https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Teatralny kryzys w Krakowie? Nieprawda! Oto najlepsze spektakle 2024 roku. Zobaczcie nasz ranking

Anna Piątkowska
"Proszę państwa, Wyspiański umiera"
"Proszę państwa, Wyspiański umiera" fot. Bartek Barczyk
To nieprawda, jak głosi plotka, że na krakowskich scenach zapanował marazm. W minionym roku zaserwowały kilka naprawdę dobrych przedstawień, choć prawdą jest, że o zdecydowanej większości produkcji teatralnych nie będziemy zbyt długo pamiętać, po kilku za to na dłużej pozostanie niesmak. Ot krótka lista tych, których warto nie przegapić.

"Proszę państwa, Wyspiański umiera!”, Teatr im. Słowackiego, reżyseria Agata Duda-Gracz

Na taki spektakl czekałam! Agata Duda-Gracz zrobiła przedstawienie, które rozsadza ramy sceny, pozostając jednocześnie intymną historią odchodzenia.

Wiodącym tematem jest plotka, osąd i to, co po człowieku zostaje. A ta głosi, że Wyspiański umiera. Na żelaznym łóżku na scenie. Na tej scenie. I w tym teatrze (także poza sceną, świetny pomysł, by wyprowadzić spektakl poza jej ramy). A w głowie przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. I koledzy z dzieciństwa, i twórczość, i Kraków sto lat później ze smokami z Budżetu Obywatelskiego ustawianymi na mieście.

Agata Duda-Gracz zatrzymuje ostatnie chwile życia Wyspiańskiego. To, co widzimy na scenie, dzieje się w jego głowie (wspaniały pomysł scenograficzny - pustej sceny). W ostatnich chwilach czuwa nad nim muza Malczewskiego i matka, która osierociła Wyspiańskiego w dzieciństwie, prowadzi go w tej ostatniej drodze, jak Wergiliusz Dantego.

W ostatniej chwili życia przychodzą Wyspiańskiemu do głowy osoby, które były ważne w jego życiu: matka, dzieci, ciotka z wujem, którzy go wychowywali, przyjaciele Lucjan Rydel, Józef Mehoffer, mistrz Jan Matejko, artyści, którzy wcielali się w role w Weselu, Ludwik Solski, z którym Wyspiański przegrał w konkursie na dyrektora Teatru Słowackiego. Pojawiają się też ludzie teatru, którzy przyjdą po nim: Kantor, Grzegorzewski, Krystian Lupa, Bartosz Szydłowski i Piotr Augustyniak - każdy z nich ma swoją teorię na temat Wyspiańskiego - doskonała scena. Mieszają się urywane sceny z życia, wyobraźni, ze sztuki - misz masz jaki może być tym w tunelu w drodze do światła

Co nam zostało z Wyspiańskiego-artysty i jak bardzo się wciąż z nim zmagamy? Jakie zostawił dziedzictwo Wyspiański-człowiek? O co się tak z nim mocujemy? Pytań reżyserka stawia wiele, a forma raz lekka, raz dramatyczna co rusz wybija z tropów.

"Wesele", Teatr im. Słowackiego, reżyseria Maja Kleczewska

Po głośnych „Dziadach” Maja Kleczewska zrealizowała w ubiegłym roku w Teatrze Słowackiego kolejny polski arcydramat – „Wesele” Wyspiańskiego. Przedstawienie zdecydowanie było wydarzeniem teatralnym sezonu w Krakowie.

Wyspiański napisał dramat nazywany arcypolskim, odmalował naszą duszę i kompleksy, wywlekł traumy, pokazał rany. Maja Kleczewska zrobiła spektakl, w którym o Polsce mówi z perspektywą 120 lat historii, jaka dzieli jest spektakl od powstania sztuki. W XXI wieku naszą narodową ranę widzi w nieprzepracowanej traumie stosunków polsko-żydowskich, w Holokauście. I z jednej strony bronowicka chata staje się kryjówką dla Żydów, z drugiej strzela do nich polski żołnierz (wyklęty). No i Rachela.

Jeśli u Wyspiańskiego Rachela jest postacią, która wprowadza do dramatu duchy, u Mai Kleczewskiej dzieje się to do kwadratu i bardziej dosłownie. Najpierw, jak chciał Wyspiański, dziewczyna zjawia się w czarnej sukni z rozwianym włosem na weselu - w dramacie to ona dostrzega Chochoła i namawia Państwa Młodych, by go zaprosili, sama zaś wychodzi i znika w listopadowej nocy. W przedstawieniu Mai Kleczewskiej Rachela powraca ocalała z Holocaustu. W postać tę w premierowym spektaklu wcieliła się Dominika Bednarczyk - ta sama, której reżyserka powierzyła rolę Konrada w swoich "Dziadach". Kiedy Rachela ponownie pojawia się na scenie z obciętymi na krótko włosami, zgwałcona, w poplamionej krwią koszuli przywołuje na myśl właśnie Konrada, który o kulach idzie przez scenę.

Podobnie jak w "Dziadach", gdzie Kleczewska oddała głos kobietom, taki i w "Weselu" to one mówią najsilniejszym głosem. Kobietą jest Wernyhora i Chochoł.

fot. Bartek Barczyk

„Amadeusz”, Teatr Nowy Proxima, reżyseria Piotr Sieklucki

Temat znany m.in. z filmu "Amadeusz" Miloša Formana został fenomenalnie zagrany przez krakowskich aktorów na mikroskopijnej scenie na Kazimierzu. Wolfgang Amadeusz Mozart w spektaklu Teatru Nowego Proxima to genialny i niegrzeczny chłopak, buntujący się wobec tego, co zastaje w muzyce. Spektakl na podstawie dramatu Petera Shaffera „Amadeusz” w nowym przekładzie Macieja Stroińskiego to znana opowieść o genialnym muzyku osnuta na życiorysach Mozarta i Antonio Salieriego. .

Spektakl Teatru Nowego Proxima jest nie tylko opowieścią o wielkim muzycznym talencie młodziutkiego artysty, który próbuje podbić operowy Wiedeń, ale także o zawiści i dworskich intrygach. Jest próbą zbliżenia się do geniuszu Mozarta, który swoim zachowaniem, alkoholowym uzależnieniem, ale przede wszystkim talentem przekraczającym granice w sztuce – nie przystawał do świata.

„Amadeusz” to powrót na scenę – w świetnym stylu – Jerzego Fedorowicza, ale na deskach Teatru Nowego świetne role zagrali także Vitalik Havryla wcielający się z Mozarta, Marcin Kalisz jako młody Salieri i dwaj Venticelli - Michał Sienkiewicz i Alex Spisak.

fot. Anna Kaczmarz

„Latający potwór spaghetti”, Teatr Łaźnia Nowa, reżyseria Mateusz Pakuła

Kolejne zrealizowane w Krakowie przedstawienie Mateusza Pakuły i będzie to - po „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” - kolejny hit.

Rzecz się dzieje w poczekalni. Tu ludzie trafiają po śmierci, czekając na przydział do piekielnych kręgów. Tu odbywa się też „próba odbicia” delikwenta przez tych z jasnej strony mocy. Delikwentem jest Bobby Henderson, założyciel Kościoła Latającego Potwora Spaghetti. W tej poczekalni wita go sam Szatan, można mówić też Szati czy Diablo (świetny Szymon Mysłakowski tez na załączonym obrazku), z tym, że Bobby nie wierzy w żadną spotkaną tam postać, choć wszystko to mogłoby się zdarzyć, bo dlaczego nie.

Jest śmiesznie – co warto podkreślić, bo rozśmieszenie bez ocierania się o przesadę i żenadę wydaje się być niezwykle trudne dla teatralnych twórców - świetnie muzycznie, a Mateusz Pakuła, prowokuje sporo pytań, których być może jeszcze sobie ktoś nie postawił.

Fot. Alicja Antoszczyk

„Państwo”, Teatr im. Słowackiego/Nationaltheater Mannheim, reżyseria Jan Klata

Zdania na temat tego, co Jan Klata wystawił w Teatrze Słowackiego były po premierze mocno podzielone, zrobił to bardzo w swoim stylu.

Platońska jaskinia i cienie idei, filozoficzne rozważania o sprawiedliwości po starogrecku w neonowej, cyfrowej scenografii, aktorzy w popkulturowych kostiumach w zderzeniu ze starożytną greką! I mocna muzyka, jak u Klaty zazwyczaj.

Warto docenić ogromny wysiłek aktorów, którzy mówią językiem, którego nie usłyszysz w żadnym zakątku świata. (A reżyser mówił: zarzucają mi, że nie robię tak, jak jest napisane. To tym razem zrobiłem po bożemu).

Czym jest sprawiedliwość, pytał Platon 2,5 tys. lat temu. Czy idea sprawiedliwości jest jedna czy też podlega interpretacji? Kto może ferować wyroki? Pyta tak samo reżyser w XXI wieku. To przecież w czasach Platona zostały sformułowane najważniejsze idee naszej cywilizacji. To wtedy też narodził się teatr.

Surowa obrona Sokratesa jest jednocześnie sceną niezwykle wyrazistą. Sam Sokrates, czy raczej u Klaty osoba Sokratejska, w wykonaniu Dominiki Bednarczyk (wspaniała jako Konrad w „Dziadach” Mai Kleczewakiej) i Karoliny Kazoń (zachwycająca Danuta Wałęsa w „1989” Katarzyny Szyngiery, zwłaszcza w scenie, gdy odbiera Nobla).

fot. Bartek Barczyk

„Niebieski ptak”, Teatr Groteska, reżyseria Ulija Bilinska

Dawno nie byłam w teatrze dla dzieci i trochę stanęłam na kolorowych kostiumach i wykładaniu kawy na ławę, być może dlatego tak bardzo zachwycił mnie „Niebieski ptak”. Spektakl wg. dramatu belgijskiego noblisty Maurice’a Maeterlincka

To rzecz o tym, jak dwójka rodzeństwa wyrusza na poszukiwanie Niebieskiego ptaka - dla każdego może on być czymś innym. Może być szczęściem. Ulotnym i trudnym do znalezienia, można trafiać na złudy i zwidy, pełno przeszkód i pułapek - wiadomo. Przez Noc i Krainę Wspomnień dzieci prowadzi Światło. Tu trafiają m.in. do świata czasu rządzonego przez zegar (bardzo ciekawie zrealizowane sceny)

„Niebieski Ptak” w reżyserii Ukrainki Uliji Bilinskiej to przepiękny i magiczny teatr. Scena żyje tu wieloma planami z niesamowitymi lalkami stworzonymi przez Juliję Skuratovą i aktorami Groteski. Do tego fenomenalne światła. Naprawdę magia!

Muzyka Tomasza Lewandowskiego do oddzielny temat. Spokojnie można się wybrać na to przedstawienie dla samej muzyki.

„Niebieski ptak” jest w repertuarze dziecięcym, rekomendowany od 10 roku, ale jest to po prostu dobry teatr.

WOJCIECH MATUSIK / POLSKAPRESS

„Dziwny przypadek psa nocną porą”, Teatr Groteska, reżyseria Agata Biziuk-Brajczewska

Spektakl jest przeniesioną na scenę nowelą Marka Haddona w adaptacji scenicznej Simon Stephens.

Bohaterem spektaklu jest Christopher Boone, piętnastoletni chłopiec z zespołem Aspergera, który pewnego poranka znajduje martwego psa sąsiadki i postanawia odkryć, kto jest sprawcą. Nigdy dotąd nie opuścił sam ulicy, przy której mieszka, ale by rozwiązać zagadkę wyrusza w przerażającą podróż, która wywróci jego świat do góry nogami… Przy okazji rozwiązywania kryminalnej zagadki, Christopher rozwiązuje bowiem także zagadkę dotyczącą swojego życia i rodziny. W rolę głównego bohatera wciela się Bartłomiej Olszewski kreując z wielka wrażliwością i bez nierzadko goszczącej na scenie przesady postać autystycznego chłopca.

Wzruszający i zabawny spektakl, którym reżyserka pokazuje sprawczość osób, którym często jest ona odbierana. Świetna minimalistyczna scenografia Mariki Wojciechowskiej.

fot. Wojciech Matusik

„Nurt”, Teatr Łaźnia Nowa, reżyseria Małgorzata Szydłowska

Tematem swojego reżyserskiego debiutu Małgorzata Szydłowska uczyniła historię odnalezioną za oknem Teatru łaźnia Nowa – gdzie (dosłownie) mieścił się na początku lat 50., kiedy powstawała Nowa Huta jej pierwszy teatr – robotniczy Nurt powołany i prowadzony przez Jana Kurczaba.

Teatr Kurczaba – drewniany barak zbudowany z desek na placu budowy jakim była wówczas Nowa Huta pękał w szwach podczas przedstawień. Kto nie zmieścił się na 300-osobowej widowni zaglądał do teatru oknami. Dosyć szybko władze podjęły bowiem decyzję o budowie sceny z prawdziwego zdarzenia – Teatru Ludowego.

Małgorzata Szydłowska z wielką wrażliwością pochyliła się nad historią teatru Jana Kurczaba zapraszając publiczność do wspólnego odpamiętania nowohuckiej historii. Reżyserka gromadzi widzów usadzając niczym w baraku (deski, błoto, robotnicze ubrania chóru, gumofilce aktorów), który trochę jest robotniczą stołówką za sprawą stolików stojących na scenie, trochę tym błockiem, w którym się taplali. Minimalistyczna, ale sugestywna i ciekawie łącząca dwa plany scenografia to także dzieło Małgorzaty Szydłowskiej.

Usadzeni jak wokół wybiegu dla modelek widzowie obserwują bohaterów tego niezwykłego pokazu: wystrojonych w kostiumy do Gogola – „Martwe dusze” to jedno z przedstawień Nurtu - i gumofilce i Chór Murów w próbie do przedstawienia, Wacek (Tomasz Augustynowicz) i Giga (Hanna Bieluszko) powtarzają po wielekroć swoje kwestie.

„Nurt” to przedstawienie o tym pierwszym nowohuckim teatrze, jego twórcach i aktorach, ale też o samej pamięci i przenikaniu.

Fot. Dawid Ścigalski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska