- Czuję się usatysfakcjonowany, choć nie szukam zemsty - mówił po wyroku brytyjskim dziennikarzom Paul Kohler napadnięty przez bandytów z Polski.
Do dziś mężczyzna ma problemy z uszkodzonym okiem, musiał przejść operację rekonstrukcji twarzy.
Dlaczego sprawcy wybrali na ofiarę właśnie kierownika katedry prawa w londyńskiej Szkole Studiów Azjatyckich i Afrykańskich?
Prawdopodobnie uznali, że Paul Kohler - także adwokat i właściciel nocnego klubu, jest wyjątkowo majętny, o czym świadczyć mógł jego okazały dom. Tak mówiła jedna z wersji przyjętych przez angielskich śledczych.
- Być może też pomylili adres, pod którym mieli wyegzekwować dług - zaznaczyła sędzia Susan Tapping z Kingston Crown Court. Dla niej bandyci byli bowiem gangsterami zajmującymi się odzyskiwaniem długu na zlecenie. Profesor mógł stać się przypadkowym celem.
Z powodu bandziorów z Polski - 55-letni prof. Paul Kohler nie zapomni do końca życia daty 11 sierpnia ubiegłego roku. Dochodziła godzina 22, kiedy usłyszał, że ktoś dobija się do drzwi jego domu. Uchylił je, a wtedy do środka wtargnęło czterech młodych i silnych osobników. Bandyci twarze mieli zasłonięte chustami. Na dłonie naciągnęli niebieskie, lateksowe rękawiczki. Jeden krzyknął do ofiary: "Gdzie masz pieniądze?".
Według relacjonujących proces brytyjskich dziennikarzy Paul Kohler zdążył tylko odkrzyknąć: "Trafiliście pod zły adres".
Szans na wyjaśnienia i obronę jednak nie dostał. Został powalony na podłogę. Jeden z napastników usiadł na nim i uderzałgo w twarz. Kolejny kopał go w głowę.
Kohler doznał uszkodzenia gałki ocznej, miał pękniętą kość oczodołu, złamany nos i szczękę. Cudem uszedł z życiem. Jego córka Eloise, słysząc co się dzieje, wezwała policję. Stróże prawa błyskawicznie zjawili się na miejscu. Szybko zatrzymali trzech bandytów.
Ofiara brutalnego napadu trafiła do szpitala, gdzie przeszła skomplikowane operacje rekonstrukcji twarzy. Do dziś przechodzi rehabilitację.
Najdłużej obławie wymykał się tarnowianin Oskar P. Scotland Yard wysłał za nim międzynarodowy list gończy. Podejrzewano, że zbiegł do Polski, do rodzinnego miasta. Dlatego miejsce jego pobytu próbowała ustalić również małopolska policja.
Przestępcę namierzono jednak w miasteczku Leominster, kilkaset kilometrów od Londynu.