W górach, choć mamy drugą połowę grudnia, śniegu jak na lekarstwo. A i mrozów za dużych nie ma. Morskie Oko i inne tatrzańskie stawy zaczęły powoli zamarzać. Jednak lód na stawach jest bardzo cienki. - Wchodzenie na taką taflę może skończyć się tragicznie – zaznacza Jan Krzeptowski-Sabała z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Tymczasem w ostatnich dniach można było już zaobserwować ludzi spacerujących po cienkiej lodowej tafli głównie Morskiego Oka. - Lód nie jest gruby, w każdej chwili może się pod ciężarem człowieka załamać. Jest to bardzo niebezpieczne. Nawet kilka metrów od brzegu można wpaść do głębokiej na kilka metrów zimnej wody – dodaje pracownik Tatrzańskiego Parku Narodowego.
To z kolei może skończyć się tragicznie. Woda, która ma temperaturę poniżej czterech stopni, może spowodować błyskawiczne wychłodzenie organizmu. - Wpadnięcie do takiego stawu, do takiej wody, może niestety zakończyć się tragicznie. Poszkodowanemu grozi bowiem hipotermia i śmierć – dodaje Andrzej Marasek, ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Na dodatek akcja ratunkowa w takich warunkach jest bardzo trudna. Dlatego może okazać się ona zbyt długa, by uratować życie topiącego się.
Turystów wybierających się do Morskiego Oka ostrzega TPN poprzez komunikaty turystyczne, jak również pracownicy terenowi parku, którzy pełnią tam dyżury. Jak niestety widać, nie zawsze to pomaga. W ubiegły weekend pracownicy TPN w ciągu jednego dnia przegonili aż 70 osób z tafli Morskiego Oka. - Ludzie zachowywali się jak barany. Wejdzie jeden, a za nim idą inni. Nikt nie myśli, że to śmiertelnie niebezpieczne - mówił jeden z przyrodników.
Sytuacja szybko na Morskim Oku się nie zmieni. Na razie bowiem w górach nie ma wielkich mrozów i prognozy ich nie pokazują.
