- To była skrajna nieodpowiedzialność wyruszać z młodzieżą ku Hali Łabowskiej w warunkach, jakie panowały w sobotę - zauważa Jacek Świcarz, prowadzący schronisko na Cyrli koło Rytra. - W nocy spadło około pół metra świeżego śniegu. Szlak nie był przetarty. Kiedy turyści mieli wychodzić, było koło czternastej godziny.
Świcarz był uczestnikiem innej akcji ratowniczej na tej trasie, gdy zamarzł tam 18-latek z Tarnowa, a jego uratowany kompan stracił nogi do kolan i palce u rąk. - Wiem, jak tam jest zimą, gdy spadnie śnieg, więc odradzałem wymarsz - opowiada. - Ale opiekun grupy powiedział, bym nie demotywował młodzieży i ruszyli w drogę.
Zanim młodzi rzeszowianie dotarli na Cyrlę, już mieli za sobą drogę z "Chatki Magóry" pod Eliaszówką w Piwnicznej, gdzie nocowali, i wspinaczkę z Rytra na Cyrlę. To był duży wysiłek, a czekał ich przecież jeszcze większy.
- Nauczyciel prowadzący grupę telefonował do mnie z trasy i mówił, że przyjdą później niż przewidywał - relacjonuje Adam Sylka, gospodarz schroniska na Hali Łabowskiej. - Dodał, że może być potrzebna pomoc GOPR.
Ratownicy zostali wezwani na odsiecz grupie rzeszowian około godz. 18. Wszyscy turyści nadal przedzierali się przez głęboki śnieg, ale niektórzy szybko tracili siły. Turyści byli między halą nad Baranowcem i Wierchem nad Kamieniem.
Pomoc ruszyła z trzech kierunków. Ze schroniska na Hali Łabowskiej wyszli na nartach uczestnicy obozu szkoleniowego Sądeckiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego. Z dyżurki GOPR w Piwnicznej skuterem śnieżnym jechali Marian Lelito i Marcin Bołoz. Główna ekipa z Krynicy terenowym land-roverem wiozła skuter śnieżny do Składzistego koło Łabowej i stamtąd zaczęła wyprawę.
- Na tym szlaku nie było warunków do wędrówki - mówi Marek Kotarba, ratownik GOPR, uczestniczący w akcji. - Trasę można było pokonywać co najwyżej na nartach skitourowych lub rakietach śnieżnych. Tam leżało ponad pół metra świeżego, mokrego śniegu. Miejscami pokrywa była nawet grubsza.
Rzeszowianie byli około 1,5 km od Hali Łabowskiej, gdy dotarli do nich ratownicy GOPR.
- Skuterami śnieżnymi transportowaliśmy do schroniska po dwie osoby - relacjonuje Marek Kotarba. - Wędrowcy byli przemarznięci, skrajnie zmęczeni i mieli przemokniętą odzież, zwłaszcza buty. Na szczęście nikt nie wymagał hospitalizacji.
- Wystarczyła gorąca herbata, ciepły posiłek, dodatkowe koce do łóżek i długi sen - mówi gospodarz schroniska na Hali Łabowskiej. - Do rana wszyscy wydobrzeli. Z opiekunami poszli do Składzistego, by tam wsiąść w autobus i jechać do Rzeszowa.
Marcin Sondej był jednym z opiekunów i przewodnikiem grupy licealistów z Rzeszowa.
- To był 58. rajd turystyczny, który zorganizowałem dla młodzieży, więc mam w tym doświadczenie - przekonuje. - Od 10 lat jestem przewodnikiem beskidzkim. Mam 4-letni staż kandydata na ratownika w Grupie Bieszczadzkiej GOPR. Kiedy zaczynaliśmy rajd, było około 15 centymetrów śniegu. Uznałem, że trasy nadal są do przejścia. Podwoiłem zakładany czas marszu z Cyrli na Łabowską. Szedłem pierwszy i przecierałem szlak pozostałym. To była młodzież mająca doświadczenie w górach. Mieliśmy latarki i niezbędny ekwipunek. Gdy dwie osoby zasygnalizowały duże zmęczenie, byliśmy przy drogowskazie "Hala Łabowska 3,2 km". Odpowiedzialnie powiadomiłem GOPR.
Jego wyjaśnienia nie przekonują goprowców.
- Zawiadomimy prokuraturę o narażeniu turystów na utratę zdrowia lub życia - mówi rzecznik Grupy Krynickiej GOPR Maciej Więcek.