FLESZ - Poczta Polska szykuje zmiany w nadawaniu listów poleconych
Twórcą przedstawienia jest krakowski reżyser Artur „Baron” Więcek. Znamy go przede wszystkim z kinowych filmów - „Anioł w Krakowie”, „Zakochany anioł” i „Wszystkie kobiety Mateusza”. Ma on także w swym dorobku telewizyjne dokumenty - w tym głośne produkcje „Jegomość Tischner i jego filozofia po góralsku” i „Marek Edelman: Życie. Po prostu”. Tym razem wziął na warsztat wczesną powieść Jerzego Pilcha- „Inne rozkosze”, która ukazała się w 1955 roku.
- Ja znałem się trochę z Jurkiem. Pamiętam jak siadywał w kawiarni Vis a Vis i obserwował przechodzące kobiety. Analizował je dogłębnie - i snuł na tej kanwie swoje marzenia - śmieje się reżyser.
Głównym bohaterem opowieści jest Paweł Kohoutek, czterdziestokilkuletni weterynarz z Wisły, mąż, ojciec, syn i wnuk. Jego monotonny żywot zakłóca nagłe pojawienie się Aktualnej Kobiety, jego ostatniej kochanki, młodej absolwentki polonistyki, zdecydowanej pozostać z nim na zawsze. Przerażony Kohoutek, by uniknąć zdemaskowania, ukrywa niepożądanego gościa na strychu. Nie wie, jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji. W efekcie tej decyzji następuje pasmo komicznych perypetii.
- W tych „Innych rozkoszach” jest coś, z czym ja się mierzę w całej swej twórczości. To pytanie o to, co sprawia, że odrywamy się od ziemi i fruniemy. Ta powieść jest swego rodzajem zapisu gonitwy za marzeniem. Ale stawia też pytanie o to, jakie są tego koszty. To jest pięknie pokazane: bohater książki obsesyjnie pragnie kobiet i ugania się za nimi. Tak naprawdę goni jednak za czymś innym: za wolnością, za marzeniem, za sensem życia - tłumaczy reżyser.
W spektaklu zobaczymy całą plejadę krakowskich aktorów: Tomasza Schimscheinera, Magdalenę Walach, Dominikę Bednarczyk, Marka Litewkę, Annę Tomaszewską, Marię Pawłowską, Andrzeja Roga oraz Edwarda Linde-Lubaszenko.
- Z Tomkiem pracowaliśmy już wiele razy, z kolei z panem Edwardem miałem okazję spotkać się po raz pierwszy. Generalnie to była wspaniała praca, bo oni wszyscy zrobili naprawdę piękne role. Choćby pod tym względem warto obejrzeć ten spektakl - nie tylko w telewizji, ale również w Teatrze STU, gdzie będzie grany po lockdownie - podkreśla reżyser.
