Zacięcie do sportu miała od najmłodszych lat. Skończyła studia na AWF, ponad 30 lat przepracowała w szkole jako nauczycielka wf. Ale na wielkie bieganie wcale się nie porywała. Do czasu. A jak już spróbowała, to wciągnęła się na całego.
- Na pierwszy maraton zapisał mnie kolega. Mówił "już się nie wywiniesz, musisz pobiec" - opowiada.
Biegaczka na ścianie
Był 2002 rok i pierwszy w historii Cracovia Maraton. Dopingował ją mąż. Rowerem podjechał na półmetek trasy. Był przy niej też tam, gdzie nawet wytrawnemu maratończykowi zdarza się wpaść na "ścianę", czyli w momencie, kiedy organizm odmawia posłuszeństwa. - Od tamtej pory wiem, że maraton zaczyna się właściwie po 35 kilometrze - mówi pani Barbara. - Mąż mnie zmobilizował, przekonywał, że nie warto schodzić z trasy.
Pomogło, ale wyczerpana po biegu pomyślała "nigdy więcej". W solennym postanowieniu wytrwała tydzień. A potem zaczęła szukać kolejnego maratonu. - Złapałam bakcyla, jak się patrzy - śmieje się.
Do dziś dystans 42 km i 195 metrów pokonała w zawodach już 34 razy. Nie tylko w Polsce. Startowała w Berlinie, Londynie, Paryżu, Frankfurcie, Rzymie, Wiedniu, Atenach czy Lahti. Na 67 urodziny pobiegła w słynnym maratonie w Nowym Jorku, u stóp drapaczy chmur na Manhattanie. - Każdy maraton biegnę w czyjejś intencji. To taka forma modlitwy - wyznaje.
Morderczy Kasprowy
Po sześćdziesiątce zapałała miłością do gór. A dokładnie do biegów w stylu alpejskim. Była między innymi najstarszą uczestniczką morderczego biegu z Kuźnic na Kasprowy Wierch. Dwa lata temu wystartowała w nim wspólnie ze swoim wnukiem Jakubem. - Wyprzedziłam ludzi o dwie dekady ode mnie młodszych. To dało mi olbrzymią satysfakcję. A jeszcze rozpierała mnie duma, ponieważ towarzyszył mi Kuba - podkreśla.
W swojej kategorii wiekowej legitymuje się nie tylko tytułem najlepszej Polki w tych ekstremalnych biegach. Podczas Mistrzostw Europy w Nowej Soli stanęła na najwyższym stopniu podium i ze wzruszeniem słuchała Mazurka Dąbrowskiego.
Non stop w ruchu
Od wiosny do jesieni praktycznie każdy weekend ma zajęty. Na maratony, półmaratony, albo biegi na 10 kilometrów. W ubiegłym roku startowała w sumie aż 36 razy.
W tygodniu za to ostro trenuje. Dla utrzymania formy bez problemu pokonuje za jednym zamachem 12-15 kilometrów. Co drugi dzień. Na przemian z prowadzeniem zajęć na basenie dla seniorek albo gimnastyki wyszczuplającej. Tę ostatnią wprowadzała lata temu, kiedy w Tarnowie, niewielu jeszcze słyszało o fitnessie.
Także już jako babcia odkryła w sobie smykałkę do jazdy na łyżworolkach, co uchodzi raczej za domenę młodzieży. Bardzo często panią Barbarę spotkać można, gdy śmiga po asfalcie na ul. Lotniczej. - To się zaczęło, kiedy mój kilkuletni jeszcze wnuk dostał rolki w prezencie ze Stanów. A ponieważ ja mam bardzo mała stopę, więc założyłam je jeszcze zanim wnuk zdążył to zrobić. Tak mi się spodobało, że kilka dni później kupiłam sobie własne używane rolki - wspomina 72-latka. Również w tej dyscyplinie mierzy się z innymi. Na przykład na trasie Cracovia Maratonu dla rolkarzy.
Nie patrzę w PESEL
Wbrew pozorom sport nie pochłania pani Barbary bez reszty. Jak niejedna babcia dużo czasu zawsze poświęcała wnukom. Po szkole podawała im obiad i pomagała odrabiać lekcje. Podczas wakacyjnych wypadów pilnowała malców nad wodą, troszczyła się, by nie przypiekło ich słońce, albo nie zmarzły. Z mężem (również po AWF) starali się, by wnuki pokochały ruch na świeżym powietrzu.
- Odziedziczyły po nas miłość do sportu i wiem, że nie będą umiały bez niego żyć - mówi z dumą energiczna babcia.
Po mieście niechętnie porusza się samochodem. Gdzie tylko się da, dociera pieszo, ewentualnie na rowerze. Niespotykana aktywność sprawia, że Barbara Prymakowska to chodzący okaz zdrowia. Bardzo rzadko łapie nawet zwykłe przeziębienia.
- Muszę przyznać, że trochę drażni mnie u innych osób w moim wieku obnoszenie się z różnymi dolegliwościami. Ja wychodzę z założenia, że kto się urodził, kiedyś i tak musi umrzeć. Trzeba się oczywiście z tym oswajać, ale nie warto patrzeć w PESEL.
W kalendarz zerka więc głównie po to, żeby zaplanować swoje kolejne starty. - W najbliższą niedzielę biegnę półmaraton w Rzeszowie. To rozgrzewka przed Orlen Maratonem w Warszawie - mówi.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!