Za Wami trzy mecze tego sezonu. Wszystkie zakończyły się porażkami Sandecji. Drużynie brakuje zgrania?
Przyznam szczerze, że na to pytanie odpowiedź jest oczywista. Drużyna, którą zastałem była w rozsypce. Odeszło trzynastu piłkarzy, po czterech dniach dopadł nas koronawirus, nastąpiły zmiany na kierowniczych stanowiskach, za chwilę graliśmy mecz pucharowy i już w następnym tygodniu ligowy. Sporo się działo, co nie sprzyjało spokojnej pracy jak sam Pan widzi i zapewne wie. Obecnie przygotowujemy się metodą startową, co jest bardzo trudne. Nigdy się z tym jeszcze nie spotkałem. Nie mieliśmy właściwie okresu przygotowawczego, poza „aż” jednym meczem sparingowym. Nie z winy klubu. Do tego wszystkiego dochodzą problemy z potwierdzeniem do gry np. Daniela Dziwniela i powolny powrót do zdrowia graczy po koronawirusie. To cały obraz problemów, ale musimy sobie z tym poradzić. Wiedzieliśmy, że będzie trudno.
Początkiem sierpnia zastąpił Pan duet Piotr Świerczewski-Marcin Jałocha. Jakie się pierwsze wrażenia z pracy przy Kilińskiego?
W klubie panuje bardzo rodzinna atmosfera, co jest rzadko spotykane. Każda osoba, która pracuje w Sandecji robi, co może, by w klubie działo się coraz lepiej. Widać chęć i zaangażowanie u zawodników. Chcą się rozwijać, mają cel. Z każdym tygodniem i miesiącem będzie coraz lepiej. Poza tym nowosądeczanie to bardzo uprzejmi ludzie.
W bieżącym sezonie z Fortuna 1 Ligi spadnie tylko jedna ekipa. Czy można mówić o większym komforcie pracy?
Tak, bo celem na ten sezon jest utrzymanie Sandecji w lidze i przebudowa zespołu. Wszystko po to, by za dwa lata, gdy powstanie tutaj nowy stadion spełniający wszelkie standardy, klub mógł grać już o coś więcej. Obecnie korzystamy więc z tego, że z ligi spadnie jeden zespół.
Dyrektor sportowy Arkadiusz Aleksander postarał się o kilku nowych zawodników. Czy jest Pan zadowolony z dotychczasowych wzmocnień?
Pozyskujemy zawodników na miarę naszych możliwości. W kręgu zainteresowań byli różni piłkarze – jedni chcieli u nas grać, inni nie. Mamy młodą drużynę. Wie Pan ilu mamy młodzieżowców. To przyszłość klubu, za jakiś czas będzie to wartość dodana.
Jedną z nowych twarzy jest pański syn Paweł. Jak to się stało, że trafił pod pańskie skrzydła i jakie to uczucie mieć syna w zespole?
Z jednej strony pozytywne, z drugiej nie. Już w Katowicach była podobna sytuacja. Wówczas Paweł grał tak dobrze, że trafił do Kadry U-20. Nie jest to łatwa sytuacja i dla niego i dla mnie. Jest oceniany ostrzej od innych.
Gdzie należy szukać optymizmu, jeśli mowa o Waszej grze?
W każdym ze spotkań, prócz meczu z ekstraklasowym Rakowem Częstochowa w PP, który był na tamten moment poza naszym zasięgiem, mieliśmy przejawy lepszej gry. Co do Rakowa, ekipa Marka Papszuna potrafiła postawić się Legii Warszawa grając w dziesiątkę... Co do nas, czasami nasza gra wyglądała dobrze w efekcie wejścia na boisko zmienników, a czasami lepiej funkcjonowali gracze pierwszego składu. Tak było w dwóch drugich połowach w lidze. Widać poprawę i tego się trzymamy.
- Wyjątkowe tatuaże znanych sportsmenek. Ich ciała to dzieła sztuki
- Byli piłkarze Wisły zmienili kluby. Lucas, syn Clebera, jest w Grecji
- Miłość do klubu wyrażona na ciele - tatuaże kibiców Wisły
- Wisła Kraków wzmocniła się rzutem na taśmę
- Ci piłkarze Cracovii mają walczyć o tytuł mistrza
- Zobacz, jak wygląda Wisła Kraków po transferowej rewolucji
