FLESZ - Kiedy przestawiamy zegarki?
Incydent rozegrał się blisko centrum Tarnowa na ul. Nadbrzeżnej koło potoku Wątok 21 sierpnia 2019 r. Pokrzywdzeni Mariusz K. i Paweł C. zgłosili na policji, że padli ofiarą brutalnego ataku i że dwóch mężczyzn ich pobiło, groziło nożem, przystawiło ostrze do ciała jednego z pokrzywdzonych i straszyło poderżnięciem gardła.
Napastnicy mieli zabrać ofiarom jedzenie, piwo, zegarek, trzy zapalniczki oraz gotówkę. Za tak postawiony zarzut grożą co najmniej 3 lata więzienia. Obraz brutalnego napadu wyłaniał się z ustaleń policji i prokuratury, ale tarnowski sąd doszedł do innych wniosków.
Okazało się, że pokrzywdzeni tamtego dnia najpierw spotkali Marka R., z którym doszło do scysji i mężczyzna został przez nich poturbowany. Wszyscy uczestnicy nie zdradzają, o co wówczas poszło. Świadkowie widzieli zakrwawionego Marka R., któremu po chwili z pomocą przyszli dwaj oskarżeni 34-letni Robert H. i 32-letni Marcin K. Oni wówczas pobili Mariusza K. i Pawła C.
Pobici pobiegli wówczas do siedziby straży miejskiej, która jest przy tej samej ulicy. Patrol udał się na miejsce i napotkał agresorów, którzy siedzieli na ławce, zostali spisani i puszczeni wolno. Pobici udali się jeszcze na policję, ale dyżury poradził im, by zgłosili doniesienie o przestępstwie, gdy wytrzeźwieją. Tak się stało po kilku godzinach. Dopiero wtedy powiedzieli, że padli ofiarą nie tylko pobicia, ale i brutalnego rozboju z użyciem noża.
Zdaniem sądu to nie była prawda, bo podczas wizyty u straży miejskiej słowem nie zająknęli się o rozboju. Postanowili to zrobić później, by bardziej pogrążyć napastników, którym wówczas groziłaby większa odpowiedzialność karna. Nie uwierzył w tym zakresie w relację pokrzywdzonego Roberta H. Po sprawdzeniu monitoringu w sklepie, w którym przed zajściem mężczyzna robił zakupy, okazało się, że niczego tam nie kupił, a on twierdził inaczej. To podważało treść jego zeznań.
Pokrzywdzony zmieniał też relację na temat użycia noża przez sprawców dlatego sąd uznał, że nie ma dowodów, że doszło do zaboru mienia z użyciem noża. Są dowody, że doszło do pobicia pokrzywdzonych i to nie była bójka, bo jest wyraźny podział na atakowanych i atakujących, którymi byli obaj oskarżeni. To obciążenie miało charakter instrumentalny - zauważył sąd. Na skutek tych zeznań pokrzywdzonych oskarżeni trafili na kilka miesięcy do aresztu tymczasowego.
Robert H. przyznał się do pobicia, jego kolega już nie. Paweł C. twierdził, że niczego nie pamięta, tak był pijany. Sąd wymierzył mu łagodniejszą karę, choć musi iść na 3 miesiące do więzienia, bo jak pisze sąd, to ma być rodzaj surowej przestrogi dla niekaranego do tej pory oskarżonego.
Rok odsiadki ma za to Robert H., ale sąd nie przyjął, by mężczyzna, mimo wcześniejszych skazań, odpowiadał w warunkach recydywy, faktycznie zakład karny opuścił kilkanaście miesięcy przed zdarzeniem.
W apelacjach oskarżeni chcieli łagodniejszych kar i uchylenia zakazu zbliżania się do pokrzywdzonego, ale Sąd Apelacyjny w Krakowie wyroku im jednak nie zmienił.
- Te ZNAKI ZODIAKU będą obrzydliwie BOGATE
- Kto nie może wziąć ślubu kościelnego? Oto przypadki, gdy ksiądz odmówi narzeczonym
- Pod Krakowem powstaje niesamowity kościół w kształcie... korony!
- Celebryci pokochali śluby w górach! Zobaczcie kto i gdzie się żenił
- Budowa nowego odcinka S7 na północ od Krakowa. Koniec prac coraz bliżej
