- Wygraliście w Opolu czwarty ligowy mecz z rzędu. To pierwsza taka seria w tym sezonie, co pewnie bardzo was cieszy, bo regularność w wygrywaniu umacnia waszą pozycję w tabeli.
- Tak, na pewno cieszy taka seria, ale też mocno nas napędza, żeby ją kontynuować. Bo choć oczywiście to miłe uczucie, gdy wygrywasz cztery mecze z rzędu, to jednak prawda jest taka, że jeszcze w tym sezonie nic nie osiągnęliśmy. Już musimy patrzeć na kolejne mecze. Taka naprawdę chcielibyśmy pociągnąć tę serię do samego końca rozgrywek.
- To też dobry czas dla pana, bo strzela pan bramki, które są po prostu dla drużyny ważne. Najpierw gol w Grodzisku Wlkp. z Wartą, w niedzielę trafienie w Opolu i to bardzo ładne, bo nie jest łatwo zdobyć bramkę strzałem głową z około 12-13 metrów. Takie rozwiązanie tego rzutu rożnego, po którym padł gol było przygotowane?
- Tak, ćwiczyliśmy takie rozwiązanie rzutu rożnego przez cały tydzień. To nie było oczywiście tak, że w tym wszystkim zawsze to ja miałem być zawodnikiem, który uderza. Zasada przy tej wersji kornera była taka, że piłka miała zostać posłana w ten punkt pola karnego, a miał tam być nasz zawodnik. Sam po wcześniejszym wyczyszczeniu krycia przez odpowiedni ruch w polu karnym. Akurat w tej sytuacji tak się złożyło, że tym zawodnikiem byłem ja i udało mi się tę bramkę strzelić.
- Co było przy tym strzale ważniejsze, siła czy precyzja?
- Myślę, że precyzja. Chodziło o to, żeby trafić maksymalnie daleko od zasięgu bramkarza.
- Do bramki dołożył pan tzw. asystę drugiego stopnia, bo to pan chwilę po golu na 1:0 wyprowadził szybki atak, który zakończył się bramką na 2:0 autorstwa Angela Rodado. To był taki moment, w którym poczuliście, że Odra jest trochę oszołomiona stratą gola i można ją szybko skarcić drugi raz?
- Chcieliśmy pójść za ciosem i bardzo się cieszę, że tak nam się to udało jeszcze przed przerwą, że padł ten drugi gol. W drugą połowę niestety weszliśmy zbyt nerwowo, straciliśmy niepotrzebnie gola, ale najważniejsze, że koniec końców „dowieźliśmy” nasze prowadzenie do końcowego gwizdka.
- To skoro pan wspomniał o tym nerwowym wejściu w drugą połowę, o straconym golu, to zapytam trochę prowokacyjnie - czy wygracie wreszcie mecz w taki sposób, żeby kibice nie musieli do ostatnich sekund drżeć o wynik? Pytam o to tym bardziej, że przecież stwarzacie sporo okazji na kolejne bramki, a jednak wygrywacie skromnie.
- Myślę, że jeśli ma to wyglądać tak, jak ostatnio, że będziemy wygrywać wszystkie mecze tylko jedną bramką, ale seria będzie trwała dalej, do samego końca, to nikt się mimo wszystko nie obrazi i może tak być. Takie zwycięstwa też cieszą kibiców i jakoś ten stres, który im fundujemy nam wybaczą. Najważniejsze, żeby mecz po meczu dopisywać do naszego konta trzy punkty.
- To teraz tak bardziej na poważnie. Straciliście co prawda tego gola na początku drugiej połowy, ale jeśli na spokojnie analizować to, co działo się w kolejnych minutach, to w sumie Odrze na wiele już nie pozwoliliście. Opolanie nie stworzyli wielkiego zagrożenia dla wasze bramki. Odbiera pan to jako kolejny plus tego spotkania?
- To prawda, choć ja staram się patrzeć krytycznie na naszą grę i myślę, że to, co zrobiliśmy po przerwie źle, to niepotrzebnie wdaliśmy się w taki sposób gry, jaki chciała Odra. Chodzi przede wszystkim o granie długimi podaniami. Za dużo tego było z naszej strony. Musimy zachować w takich sytuacjach więcej cierpliwości, starać się prezentować swoją grę. Prawdą jest natomiast, że mimo tego wszystkiego to Odra poza golem już rzeczywiście nam zbyt mocno nie zagroziła. Dlatego możemy cieszyć się z wygranej.
- Wisła już na dobre nauczyła się zbierać punkty w meczach, w których jest zdecydowanym faworytem? To był do niedawna wasz problem w takich spotkaniach. Nie potrafiliście ich regularnie wygrywać.
- Jak widać po naszych ostatnich wynikach, lekcja została odrobiona. Postaramy się to kontynuować w kolejnych spotkaniach.
- Kiedy łapie się taką serię, to w szatni następuje coś w rodzaju nakręcania się na kolejne mecze w taki sposób, że chce się więcej i więcej, a każde spotkanie traktuje się jak finał?
- Tak dokładnie jest! W naszej szatni panuje mentalność zwycięzców. A serie zwycięstw rzeczywiście powodują wzajemne nakręcanie się. Tak to działa w każdej drużynie. U nas też. Powiem szczerze, że łapie się też więcej pewności siebie i łatwiej się gra.
- Czyta pan to, co piszą o panu kibice w mediach społecznościowych? Bo ostatnio praktycznie same pochwały… Padają nawet stwierdzenia, że jest pan najlepszym letnim transferem Wisły.
- Nie, ja się staram całkowicie odcinać od mediów, również tych społecznościowych. Nie czytam tego. Oczywiście, znajomi coś tam od czasu do czasu mi podeślą, ale ja wolę się od tego odcinać.
- Zapewnił pan sobie wolne Święta Wielkanocne…
- Niestety tak.
- Może lepiej, że ta żółta kartka, która eliminuje pana z gry w meczu z Pogonią Siedlce przypadła akurat na spotkanie z przedostatnim zespołem tabeli? Oczywiście wiemy doskonale, jaka ta liga jest i że nie można w niej nikogo lekceważyć, ale pewnie gdyby trener Mariusz Jop miał wybierać czy zastąpić pana w meczu z Pogonią czy z zespołami z góry tabeli, to mimo wszystko wybrałby tę pierwszą opcję.
- Przede wszystkim na pewno mecz z Pogonią nie będzie łatwy. Graliśmy teraz z zespołami z dołu tabeli i już to, że wygrywaliśmy te spotkania skromnie, świadczy o tym, że niczego w tej lidze nikt nie da za darmo. Wszystko trzeba wybiegać, wywalczyć. W sobotę koledzy będą musieli wyjść z pełną mobilizacją i zrobić wszystko, żeby wygrać. Nie trzeba nikogo z nas motywować przed takimi meczami. Wiemy, o co toczy się gra. Trener też uczula nas na to, żeby grać po prostu swoją piłkę. A jeśli będziemy grać swoje, to widać po ostatnich czterech meczach, że wyglądamy dobrze, wyglądamy lepiej od rywali. I oby tak było też w sobotę, a ja będę tym razem dopingował chłopaków z boku.
- Wszyscy z czuba tabeli zbierają punkty. Ma pan wrażenie, że trzeba na finiszu rozgrywek wytrzymać ciśnienie, żeby nie wypaść z tej gry?
- Jak widać, nikt nie odpuszcza i nie odpuści. Żeby w tym wyścigu się liczyć, żeby osiągnąć cel, trzeba przede wszystkim koncentrować się na sobie. Wychodzić na każdy kolejny mecz z chęcią wygranej. I my tak robimy.
- Czwarte kolejne zwycięstwo. Wnioski po meczu Wisły Kraków w Opolu
- Czwarta wygrana z rzędu, ale błędów nie brakowało. Oceniamy Wisłę za mecz z Odrą
- Mariusz Jop: Chciałem pogratulować zawodnikom determinacji, tak się osiąga sukcesy
- To już seria zwycięstw! Wisła wygrywa w Opolu. Dwa ciosy przed przerwą wystarczyły
