Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

,,Twój szpik, moje życie". Poznaj historie dawców.

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Łukasz Stanisławczyk z Laskowej został dawcą w 2015 roku
Łukasz Stanisławczyk z Laskowej został dawcą w 2015 roku Arch. prywatne
Dla małej Łucji ze Słopnic znalazł się dawca. Dziewczynka jest już po zabiegu. Łukasz i Bartek z Limanowszczyzny także są dawcami. - Warto podarować komuś szansę na drugie życie - zachęcają

Niepokój, szczęście i wdzięczność czuje dziś Jolanta Krzemińska, siedząc przy łóżku swojej czteroletniej córki Łucji.

Dziewczynka jest po przeszczepie. Dostała szansę na nowe życie.

Zespół Nijmegen

Miesiąc po urodzeniu Łucji lekarze wykonali u dziewczynki badania genetyczne.

Rodzice starali się o dokładne sprawdzenie jej stanu zdrowia, ponieważ u starszej córki Krzemińskich, Karoliny, wykryto genetyczny zespół Nijmegen.

- Objawia się on m.in. bardzo niską odpornością i zwiększonym ryzykiem zachorowania na nowotwory - wyjaśnia mama dziewczynek.

Karolina w wieku półtora roku przeszła przeszczep szpiku. Miało to zwiększyć odporność dziewczynki. Operacja powiodła się.

Badania wykonane u Łucji potwierdziły, że ona też cierpi na genetyczną chorobę.

- Niestety jako małe dziecko nie została zakwalifikowana do przeszczepu. Miała większą odporność niż Karolinka - wspomina pani Jolanta.

Rodzice liczyli się z tym, że ich młodsze dziecko może zachorować na nowotwór.

- Pierwsze objawy pojawiły się jesienią ubiegłego roku. Zauważyłam u Łucji powiększone węzły chłonne - mówi mama czterolatki.

Biopsja potwierdziła obecność komórek nowotworowych. Szybko pojawiły się przerzuty do węzłów chłonnych, klatki piersiowej i jamy brzusznej. Konieczny był przeszczep szpiku.

Nadzieja na nowe życie

W lipcu fundacja DKMS zorganizowała akcje rejestracji potencjalnych dawców szpiku w Słopnicach, Kamienicy, Limanowej i w Nowym Sączu.

- Już po tygodniu otrzymaliśmy informację o tym, że znalazł się dawca dla Łucji - wspomina mama dziewczynki.

Zaczęły się procedury i badania. Przeszczep Łucji odbył się w ubiegłą środę w Krakowie - Prokocimiu.

- Jest jeszcze za wcześnie, żeby powiedzieć, czy wszystko jest w porządku - przyznaje pani Jolanta.

Doświadczona przeszczep szpiku swojej starszej córki wie, że na efekty trzeba poczekać pół roku, a nawet rok.

- Każdy organizm jest inny. Mówią to lekarze i widzę też to ja, kiedy siedzę przy łóżku mojego drugiego dziecka po przeszczepie - wyznaje.

Jolanta Krzemińska jest bardzo wdzięczna wszystkim, którzy zarejestrowali się w bazie dawców.

- Przebywając na oddziale onkologii z córką, widzę, jak wiele dzieci czeka na swojego bliźniaka genetycznego. Dziękuję wam w imieniu mojego dziecka i wszystkich potrzebujących - mówi, nie kryjąc wzruszenia.

Szczególne wrażenie na pani Jolancie zrobił fakt, że rodzice dzieci z oddziału, na którym przebywa Łucja, również zarejestrowali się w bazie.

- To bardzo budujące jak my, rodzice potrafimy się wspierać. Jeszcze raz dziękuję - mówi.

Podarować cząstkę siebie

Kilka lat temu rozpocząłem studia na kierunku ratownictwo medyczne. Oprócz studiów, które miały przygotować mnie do pracy w służbie ludziom, chciałem zrobić coś jeszcze, chciałem komuś pomóc, dlatego postanowiłem zarejestrować się jako dawca szpiku. Przechodząc procedurę rejestracyjną, otrzymuje się plik dokumentów, m. in. list, w którym jest zawarte pytanie: ,,Zastanów się, czy jesteś zdecydowany i nie cofniesz swojej decyzji, bo deklarując się jako dawca, dajesz komuś szansę na życie, a wycofując później, odbierasz mu tę nadzieję”. Wziąłem sobie to bardzo do serca i około miesiąca chodziłem z tą myślą, dokumenty czekały w pokoju. Chciałem być pewny, podjąć decyzję świadomie, by potem się nie wycofać, gdy przyjdzie wiadomość, że mam być dawcą. Po czterech latach odezwali się do mnie, to był lipiec, 2015 r. Dowiedziałem się, że jest potencjalny biorca, i kolejny raz zapytali, czy nadal podtrzymuję moją decyzję. Czułem wtedy strach pomieszany z satysfakcją, skrajne emocje. Pobrali materiał do badań i …zapadła cisza. Nie miałem żadnych wiadomości. Podobno znalazł się inny dawca. W końcu w październiku odebrałem kolejny telefon, nie wiem, z jakichś przyczyn, tamten człowiek nie mógł być dawcą, więc znów zwrócili się do mnie. Z początkiem grudnia odbyło się pobranie komórek macierzystych. Moim biorcą była kobieta 60-letnia z Norwegii. Po pół roku dowiedziałem się, że pacjentka po przeszczepie wyszła ze szpitala w stanie bardzo dobrym. Sam zabieg polega tak naprawdę na dwóch wkłuciach w rękach i przetaczaniu krwi, to nie jest zabieg bolesny. Wszystko trwa ok. 4 godzin. Po wszystkim czułem niesamowitą satysfakcję, zadowolenie, radość, wręcz euforię, że udało mi się komuś pomóc. Jeśli kiedyś znów zajdzie taka potrzeba, bez wahania znów będę dawcą. Dlaczego warto? - W ten sposób dajemy komuś szansę na życie, kiedyś może i ja będę potrzebował takiej pomocy, albo ktoś z mojej rodziny i wtedy będę liczył na innych, bo to jest szansa na życie, gra o najwyższą stawkę.
(Łukasz Stanisławczyk, 26 lat, Laskowa)

Szansa na drugie życie

Zdecydowałem się zarejestrować jako potencjalny dawca dlatego, że zawsze pomagałem każdej osobie w potrzebie, więc i tym razem stwierdziłem, że to może być dobry pomysł. Zrobiłem też to trochę na złość jednemu z moich ,,ulubionych” nauczycieli z technikum, który zawsze twierdził, że DKMS i wszelkie tego typu fundacje to banda złodziei i krętaczy (śmiech). Telefon od fundacji w sprawie przeszczepu zaskoczył mnie bardzo, bo dosłownie chwilę wcześniej udało mi się dopiąć dość dużą transakcję w mojej pracy, wyszedłem na chwilę na zewnątrz żeby zadzwonić do znajomego i umówić się na małe świętowanie a tu telefon sam zadzwonił... no i jakoś się to potoczyło. Gdy skończyłem rozmowę i powiedziałem kolegom w pracy co się właśnie stało to nie wierzyli mi. Było to ponad 2 lata temu, miałem wtedy 22 lata i wszyscy traktowali mnie jak dzieciaka, który żyje od imprezy do imprezy. Z przygotowaniem do zabiegu też była zabawa, podczas pierwszej wizyty kontrolnej przed pobraniem, kierownik zapomniał, że ma mnie nie być i tuż przed badaniami zadzwonił do mnie z awanturą. Pamiętam, że panie pielęgniarki były zaskoczone moim wysokim ciśnieniem, ale gdy opowiedziałem im całą historię, zaczęły się śmiać i atmosfera się rozluźniła.

Tydzień przed pobraniem, a dokładnie w pierwszym dniu, gdy zacząłem brać zastrzyki z czynnikiem wzrostowym komórek macierzystych, występowałem w finale Limanowskiego Talent Show, który to de facto wygrałem. Uprzedzono mnie, że te zastrzyki mogą wywołać efekt podobny do przeziębienia (łamanie w kościach, ból przy ruchu, lekka gorączka)... Mówi się, że faceci umierają podczas przeziębienia, niestety miałem okazję się o tym przekonać na własnej skórze (śmiech). Nie poddałem się jednak, brałem zastrzyki codziennie do dnia pobrania.

Dzień pobrania zapamiętam do końca życia - pobudka o 5.30, szybkie śniadanie i biegiem do szpitala... 2 grube igły wbite w moje ręce bolały jak diabli, najgorsze było jednak dla mnie brak możliwości ruchu przez bite 7 godzin... Na szczęście zawsze w telefonie mam ponad 1000 piosenek, a i personel był bardzo miły, także uciąłem sobie pogawędkę z paniami pielęgniarkami.

Zaraz po zakończonym zabiegu dostałem telefon z fundacji z podziękowaniami, za to co zrobiłem, po czym pani chciała przedstawić osobę, której oddałem cząstkę siebie, jednak przerwałem jej, ponieważ nie chciałem i nie chcę wiedzieć, kim była ta osoba. Wolałem by mój biorca został anonimowy.

Dla mnie najważniejsze jest to, że uratowałem komuś życie, zrobiłem dobry uczynek i jedna osoba dostała szansę na nowe życie. Reszta mnie, brzydko mówiąc, nie obchodzi. Czy jest się czego bać? Jest trochę bólu i dyskomfortu, ale czy nie warto się trochę pomęczyć i dzięki temu uratować komuś życie lub dać komuś szansę na wygranie z chorobą? Myślę, że jako ludzie powinniśmy tak robić.

Warto się zarejestrować, bo to fantastyczna przygoda! Możliwe, że poznamy fantastycznych nowych ludzi, ja do dziś mam kontakt z jedną z dziewczyn, która była razem ze mną na wstępnych badaniach. Zresztą, to szansa na zrobienie czegoś, co wzbudza szacunek - uratowanie komuś życia, a to w tym wszystkim jest najważniejsze.

(Bartłomiej Chrustek, Limanowa, 24 lata).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska