Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Gargula. Zdrowy „dziadek” żądny rewanżu

Artur Gac
Tomasz Gargula.
Tomasz Gargula. fot. Michał Gąciarz
41-letni pięściarz Tomasz Gargula analizuje wygraną z innym sądeczaninem Andrzejem Sołdrą.

Starcie z Sołdrą, zakończone Pana niejednogłośnym zwycięstwem na punkty, nie miało prawa się podobać.
Zgoda, stoczyliśmy szarpany pojedynek, w którym nie było zbyt wiele czystego boksu. Niemniej walczy się tak, jak pozwala przeciwnik, a Andrzej niestety obrał taktykę, żeby mnie zamęczyć. Stąd ciągłe klincze i przytrzymywania, czego bardzo żałuję.

Kompletny chaos, akurat w tym pojedynku, był Panu na rękę?
A skąd, ja zawsze preferuję czysty boks. Uwielbiam bić seriami i wchodzić do półdystansu w wymiany ciosów, ale Andrzej prezentuje styl, który uniemożliwia takie boksowanie. Dlatego przyjąłem jego warunki, ponieważ nie miałem z nimi problemu. Skupiłem się, żeby zadać dwa lub trzy silne ciosy, a później czekałem, aż sędzia nas rozdzieli.

Inna sprawa, że w klinczach obaj nie szczędziliście sobie razów, faulując się uderzeniami w tył głowy.
To prawda, walka była nieczysta. Zresztą z dwa razy oberwałem bardzo mocno po gongu, a także zainkasowałem kilka ciosów poniżej pasa, które umknęły uwadze sędziego ringowego. Ponadto od jednego z nieprzepisowych ciosów, zadanego centralnie w ucho, pękł mi bębenek. Oczywiście ja też nie pozostawałem dłużny i na ciosy Andrzeja w tył głowy odpowiadałem tym samym.

Jeśli osiągnie Pan szczytową formę, która jest celem, to o ile będzie Pan lepszy niż w walce z Sołdrą?
Będę w stanie prezentować się dużo, dużo lepiej. Jestem o tym przekonany, bo „czuję” swój organizm i wiem, jak wysoko znajduje się szczyt mojej dyspozycji. Już wyszedłem z ciężkiej choroby, ale droga od bycia zdrowym do zbudowania optymalnej formy, wymaga dłuższego okresu.

Otrzymał Pan propozycję kolejnego pojedynku?
Zadzwonił do mnie promotor Marcin Piwek i zapytał, czy jestem zainteresowany boksowanie na kolejnych galach z dobrymi rywalami. Odparłem, że zdecydowanie tak. Przyjmę każdą propozycję, która będzie uczciwa, to znaczy dobra finansowo i z odpowiednim zapasem czasu na przygotowania pod rywala. Chcę boksować z najlepszymi, przed żadnym bokserem nie stchórzę.

Tyle tylko, że teraz to Pan, po nagłym zakończeniu kariery przez Macieja Miszkinia, jest nieoficjalnym numerem jeden polskiej kategorii superśredniej.
Na papierze tak to wygląda, ale mam nadzieję, że Miszkiń wyjdzie ze mną ponownie zawalczyć. To ciągle młody chłopak, bez problemów zdrowotnych i będący obecnie w najlepszym wieku dla boksera zawodowego. Z kolei ja we wrześniu, a najdalej w październiku, będę naprawdę w znakomitej formie. Moim skromnym zdaniem, jeśli Miszkiń zechce zachować się jak porządny człowiek i prawdziwy sportowiec, to powinien dać mi rewanż. Pół roku temu byłem straszliwie chorym człowiekiem, co ponad wszelką wątpliwość udowodniłem wszystkim niedowiarkom, udostępniając wyniki badań.

Wierzy Pan w tę konfrontację?
Wierzę, bo to był jeden z bodźców, który skłonił mnie do naszej pierwszej walki. Otóż wtedy poinformowałem pana Mariana Kmitę (dyrektor ds. sportu telewizji Polsat - przyp.), że mój organizm, po latach dewastacji w więzieniu, nie wytrzymał obciążeń treningowych i został zajechany. Na moje szczere wyznanie dyrektor Kmita odpowiedział, że zdaje sobie sprawę z mojej sytuacji materialnej i rozumie potrzebę zarobienia pieniędzy. Dodał, abym stoczył ten pojedynek mimo niedyspozycji, a w zamian dał mi słowo, że po dojściu do zdrowia otrzymam szansę rewanżu z Miszkiniem. Ta obietnica była dla mnie czymś bardzo ważnym, bo miałem dramatycznie zawężone pole wyboru. Mogłem wyjść do walki, praktycznie pogodzony z myślą o porażce, ale zarobić pieniądze na utrzymanie rodziny i dalsze leczenie. Alternatywą było podjęcie w ciągu miesiąca innej pracy, więc wolałem dostać po głowie, żeby przedłużyć sobie karierę.

Póki co Miszkiń wbił Panu szpilkę, bo mierzi go, że cały czas mówi Pan o swojej chorobie.
Tak, jestem niedzisiejszy i zawsze będę mówił prawdę. Za szczerość nieraz musiałem cierpieć, ale nie myślę dostrajać się do obecnych czasów, gdy kłamstwo stało się powszechnie akceptowaną normą. A komentującego moją postawę Miszkinia zapraszam do ringu. Jeśli jest mężczyzną, to niech wyjdzie do „starego dziadka” i raz na zawsze pokaże, że jest dużo lepszym pięściarzem ode mnie. Dopiero wtedy, gdy nie dam mu rady będąc w optymalnej formie, uznam jego wyższość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska