- Dotyczy ono poświadczenia nieprawdy w ewidencji czasu pracy jednego z pracowników Benedicite - tłumaczy Anna Majerek, rzecznik inspekcji.
Po co pracodawca by to robił? - Podejrzewamy, że mógł działać w celu pozbawienia pracownika pieniędzy za nadgodziny - wyjaśnia rzecznik inspekcji.
PIP badała jednostkę na wniosek jednej z pracownic - pani Joanny (nazwisko do wiadomości redakcji), która do grudnia 2011 r. była starszym kelnerem w kawiarni "Galeria Benedyktyńska" w Tyńcu (placówka jest własnością jednostki Benedicite). Inspekcja kontrolowała m.in. ewidencję czasu pracy kawiarni. Według PIP w jednym miesiącu 2011 roku w elektronicznej ewidencji widnieje zapis, że pani Joanna nie miała nadgodzin. Jednak z ewidencji papierowej, na której się podpisują pracownicy, wynika, że w tym okresie miała nadgodziny przez osiem dni. Nie wiadomo, który dokument odpowiada prawdzie. - Dokładnie zbadamy to zawiadomienie.
Będziemy wnioskować, by inspekcja przesłała nam całe raporty z kontroli, bo z treści samego zawiadomienia nie jesteśmy w stanie wyrokować w tej sprawie - mówi Jacek Para, szef Prokuratury Rejonowej Kraków-Podgórze. - Szczerze mówiąc, o elektronicznej ewidencji w ogóle nie wiedziałam. Wszyscy wpisywali się na papierowej - mówi pani Joanna.
Kobieta walczy teraz w sądzie o 12 tys. złotych brutto za nadgodziny, które jej zdaniem właściciele Benedicite mają jej wypłacić. - Są mi winni za nadgodziny od grudnia 2008 roku do grudnia 201o roku. Musiałam iść do sądu - dodaje.
Była pracownica Benedicite podkreśla, że, gdy upomniała się o część nadgodzin (tylko za 2011 rok), dostała wprawdzie pieniądze, ale tydzień później została zdegradowana. Władze zakonnego przedsiębiorstwa wymówiły jej warunki zatrudnienia i zaproponowały, by ze swojego stanowiska przeniosła się do kuchni i myła naczynia. - Co więcej, moja pensja miała być obniżona o połowę i wynosić 600 złotych na rękę. A każdy w firmie wie, że studiuję i płacę za to 500 zł miesięcznie, poza tym zostają dojazdy do pracy, na które wydaję co miesiąc około 200 złotych. Nie mogłam się więc zgodzić - opowiada pani Joanna. Mówi wprost, że takie działania szefów jednostki to zwykła zemsta za to, że się upomniała o swoje pieniądze.
Przypomnijmy, że jest ona jedną z sześciu osób, które wytoczyły Benedicite sprawy w sądzie pracy.
Oprócz niej o zwrot należnego wynagrodzenia za nadgodziny walczy także jej mąż. Czworo pozostałych pracowników domaga się cofnięcia uzasadnienia ich zwolnień (m.in. za "złe wykonywanie obowiązków") i wypłacenia odprawy. Pięć rozpraw byłych pracowników przeciw Benedicite ma się odbyć 25 kwietnia w sądzie pracy.
Opat oo. benedyktynów nie chciał komentować ani sprawy pozwów, ani zawiadomienia inspekcji pracy do prokuratury.
Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie
Nowa lista leków refundowanych**[SPRAWDŹ!] **
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!