- Nie ma co ukrywać, że naszym podstawowym zadaniem było, żeby nie stracić bramki. Wiedzieliśmy, że Wisła może jest zraniona, ale ciągle ma spory potencjał w osobach Meliksona, Ilieva czy Genkowa. Z tego powodu chcieliśmy się skoncentrować na wyniku 0:0 i liczyć na ewentualną kontrę - powiedział Tomasz Frankowski, piłkarz Jagiellonii Białystok po meczu z Wisła Kraków.
- Obawy o wynik były cały czas. O ile w pierwszej połowie jeszcze utrzymywaliśmy się na połowie Wisły i próbowaliśmy kontrować, to w drugiej części wyglądało to już gorzej. Zahorski jest po kontuzji, Smolarek dołączył do nas niedawno, a ja też mam już 38 lat, więc ta nasza siła ofensywna nie była w pewnym momencie najwyższa. Wejście Dżalamidze i Plizgi pozwoliło nam trochę złapać oddech.
- Cieszę się, że zostałem mile przyjęty przez kibiców Wisły. Dla mnie zawsze mecze tutaj są czymś wyjątkowym. Ten tym bardziej, bo jeśli nie trafimy na Wisłę w Pucharze Polski, to był to mój ostatni występ przy ul. Reymonta.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!