https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trenerzy zgodni po meczu rezerw Wisły Kraków z Sandecją Nowy Sącz. Czerwona kartka punktem zwrotnym

Bartosz Karcz
Wisła II Kraków zremisowała z Sandecją Nowy Sącz 1:0. Krakowianie prowadzili do ostatniej akcji meczu w piątej doliczonej minucie gry. Spory wpływ na przebieg spotkania miała czerwona kartka, którą w drugiej połowie dostał Wiktor Szywacz. Zgadzali się tym obaj trenerzy, Łukasz Mierzejewski z Sandecji oraz Bartosz Bąk z Wisły.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Najpierw mecz podsumował Mierzejewski, który powiedział: - Zacznę może od pierwszej połowy, bo nie do końca graliśmy to, co sobie zakładaliśmy przed meczem. Według mnie za mało utrzymywaliśmy się przy piłce, za mało zmienialiśmy centrum gry. Dużo niepotrzebnych strat, których można było uniknąć. Po odbiorze za szybko traciliśmy piłkę i Wisła napędzała się kontrami z tych naszych strat. I to samo na połowie przeciwnika można było jeszcze grać i wykorzystać naszych wahadłowych. Tego dużo nie robiliśmy, a jeśli już zrobiliśmy, to stwarzaliśmy z tej gry sytuacje. Na pewno musimy trochę cierpliwiej grać i analiza pomeczowa będzie głównie na ten temat.

Druga połowa była wyrównana. Wiadomo, była czerwona kartka dla przeciwnika i musiał się cofnąć. Brawo dla chłopaków, że grali do końca o wynik i nagroda przyszła w ostatniej minucie meczu.

Z kolei Bartosz Bąk powiedział: - Uważam, że w pierwszej połowie realizowaliśmy bardzo dobrze nasze założenia. Wiedzieliśmy, że Sandecja podejdzie do nas bardzo blisko, jeden na jeden. Przy otwarciu gry chcieliśmy ich wahadłowych zawodników trochę odepchnąć od naszych bocznych obrońców dłuższym podaniem. To nam się udawało, ale niestety nie zbieraliśmy „drugiej piłki” i było mało korzyści z tej gry. Jednak brawa dla chłopaków, kiedy przeszliśmy do budowania wysokiego, kiedy mogliśmy złapać naszą strukturę, uważam, że Sandecja w pierwszej połowie głównie kreowała swoje momenty głównie z tego, gdy traciliśmy piłkę pomiędzy liniami. Jednak od piętnastej minuty ten mecz był nie do końca pod naszą kompletną kontrolą, ale realizowaliśmy założenia w naszym modelu gry. Posiadaliśmy piłkę, z tego kreowaliśmy sytuacje. Zdobyliśmy jedną bramkę. Później mieliśmy rzut karny, który mogliśmy zamienić na 2:0 i schodzić na przerwę ze spokojnymi głowami. Druga część spotkania – również uważam, że początek należał do nas. Do momentu, gdy Wiktor Szywacz zobaczył drugą żółtą kartkę. Musieliśmy się bronić. Graliśmy jednego zawodnika mniej. Broniliśmy się skutecznie do ostatniej akcji meczu. Stały fragment gry, jakim był wyrzut z autu. Dostajemy bramkę na 1:1 i kolejny raz nas boli moment, w którym tracimy bramkę. Dlatego uważam, że ten mecz rozgrywaliśmy bardzo dobrze do czerwonej kartki, jeśli chodzi o fazę atakowania. Po czerwonej kartce zawodnicy byli świadomi tego, że muszą zostawić serce na boisku jeśli chodzi o bronienie. Bronili skutecznie. Jeden moment nieuwagi i tracimy ponownie dwa punkty.

Wisła wygraną straciła w podobnych okolicznościach jak w poprzedniej kolejce. Wtedy też w ostatniej akcji meczu gola strzeliła jej Świdniczanka i z prowadzenia 3:2 zrobiło się 3:3. Trener Bartosz Bąk podkreśla jednak, że to dwa zupełnie inne przypadki: - Patrząc przez kontekst obu spotkań, to były zupełnie różne sytuacje. W meczu ze Świdniczanką prowadziliśmy 3:0 i tutaj zgoda w stu procentach. Powinniśmy przy wyniku 3:0, będą w komplecie, trzymać piłkę, budować akcje, nie oddawać jej przeciwnikowi. Tutaj kontekst był zupełnie inny. Nie chcieliśmy robić wysokiego pressingu, wiedząc, że mamy jednego zawodnika mniej. Chcieliśmy skutecznie bronić. Ciężko było nam utrzymać piłkę, grając o jednego zawodnika mniej. Dlatego oczywiście mianownik jest wspólny. Tracimy bramki w końcówce i przez to punkty, ale kontekst tych obu sytuacji jest inny. Na pewno jesteśmy bogatsi o doświadczenia. I też to doświadczenie zaprocentowało na początku drugiej połowy, bo prowadziliśmy 1:0 i początek drugiej części należał do nas. Nie oddawaliśmy za darmo piłki Sandecji. Nie cofnęliśmy się na początku drugiej połowy, tylko dłużej spędzaliśmy czas na połowie przeciwnika. Wyciągnęliśmy zatem wnioski, ale czerwona kartka odwróciła sytuację i ciężko tutaj szukać winnych. Zawodnicy skutecznie bronili w dziesięciu do ostatniej minuty. Przyszedł tylko moment dekoncentracji. Na pewno to przeanalizujemy. Nie mamy jednak zbyt dużo czasu, żeby rozpamiętywać ten błąd. Do meczu z Koroną chcemy przystąpić z czystymi głowami.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska