https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tuchów. Strażacy ratowali boćka, który wypadł z gniazda

Paweł Chwał
Bociek trafił do tekturowego pudełka, które strażacy, przy pomocy drabiny, wywindowali do gniazda
Bociek trafił do tekturowego pudełka, które strażacy, przy pomocy drabiny, wywindowali do gniazda archiwum
Losem pisklaka przejęli się przypadkowi kierowcy, którzy akurat jechali drogą. W akcji wykorzystano m.in. 30-metrową drabinę

Gdy w poniedziałek wieczorem w Tuchowie zawyły syreny alarmowe, zaniepokojeni mieszkańcy zaczęli nerwowo rozglądać się wokół, spodziewając się pożaru. Wezwanie pochodziło z ulicy Ryglickiej. Strażacy pojechali tam jednak nie po to, aby walczyć z ogniem, ale na ratunek... boćkowi, który wypadł z gniazda.

Leżącego na poboczu młodego ptaka zauważyły osoby, które przypadkowo przejeżdżały drogą powiatową na Ryglice. To one zadzwoniły do straży.

- Wystraszyłam się na dobre, kiedy usłyszałam odgłos wozu strażackiego, który zatrzymał się koło domu - opowiada Elżbieta Ziółko.

Na drzewie, które rośnie na posesji Ziółków, bociany zagnieździły się dopiero w tym roku, od razu zdobywając serca gospodarzy. - Traktujemy je jak członków rodziny. One zresztą chyba też nas lubią. Radośnie klekoczą, częstują się przysmakami, które im serwujemy, a nawet towarzyszą nam w pracach polowych- dodaje Bogdan Ziółko.

Młode mają ok. 4 tygodni. Lada dzień zaczną swoje pierwsze loty, stąd początkowo sądzono, że bociek wypadł z gniazda przy okazji jednej z takich prób.

- Był „kontaktowy”, ale nie wyglądał najlepiej. Miał grzybicę i liczne ślady, które były najpewniej skutkiem dziobania przez inne bociany - opowiada Łukasz Giemza, prezes OSP w Tuchowie.

Strażacy, po konsultacji z pracownikami wydziału ochrony środowiska oraz z weterynarzem, ponownie umieścili boćka w gnieździe. Idealnie pomogła w tym 30-metrowa drabina z koszem, którą rok temu otrzymali z komendy PSP w Tarnowie. Na czas akcji, czyli przez kilkanaście minut, droga powiatowa była całkowicie zablokowana.

Niestety, po godzinie od odjazdu strażaków, młody bocian na oczach gospodarzy znowu wylądował na ziemi. Drugiego upadku już nie przeżył.

- Szkoda go, ale taka jest natura. Rodzice widocznie uznali, że jest zbyt chory i nie będą w stanie go wychować. Poświęcili go dla pozostałej trójki - mówią Ziółkowie.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Adam
To nie przypadek, że młodzian znalazł się poza gniazdem. Zwykle inne, mocniejsze w gnieździe pisklęta wypychają z gniazda tego najmłodszego i najsłabszego. W ten sposób pozostają wyłącznie silne osobniki, które bedą miały siłę odlecieć jesienią. To się dzieje nie tylko u bocianów, ale obserwowałem rownież u ptaków drapieżnych.
K
KPR
Brawo Paulinka, świetnie sie spisałaś :)
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska