Żalu nie kryje też Stanisław Mondel, sąsiad z tej samej klatki w bloku. Kilka lat temu osobiście posadził drzewka. - Kiedyś mieszkałem na osiedlu Westerplatte, gdzie było wiele drzew i krzewów. Chciałem, żeby tu było podobnie - opowiada. Brzozy urosły na tyle, że zaczynały stanowić barierę przed hałasem i widokiem aut na ul. Lwowskiej.
- Boję się, czy drzewa nie uschną, bo zostały pocięte w styczniu, a kilka dni później przyszły mrozy. Kto to widział, tak traktować zieleń? - martwi się Stanisława Piotrowska.
Specjaliści uspokajają. Ich zdaniem brzozom nic złego stać się nie powinno. - Przycinanie brzóz w styczniu jest dopuszczalne - mówi Ryszard Fiedorako, doświadczony ogrodnik z Tarnowa.
Dlaczego jednak piłą potraktowano tylko kilka młodych drzewek rosnących między dwiema klatkami bloku, podczas gdy nietknięte pozostały brzozy i krzewy rosnące dalej? Od spółdzielni "Jaskółka", administrującej tym terenem, usiłowaliśmy uzyskać odpowiedź od ubiegłego tygodnia. Na próżno.
Stanisław Mondel sam pielęgnował drzewa, przycinał gałęzie. Nigdy jednak nie zrobiłby tego w tak drastyczny - jego zdaniem - sposób, jak uczynili to spece wynajęci przez spółdzielnię.
- Pielęgnacyjne cięcia nie powinny zbyt mocno ingerować w drzewo - potwierdza Fiedorako. Tyle że w przepisach nie przewidziano żadnych sankcji za zbyt mocne przycięcie gałęzi.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+