc wiosenne sprawdzanie, co w stawach piszczy, jak ryby przetrwały zimę, a przy okazji rekonesans brzegów, by sprawdzić co się na nich dzieje i jak wiele worków na śmieci trzeba przygotować.
- Bo sezon zaczyna się od zbierania śmieci właśnie – mówi smutno Piotr Zapert, wędkarz. - Mało ich nie jest. Niestety – kwituje.
Dotyczy to nie tylko Siepietnicy, ale także rodzimej Kobylanki. O Klimkówce, brzegach Ropy i wszystkich innych potoków, nawet nie warto przypominać. Wróćmy jednak do ryb. Wczesna wiosna i wręcz upalna pogoda sprawiły, że wędkarze w domach usiedzieć nie mogli. I wybrali się na zasiadki.
- Niektórzy to nawet trzy doby spędzili nad wodą – mówi z pochwalą w głosie Zapert.
Efekty? Jak na zdjęciach. Złowione kapie z trudem można było utrzymać w rękach. Największy ważył szesnaście kilogramów. Było więc co dźwignąć, ale rekord stawu, który oscyluje wokół 20 kilogramów, nie został pobity.
Wędkarze, trochę z przekorą komentują, że gdy oni spędzają czas nad wodą, to żony łapią oddech, bo nawet obiadu gotować nie muszą, ale tak naprawdę, w całym tym siedzeniu na brzegu, jest więcej męskiej przyjaźni, pogawędek do świtu, niż samego łowienia.
- Z wieży na Łysuli będzie można podglądać czarownice? No, prawie...
- Coraz bliżej do batalistycznego widowiska. Rekonstruktorzy przygotowują pole bitwy
- Pchle ciekawostki na targu staroci. Były kryształy, szkło ozdobne i stare zegary
- Jeśli wasz plac zabaw pęka w szwach, jedźcie do Siar lub Sękowej. Tam sporo miejsca
