- To koncepcja sprzed stu lat. Powracanie do niej ma wątpliwy sens, szczególnie, że w pierwotnym zamyśle "Pochód" miał stanąć gdzie indziej - zauważa Witold Kajstura, radny "jedynki". - Pomnik jest ogromny, nie ma odniesienia do istniejących w Krakowie rzeźb. Nie rozumiem też, jak należy rozumieć rolę Fatum, prowadzącej pochód na Wawel w obecnej sytuacji politycznej?
Gigantyczny kondukt 32-metrowej długości, a w nim 52 postaci, wysokie na prawie cztery metry, miał stanąć na pierwszym piętrze arkadowego cokołu, w zachodniej części Wawelu. Tak wyobrażał to sobie sto lat temu autor rzeźby, Wacław Szymanowski, wybitny rzeźbiarz Młodej Polski. Projekt został jednak odrzucony i do dziś pozostaje tylko w formie odlewu 1:5. Teraz idea znowu odżyła.
Zdaniem Jerzego Zbiegienia, miejskiego konserwatora zabytków, należy się nad pomysłem poważnie zastanowić. - Ze wskazaniem jednak, aby pozostawić bulwary, jakie są i ewentualnie je uporządkować - zaznacza. - Nie wiem, czy budowa takiej ilości pomników jest priorytetowym zadaniem dla miasta. Budzi to moje wątpliwości. Wszystko zależy jednak od tego, jak wizja zostanie wykonana.
Wątpliwości co do zasadności budowy pomnika ma też Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków. - Było już kilka propozycji lokalizacji tej rzeźby - przypomina. - Nie zgodziłem się m.in. na ustawienie jej u wylotu Grodzkiej. Lokalizacja na bulwarach jest najbezpieczniejsza. Ale pomników nam nie brakuje.
Andrzej Wyżykowski, główny architekt miejski chciałby najpierw zobaczyć komputerową wizualizację. - Czy pasuje do miejsca - zaznacza. - Sama rzeźba jest piękna, to bez wątpienia dzieło sztuki.
Na razie miasto szuka inwestora, który by go sfinansował. - Pan prezydent chciałby postawić pomnik, ale w kasie miasta nie ma pieniędzy - mówi Renata Lisowska, rzeczniczka prezydenta. - Rozmawiamy w tej sprawie z ministerstwem kultury i potencjalnymi inwestorami.