Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nasz Człowiek Roku 2014

Halina Gajda
Jan Hyra, przewodnik po cerkwi w Kwiatoniu został laureatem plebiscytu ,,Gazety Krakowskiej". Świątyni poświęca czas pracy, ale i prywatny. Kto tylko pojawi się w cerkwi, może na niego liczyć.

Miał być mechanikiem, został przewodnikiem, i na dodatek Człowiekiem Roku 2014 w plebiscycie ,,Gazety Krakowskiej". Jan Hyra, bo o nim mowa, statuetkę trzyma na komodzie w salonie. Z trudem ukrywa zadowolenie. - Moje przewodnickie ego zostało mile połechtane - mówi ze śmiechem.Przygodę z "przewodnikowaniem" zaczął jeszcze w szkole. Powodów było kilka - młoda, atrakcyjna wychowawczyni w męskiej klasie, która z łatwością dała się namówić na klasowe wycieczki i zamiłowanie do historii. - Co nie zmienia faktu, że egzamin na przewodnika oblałem. Dokładnie na pytaniu o to, ile schodów wiedzie na szczyt ratusza w Bieczu - opowiada. Liczby nie poznał do dzisiaj, za to dokładnie wie, ile gontów jest na cerkwi w Kwiatoniu. Co do sztuki zresztą - 66 tysięcy. - Nie liczyłem na piechotę wspinając się po ścianach. Po prostu, gdy górale przywieźli gont, było 1100 wiązek, a w każdej kopa, czyli sześćdziesiąt. Rachunek jest więc prosty - zdradza.

Jego przygoda z cerkwią trwa od 1988 roku. Wówczas Kwiatoniu pojawili się prof. Ryszard Brykowski oraz Zygmunt Lewczuk, konserwator zabytków. Robili inwentaryzację. Potrzebowali miejsca na nocleg. - To były długie, nocne Polaków rozmowy - wspomina dzisiaj. Na początku lat dziewięćdziesiątych zaczął się generalny remont cerkwi. Hyra pomagał w gromadzeniu dokumentacji. To były pierwsze kroki ku przewodnikowaniu. Sława cerkwi w Kwiatoniu niesie się na... Wyspę Wielkanocną. - W minionym roku oprowadzałem ośmioosobową delegację mieszkańców tejże Wyspy. Uprzedzając pytanie - mieli tłumacza, który komunikował się z nimi po angielsku, tłumaczył również wszystko, co opowiadałem - wspomina. - Byli pod wrażeniem, aczkolwiek nie powstrzymałem się od pytania jak trafili do Kwiatonia. Okazało się, że byli z delegacją w Paryżu, stamtąd w jakiejś sprawie przyjechali do Warszawy, a tam ktoś polecił im szlak zabytków Unesco - dodaje.

W 2013 roku cerkiew odwiedziło 26 tysięcy osób, w majowy trzydniowy weekend przyjechało ponad trzy tysiące zwiedzających. Każdemu poświęca tyle czasu, ile potrzebują. - Pytają o wszystko, czasem potrafią zaskoczyć dociekliwością czy wiedzą przez siebie posiadaną. Historia o tym, jak jedna z pań zapytała, czym myjemy podłogę w cerkwi jest już anegdotą, tak samo jak to, że przez starsze małżeństwo zostałem wzięty za księdza. Zwracali się do mnie: proszę pana popa - śmieje się. Pośród gości był między innymi prof. Marian Pokropek, etnograf, pracownik Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego, założyciel Muzeum Polskiej Sztuki Ludowej w Otrębusach. Ponieważ zbyt dobrze nie znał rzeczonego profesora, do wykładu o historii cerkwi podszedł bez większego zdenerwowania. - Wysłuchał, co miałem do powiedzenia, wiele informacji pouzupełniał po czym przedstawił się - mnie z lekka ścierpła skóra - oznajmił z całą stanowczością: młody człowieku, u mnie zdałbyś na piątkę - opowiada.

Łatwiej byłoby mu wymienić miejsca, w których nie szukał informacji o cerkwi, niż te które dokładnie przewertował. Nie można ludzi zasypywać datami, nazwiskami czy faktami, bo uciekną, albo więcej nie wrócą. Serwuje im więc opowieść o tym, jak to pewnej wiosny królowa Jadwiga wybrała się na majówkę, i jak trafiła na dużą polanę, która tonęła w kwiatach mniszka lekarskiego popularnie zwanego mleczem. Królowa, nie mogąc wyjść z zachwytu postanowiła, że założy w tym miejscu osadę i nazwie ją Kwiatów Toń. Albo inną, o tym, w jaki sposób cieśle pracowali przy budowie cerkwi, wyciągając kłodę jodłowego drewna na specjalne kozły. Jeden z mężczyzn stawał na przecinanej kłodzie, a dwaj stawali pod nią, by ciągnąć piłę od dołu... Uroczysta gala i wręczenie statuetek odbyło się w miniony piątek w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. Laureatów oklaskiwała kapituła, a w niej: przewodniczący kapituły prof. Józef Lipiec, prof. Jerzy Sadowski, kardiochirurg, ks. inf. dr Bronisław Fidelus, wikariusz generalny kurii krakowskiej, dr Krzysztof Pawłowski, prezydent Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu oraz Małgorzata Cetera-Bulka, prezes Polskapresse Oddział Prasa Krakowska, Wojciech Harpula - redaktor naczelny ,,Gazety Krakowskiej" i Teresa Brandys - kierownik Działu Dodatków i Poradników w ,,Gazecie Krakowskiej". Był również Wojciech Kozak, wicemarszałek województwa.

- Dziękuję państwu za wspaniałą postawę. Nie mam wątpliwości, że państwa dokonania upiększają całą Małopolskę. Sprawiają, że staje się ona miejscem, w którym dobrze się pracuje, żyje i odpoczywa - mówił. Pośród wyróżnionych tytułem był również aktor Jerzy Trela. - Opowiadał o swoich szkolnych perypetiach. Mógłbym go sparafrazować: o cerkwi głównie opowiadam, bo pisząc robiłbym straszne byki - dowcipkuje Jan Hyra. Tytuł Człowieka Roku nie jest wodą sodową, nie uderzył mu do głowy. Jeszcze bardziej zmobilizował do pracy zwłaszcza, że w tym roku planowa jest m.in. odnowa złoceń na carskich wrotach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska