Instalacje są przestarzałe, oczyszczanie przewodów spalinowych za drogie, a ryzyko eksplozji lub zaczadzenia poważne. Takie argumenty, zdaniem Zbigniewa Sipiory, prezesa Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, jednoznacznie przemawiają za pozbyciem się instalacji gazowej z bloków.
- Mieszkańcy będą mogli przez to czuć się bezpieczniej. Poza tym moglibyśmy do nich doprowadzić ciepłą wodę z sieci miejskiej, likwidując bojlery - zaznacza prezes spółdzielni.
Tyle tylko, że mieszkańcy gaz wykorzystują nie tylko w łazienkach, ale też w kuchniach. I choć nowa instalacja ciepłownicza w dużej mierze mogłaby zostać sfinansowania ze środków unijnych, to już wymiana kuchenek gazowych na elektryczne spadłaby na barki mieszkańców. A ci na razie nie chcą o tym nawet słyszeć.
- Mam starą kuchenkę gazową. Właśnie będę ją wymieniała, ale na pewno nie kupię sobie elektrycznej, bo mnie na to nie stać. Prąd jest strasznie drogi, a za gaz płacę tylko 8 zł miesięcznie - wylicza Maria Liszek. - Mam 1300 zł emerytury, a czynsz to już ponad 600 zł, więc liczę każdy grosz - dodaje.
Z wyliczeń ekspertów z branży energetycznej wynika, że gotowanie z użyciem prądu jest dużo droższe, niż przy użyciu gazu (nawet o kilkadziesiąt złotych miesięcznie). A kuchenka elektryczna to sprzęt, który zużywa niemal najwięcej energii spośród wszystkich urządzeń AGD, prawie tyle samo, co pralka, telewizor i radio razem wzięte. Jest niewiele mniej energochłonna niż pracująca 24 godziny na dobę lodówka z zamrażarką.
- Bezpieczeństwo jest ważne, ale kto powiedział, że urządzenia na prąd je gwarantują? Przecież może dojść do zwarcia i pożaru - mówi Irena Żaba, sąsiadka pani Marii. - Taka wymiana to dla nas zbędne, dodatkowe koszty - podkreśla mieszkanka osiedla Westerplatte w Tarnowie.
- Przed przystąpieniem do modernizacji budynków przeprowadzimy spotkania z mieszkańcami bloków. Wyrażą swoje poglądy w tej kwestii. Jeśli nie będą przychylni pomysłowi, to nie będziemy likwidować instalacji gazowych - przekonuje prezes Sipior.
