Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczna śmierć Janusza Kuliga. Dziewięć lat bez mistrza

Paulina Korbut
Na rok przed śmiercią. Turniej Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym w Łapanowie. Od lewej: Sebastian Rosicki, Janusz Kulig i Mateusz Rzucidło.
Na rok przed śmiercią. Turniej Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym w Łapanowie. Od lewej: Sebastian Rosicki, Janusz Kulig i Mateusz Rzucidło. archiwum Prywatne w. Rzucidło
W środę kościół w Łapanowie znów wypełnił się po brzegi. Była rodzina, znajomi i kibice do tej pory pamiętający "bączki", które kręcił Janusz Kulig. To już dziewięć lat, jak odszedł

To był piątek. Piątek trzynastego. Słońce dawno już zaszło, sypał mokry śnieg. Jechał sam, właśnie zbliżał się do przejazdu kolejowego w Rzezawie. Przejeżdżał tędy pewnie setki razy - w końcu stąd do jego rodzinnego Łapanowa jest już rzut beretem. Nagle słychać przeciągły sygnał pociągu, pisk hamulców. I huk.

Słyszę, jak gwiżdże

Gdyby można było cofnąć czas - albo lepiej - odwrócić bieg wydarzeń. 13 lutego 2004 roku nigdy by się nie wydarzył. Jaki byłby teraz Janusz Kulig? Miałby więcej zmarszczek w kącikach oczu, kilka siwych włosów nad czołem, jeden czy dwa kilogramy więcej? A może nie. Ale nucić pod nosem i gwizdać na pewno by nie przestał. - Słyszę to do tej pory. My siedzimy w hali, pracujemy przy samochodzie. Nagle słychać gwizdanie, jakąś wesołą melodię i wszyscy wiemy, kto idzie - Janusz. To był jego znak rozpoznawczy - wspomina Wojciech Pischinger, przyjaciel z zespołu rajdowego - Do tej pory się zastanawiam, czy lubił po prostu sobie nucić czy tak nas ostrzegał: "Uwaga, idę, czas wziąć się do roboty" - dodaje z uśmiechem.

Rajdy to niewdzięczna branża. Jak gonią terminy, to nikt nie patrzy na to, czy minęło osiem godzin pracy. Kiedy samochód jest rozgrzebany, to nie można go zostawić i iść do domu. - Janusz widział jednak tę naszą ciężką pracę i potrafił ją docenić. I nie chodzi tu o względy finansowe, ale o szacunek dla czyjegoś trudu. Zwykłe słowo "dziękuję", które jest wypowiedziane z prawdziwą wdzięcznością - dodaje Pischinger.

Mechanik Kuliga do tej pory pamięta przygotowania do rajdu Cypru. Nerwówka i mnóstwo pracy - pod samochodem siedzieli niemal non stop. - Januszowi nie udało się jednak ukończyć tego rajdu. Wyrzuciło go z trasy w przedostatnim oesie. Taki pech! Pamiętam, jak już spakowani siedzieliśmy w hotelu i nagle w holu stanął Janusz. Popatrzył na nas i powiedział: "Przepraszam was, że zmarnowałem te wszystkie dni, które kosztowały was tyle pracy i zdrowia. Przepraszam" - wspomina Wojciech Pischinger.

Taki drugi tata

Marek Handwerker pracował z Kuligiem przez wiele lat. - Czego nigdy nie zapomnę? Jak byliśmy raz na jakichś urodzinach i słyszałem, jak ktoś go zapytał: "Kto to jest? Wszędzie z panem jeździ" i pokazał na mnie. A Janusz zastanowił się i powiedział: "To mój pracownik, przyjaciel, opiekun... wszystko w jednym. Taki mój... drugi tata!". To najpiękniejsze podziękowanie, jakie od niego usłyszałem. Nigdy tego nie zapomnę - wspomina Handwerker.

Wojciech Rzucidło, pasjonat sportów motorowych i założyciel teamu kartingowego w Bochni, nie ma wątpliwości - Janusz Kulig potrafił docenić czyjąś pracę, bo sam do wszystkiego dochodził dzięki licznym wyrzeczeniom. - Dawniej nie było Internetu, początkujący kierowcy nie mieli skąd czerpać informacji. Zawsze jednak można było przyjść do Janusza i o wszystko dopytać. Nie zadzierał nosa. To w jego sklepie kupiłem pierwszy kombinezon, kask i rękawiczki dla syna Mateusza. Kombinezon daliśmy potem innemu kierowcy kartingowemu, ale rękawiczki i kask zostały, na pamiątkę po nim - mówi Rzucidło.

W jego domu na honorowym miejscu stoi też zdjęcie, na którym jest Mateusz, jego kuzyn Sebastian i Janusz Kulig. Zrobione podczas Turnieju Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym w Łapanowie - na rok przed śmiercią mistrza.
- Janusz zawsze chętnie spotykał się z młodzieżą, żeby mówić jej o bezpieczeństwie. Zaangażował się w budowę Miasteczka Komunikacyjnego w Łapanowie, także finansowo. To teraz jeden z jego "żywych pomników" - kończy Zbigniew Kogut, dyrektor Szkoły Podstawowej w Grabiu i organizator TBRD w Łapanowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska