O takim scenariuszu dotyczącym konsolidacji branży chemicznej napisał wczoraj "Dziennik Gazeta Prawna".
- Nie mamy w tej chwili nic do powiedzenia na ten temat - uciął poproszony przez nas o komentarz Grzegorz Kulik, rzecznik prasowy Grupy Azoty.
Związkowcy z tarnowskiej spółki przyszłość widzą w czarnych barwach. Podejrzewają, że po konsolidacji z włocławskim Anwilem, ze struktur Grupy Azoty zostałyby wyodrębnione zakłady w tarnowskich Mościcach. A to oznaczałoby zdegradowanie największego pracodawcy w regionie do roli jednej z najsłabszych spółek grupy kontrolowanej przez Skarb Państwa.
- Boimy się tego, odkąd w zarządzie spółki najwięcej do powiedzenia ma tak zwana "grupa puławska" - komentuje jeden z działaczy związkowych, prosząc o zachowanie anonimowości. - Oni dążą do tego, żeby Tarnów nie był dominującą spółką w Grupie Azoty.
Największa w Polsce grupa chemiczna powstawała w Tarnowie od jesieni 2010 r. Azoty najpierw przejęły kontrolę nad zakładami w Kędzierzynie. Potem w ten sam sposób powiększyły swój stan posiadania o Police. Dwa lata temu kupiły kontrolny pakiet akcji Puław. Krótko potem fotel prezesa Grupy Azoty objął związany wcześniej z Puławami Paweł Jarczewski. Do zarządu dokooptowano dwóch kolejnych puławian - Marka Kapłuchę i Mariana Rybaka. Mianem wielce podejrzanej określa sprawę możliwego połączenia Grupy Azoty i Anwilu poseł Edward Czesak (PiS). - To mogą być ruchy pod kątem obsadzania stanowisk przez ludzi z ekipy rządzącej - ocenia.
Zarówno on, jak i związkowcy podkreślają, że osłabienie pozycji mościckich zakładów w Grupie Azoty może postawić pod znakiem zapytania przyszłość zapowiadanych na najbliższe lata w Tarnowie inwestycji za setki mln złotych.
