Szkoleniowiec po porażce z rezerwą krakowskiej Garbarni złożył dymisję. Czarę goryczy przelał fakt, że rywal miał skład naszpikowany młodzieżowcami. Bartosz Gaweł był konsekwentny w swojej decyzji, dlatego następnego dnia, pytany przez jednego z olkuskich działaczy o możliwość ewentualnej jej zmiany, zdecydowanie odrzucił tę propozycję.
Nowym szkoleniowcem został Jarosław Rak, który w środę wieczorem poprowadził z drużyną pierwszy trening. Rak, jako zawodnik, występował na szczeblu centralnym. Najdłużej związany był z Przebojem Wolbrom, zdobywając w jego barwach ponad 100 goli. Ostatnio pracował z młodzieżą w Kluczach.

- Na pewno siedem punktów w dziewięciu meczach nie daje nam powodów do satysfakcji, ale też do stylu gry zespołu nie można mieć zastrzeżeń. Jeśli czegoś nam brakuje, to szczęścia – mówiąc te słowa kierownik olkuszan Ryszard Myszor przywołuje właśnie ostatni mecz przeciwko rezerwom Garbarni. - Oblegaliśmy bramkę rywali, których od utraty gola ratowały słupki i poprzeczka. Zrobili dwa wypady na naszą połowę boiska i drugi był skuteczny.
Olkuszanie, którzy po kilku latach wyrwali się z klasy okręgowej, więc w rozgrywkach makroregionalnych celowali w górną połówkę tabeli, bliżej czołówki.
Owszem, latem doszło do kilku zmian kadrowych, ale pozyskano głównie młodzieżowców. Doświadczeni zawodnicy pozostali, że wystarczy wymienić: Patryka Kiczyńskiego, Macieja Kasprzyka, Dawida Smolarczyka, czy Dawida Dudka. Zespół tworzy mieszankę doświadczenia z młodością.
Choć olkuszanie pozyskali bramkarza młodzieżowca, Dominika Dunaja, zyskując zatem komfort ustawiania w polu jednego młodzieżowa, to były spotkania kiedy kilku takich zawodników występowało w olkuskiej kadrze.
- Pięcioma młodzieżowcami graliśmy na Węgrzcance Węgrzce Wielkie – wspomina kierownik Myszor. - Jednak nie dlatego przegraliśmy tam 1:2. Jak już wspomniałem, jesienią prześladuje nas pech. Na Węgrzcance decydującą bramkę straciliśmy na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu. Przeciwko Radziszowiance, na własnym boisku, rywale wyrównali w doliczonym czasie na 2:2. Podobnie było przeciwko Spójni Osiek, z którą było 1:1. O pechowym remisie 1:1 możemy mówić także w Sieprawiu. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że sześć punktów zgubiliśmy w ciągu pięciu minut kilku spotkań. Gdyby udał nam się je zaksięgować, bylibyśmy w połowie stawki, mając kontakt z czwartą lokatą. Taki dorobek bylibyśmy w stanie przyjąć.

Olkusz ma na koncie tylko jedno zwycięstwo, na własnym boisku nad Chełmkiem (1:0). W poprzednim sezonie olkuszanom także kilka ważnych punktów uciekło przed własną publicznością.
Przekleństwem Olkusza są remisy. Lepiej być bezkompromisowym zespołem, bo wiadomo, że w tabeli windują przede wszystkim zwycięstwa.
- Mam nadzieję, że limit pecha wyczerpaliśmy. Do półmetka pozostało jeszcze sześć spotkań, więc oby zadziałał efekt „nowej miotły – Ryszard Myszor rozważa różne warianty zdarzeń. - Jest jeszcze trochę punktów do zdobycia.
Wiadomo, że styl gry jest ważny, ale – jeśli nie ma przełożenia na punkty – do akcji lubią wkroczyć działacze lub trener sam składa rezygnację. W Olkuszu przerobili drugi wariant. Trzeba dodać też, że brakowi wyników zwykle towarzyszy presja kibiców.
- Jeśli zaczniemy regularnie wygrywać, zespół nabierze pewności siebie i wszystko powinno się uspokoić – uważa Myszor.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Sprawdź propozycje na piesze wycieczki w powiecie olkuskim i okolicach
- Święto Ziemniaka w Trzyciążu. Była super zabawa i rekordowe bulwy
- Tak obecnie prezentuje się galeria handlowa w Olkuszu
- Studenci Olkuskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku rozpoczęli nowy rok akademicki
- Pustynia Błędowska wyróżniona w Turystycznych Skarbach Małopolski
- Zlot klasyków w Bukownie. Podziwiali zabytkowe samochody i motocykle. Zobacz ZDJĘCIA
