Sądeckie Towarzystwo Opieki na Zwierzętami ostrzega przed mięsnymi pułapkami, które ktoś podkłada na os. Wólki. Ich ofiarą padła Saba. Suczkę należącą do Agnieszki Chmielowskiej ledwo udało się uratować, po tym, jak na spacerze połknęła kawałek mięsa, w którym był hak.
Niebezpieczny kąsek
- Tego dnia tata wyprowadził nasze psy Sabę i Juki na spacer - opowiada pani Agnieszka, mieszkanka os. Wólki.
Ich ulubionym miejscem przechadzek jest teren wałów nad Dunajcem na wysokości pętli autobusowej. - Po kilku godzinach od spaceru Saba zaczęła się dziwnie zachowywać i nerwowo lizać w okolicy ogona - relacjonuje pani Agnieszka.
Przyznaje, że w pierwszej chwili pomyślała, że może pies ma jakieś pasożyty.
- Ale niedawno odrobaczaliśmy nasze zwierzaki - dodaje. Gdy zajrzała pod ogon, przeraziła się. Z odbytu Saby wystawał metalowy hak. Natychmiast zawiozła zwierzę do weterynarza.
- Pies nie połknąłby metalowego, ostrego przedmiotu. Można więc podejrzewać, że ten hak znajdował się w kawałku mięsa - mówi Marian Jankisz, sądecki weterynarz, który uratował Sabę.
Dodaje, że w swojej karierze spotkał się tylko z jednym przypadkiem psa, który nie wiadomo z jakich przyczyn jadł kamienie. - Ale normalnie, to nawet, żeby podać psu tabletki, trzeba je przemycić w smacznym dla niego kąsku - zauważa lekarz weterynarii.
Uważa, że Saba miała ogromne szczęście, bo hak nie utknął jej w przewodzie pokarmowym. Zwłaszcza, że przedmiot był zakrzywiony z obu stron, a z jednej zaostrzony.
- Udało mi się go wyciągnąć bez konieczności rozcinania brzucha, ale pod silną narkozą - mówi weterynarz.
Strach wyjść nad Dunajec
- Ostrzegamy właścicieli czworonogów, żeby spacerując w okolicach Wólek mieli większe baczenie na swoich pupili - mówi Marta Kalarus, wiceprezes sądeckiego TOZ. Jej zdaniem mięsnych pułapek na zwierzęta może być tam więcej. - Niedawno mieliśmy przecież do czynienia z podobną sytuacją w Krakowie - dodaje, przypominając, że tam na Plantach ktoś porozrzucał kawałki mięsa ze szpilkami i gwoździkami. W Nowym Sączu do tej pory TOZ nie odnotował takich przypadków. Zdarza się jednak, że ludzie rozsypują na osiedlach trutkę na szczury. W ten sposób zginęło ostatnio wiele wolno żyjących kotów w okolicach gazowni w Nowym Sączu.
- Trzeba być człowiekiem o ograniczonej wrażliwości, by zastawiać na zwierzęta takie pułapki. To barbarzyństwo - oburza się pastor Jacek Orłowski, mieszkaniec Wólek i właściciel Amidali. Nie ukrywa, że czuje strach, gdy teraz wychodzi z psem na spacer.
Agnieszka Chmielowska zastanawia się, czy czasem mięsne pułapki nie są dziełem kłusowników. W okolicach wałów nad Dunajcem można się bowiem natknąć na lisy, sarny i inną zwierzynę.
- Nie sądzę - mówi Mariusz Stein, powiatowy lekarz weterynarii i zarazem łowczy. Podejrzewałby raczej gospodarzy, którym lisy mogą zagryzać przydomowe zwierzęta. - Trudno jednak spekulować - dodaje.