https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To cenna publikacja o szkole

Marek Podraza
Trzy nauczycielki z ZS w Zagórzanach napisały ciekawą książkę o historii szkoły i wioski. Historia mówi, że o pomoc w budowie szkoły mieszkańcy zwracali się do Józefa Cyrankiewicza

Iwona Jamro, Aneta Motyka i Małgorzata Stępień - nauczycielki z Z S w Zagórzanach, przez dwa lata zbierały materiały do napisania bardzo ciekawej książki pt. "Szczypta teorii i garść historii o Szkole w Zagórzanach". Książka ukazuje nie tylko dzieje szkoły, ale też historię mieszkańców wioski oraz ciekawe wspomnienia uczniów, nauczycieli i osób związanych ze szkołą. - Pomysł na napisanie książki pojawił się ponad dwa lata temu. Przygotowując się do Jubileuszu powstania budynku naszej szkoły - Pomnika 1000-lecia Państwa Polskiego, zmobilizowaliśmy się do zebrania materiałów i przelania ich na papier - wyjaśnia Iwona Jamro, jedna z autorek i dyrektorka szkoły.

Panie żwawo wzięły się do pracy, rozdzieliły między sobą role i zaczęły zbierać materiały do książki.
- Kopalnią wiedzy okazało się szkolne archiwum oraz kroniki. Ponadto sprawozdania, księgi uczniów i to, co nas najbardziej zaciekawiło, cały segregator z urzędową korespondencją Społecznego Komitetu Budowy Szkoły. W grubej teczce znajdowała się pełna dokumentacja tego okresu, i to z bardzo cennymi pismami. Wielką pomoc okazała nam koleżanka Ewa Zasowska, która opracowała dział o historii szkoły, której początki sięgają 1856 roku- mówi Małgorzata Stępień.

Szkoła mieściła się wówczas w jednej izdebce na organistówce. Gdy wprowadzono obowiązkową szkołę powszechną, na rodziców, którzy nie posyłali dzieci do szkoły, nakładano kary - 6 złotych.
Książka składa się z siedmiu rozdziałów i jest pierwszą tego typu publikacją historyczną.
- Wspierały nas także dzieci, które przynosiły stare fotografie, wspomnienia swoich dziadków czy nawet świadectwa szkolne sprzed II wojny światowej - mówi Aneta Motyka.

Bardzo cenny jest rozdział związany z zawiązaniem Społecznego Komitetu Budowy Szkoły i jego działaniami. Na jego czele stanął Marian Rolak, który notował wszystkie działania komitetu. Najważniejszym jego celem było zebranie funduszy oraz materiałów na budowę szkoły.

- Komitet wysyłał dziesiątki próśb o wsparcie i pomoc, a wśród adresatów byli nawet premier Józef Cyrankiewicz, wicepremier Piotr Jaroszewicz czy ówczesny minister oświaty Władysław Bieńkowski. Trzeba przyznać, że Marianowi Rolakowi i członkom komitetu nie brakowało ani pomysłowości, ani odwagi w pokonywaniu trudności - wyjaśnia Małgorzata Stępień.

Wiele osób i instytucji odmawiało pomocy, ale wielu też pomagało. Jako pierwsi wsparli budowę szkoły górnicy z KWK Wujek z Katowic, którzy ofiarowali szkole dziesięć tysięcy sztuk cegły. - Pisał o tym nawet 27 lutego 1959 roku Express Wieczorny w artykule pt. Dobry "Wujek" z Katowic dopomoże rzeszowskiej wsi w budowie szkoły. Wiedziałyśmy o takim fakcie. Niesłychanym zaskoczeniem jednak było odnalezienie wycinka z gazety w dokumentach komitetu. Wiele o tamtych czasach opowiedział mi mój teść Tomasz Jamro, który był kierownikiem budowy. Dziennie na placu budowy naszej szkoły było około 40 osób, a wśród nich pracował nawet żołnierz z Białorusi - wyjaśnia Iwona Jamro.

Wielkie było rozczarowanie komitetu, gdy w marcu okazało, że z podwórza szkolnego skradziono 1200 sztuk cegły. Komitet zawiadomił milicję i prosił o "przeprowadzenie śledztwa w celu wykrycia i ukarania przykładnego złoczyńcy". W wiosce uruchomiono nawet własną produkcję cegły, a w budowę szkoły włączyła się cała wieś. - Niesłychanie interesujące są spisy mieszkańców, którzy ofiarnie pracowali przy budowie, przewozie ziemi, załadunku czy przeładunku materiałów. Te osoby znalazły swoje miejsce w książce. Nasza pani sprzątaczka odnalazła tam swoją teściową Annę Kwaśnik, która parą koni z furmanką pracowała cały dzień przy przewozie ziemi - mówi Małgorzata Stępień.

Nowa szkoła została otwarta 30 sierpnia 1964 r. Uczęszczało do niej wówczas 289 dzieci i nadano jej imię generała Karola Świerczewskiego. Patronował on szkole do 1990 roku, kiedy to rodzice wystąpili z wnioskiem o likwidację imienia szkoły i szkoła została bez patrona aż do 2014 roku. Specjalny rozdział poświęcony jest sukcesom uczniów, są też wykazy nauczycieli i uczniów od 1962 roku oraz zdjęcia, te starsze czarno-białe i kolorowe.

Najciekawsze są jednak wspomnienia uczniów czy byłych nauczycieli. Janina Osińska, emerytowana nauczycielka, tak wspomina w książce ten czas. Pracowała w starej oraz nowej szkole w latach 1951- 1967. - Stary budynek był za mały. W salach panowało takie zimno, że nocą atrament zamarzał w kałamarzach. Dzisiaj bardzo ciekawym wydarzeniem z tamtych lat może wydawać się akcja poszukiwania stonki ziemniaczanej. Uczniowie pod opieką nauczycieli przeszukiwali pola, bo pragnęli obiecanej nagrody - wspomina Janina Osińska.

Autorki książki zgodnie podkreślają, że po jubileuszu pojawiły się nowe pomysły. - Część opracowanych materiałów nie zmieściła się w tym formacie. Wiele osób chce też podzielić się wspomnieniami z historii szkoły i być może pojawi się za jakiś czas nowe i uzupełnione wydanie. Książkę bowiem zamawiają całe rodziny oraz absolwenci szkoły rozsiani po całym świecie. Cieszymy się, że udało się nam dotrzeć do Tadzia Kroka. Przybył na nasze uroczystości. Chyba pierwszy raz od czasu, gdy go aresztowano w naszej szkole. Obiecał spotkać się z młodzieżą - mówi na koniec Iwona Jamro.

W książce są też wspomnienia o Tadeuszu Kroku, który uczył w tej szkole w latach 1981- 1984 i na oczach dzieci został wyprowadzony przez Służbę Bezpieczeństwa. Pani Lidia Klimek, obecna dyrektorka przedszkola w Zagórzanach, dokładnie pamięta ten czas. Opisała to w swoich wspomnieniach. Miała być akurat akademia z okazji Dnia Kobiet, którą z dziećmi przygotowywał Tadeusz Krok.

- Pamiętam bardzo to przygnębiające wydarzenie, które miało miejsce 8 marca 1984r... Gdy o tym opowiadam, a teraz gdy o tym piszę, mam gęsią skórkę. Ktoś doniósł na Tadka, że kolportuje nielegalne gazetki. Został aresztowany. Pamiętam młodzież w oknach krzyczącą " Wypuśćcie naszego Pana" i ten dziwny orszak idący wzdłuż szkoły: w środku Tadek w kajdankach, obok dwóch panów, a z tyłu trzeci, który niósł … gitarę. Akademia się nie odbyła . Nie było czego świętować- wspomina Lidia Klimek.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska