Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W młodym Jorge podkochiwały się dziewczyny

Redakcja
Pierwszy portret nowego Ojca Świętego. Fragmenty wydanej nakładem krakowskiego Znaku książki autorstwa Grzegorza Polaka"Franciszek. Papież wielkiej nadziei"
Pierwszy portret nowego Ojca Świętego. Fragmenty wydanej nakładem krakowskiego Znaku książki autorstwa Grzegorza Polaka"Franciszek. Papież wielkiej nadziei" fot. archiwum
Pierwszy portret nowego Ojca Świętego. Fragmenty wydanej nakładem krakowskiego Znaku książki autorstwa Grzegorza Polaka"Franciszek. Papież wielkiej nadziei".

Trzynastego marca 2013 roku światu objawił się niespodziewanie Franciszek. Starszy człowiek, który jednym uśmiechem i pokorną prośbą o modlitwę w jego intencji zdobył cały świat. Starszy człowiek, który tak jak jego patron, wziął na swoje barki dzieło odnowy Kościoła, zaczynając je od "wietrzenia Watykanu". Kiedy się przedstawiał, nawet wtedy gdy był kardynałem, mówił: "Jestem Jorge Bergoglio, ksiądz". Dzisiaj jest papieżem o imieniu Franciszek, pierwszym Latynosem na Stolicy św. Piotra. Jego droga do Rzymu wiodła z Buenos Aires, gdzie nazywają go teraz "papa de los villeros", czyli "papieżem mieszkańców slumsów". Na konklawe pojechał w butach po zmarłym związkowcu.

Kiedy spadła na niego największa godność w Kościele, podobnie jak kardynał Joseph Ratzinger wybierał się na emeryturę. Już w grudniu 2011 roku, gdy po osiągnięciu 75. roku życia złożył rezygnację z urzędu arcybiskupa Buenos Aires, zaczął rozdawać swoje książki. Większość z nich trafiła do jego dawnego seminarium w Devoto, do bibliotek i do domów księży emerytów. Upatrzył już sobie miejsce w jednym z tych domów, gdzie zamierzał się przenieść po powołaniu przez papieża nowego arcybiskupa Buenos Aires. Teraz on sam, jako papież, będzie musiał mianować swego następcę, bo decyzja konklawe 13 marca 2013 roku całkowicie przekreśliła jego plany. Był najbardziej wyrazistą osobowością Kościoła latynoamerykańskiego, teraz cały Kościół katolicki będzie miał jego twarz.

Jak wielu Argentyńczyków ma w swoich żyłach włoską krew. Urodził się w Buenos Aires, w rodzinie włoskich imigrantów, jako najstarsze z piątki dzieci. Dlatego mówi biegle po włosku, choć z lekkim hiszpańskim akcentem. Potrafi mówić nawet dialektem piemonckim, rodzina jego ojca pochodzi bowiem z Piemontu. W Portacomaro Stazione, będącym częścią miasteczka Asti, do dziś wielu ludzi nosi takie samo jak on nazwisko. "Gdybyśmy odtworzyli drzewo genealogiczne, na pewno okazałoby się, że jesteśmy kuzynami" - mówi przejęta Roberta Bergoglio.

Pradziadek papieża, który miał na imię Franciszek (Francesco), kupił w 1864 roku farmę w Bricco Marmorito, u stóp Alp, w Piemoncie, regionie produkującym słynne wina. Ciągle mieszkają tam dalecy krewni, którzy teraz są wyjątkowo dumni, że nowy papież nazywa się tak jak oni. (...)

Ojciec papieża wyemigrował z tego właśnie zakątka Półwyspu Apenińskiego w latach 20. XX wieku do Ameryki Południowej, "na koniec świata", jak mówił z balkonu Bazyliki św. Piotra Franciszek po swoim wyborze. Jak jeden z wielu milionów Włochów Mario Bergoglio udał się do Argentyny w poszukiwaniu lepszego życia. Natomiast dziadek papieża pozostał w Asti, gdzie miał sklep spożywczy. Dom z czerwonej cegły, w którym urodzili się ojciec i dziadek, nadal stoi na wzgórzu. 20 lat temu kupił go nowy właściciel, Giuseppe Quattrocchio. (...)

Mama papieża, Regina z domu Sivori, urodziła się już w Buenos Aires, ale miała krew piemoncką i genueńską. Była gospodynią domową, osobą niezwykle dobrą i pobożną, dlatego jednej z córek sąsiadów kojarzyła się z Matką Boską. Sama zajęła się początkową edukacją piątki dzieci. Bracia Jorge - Alberto Horacio i Óscar Adrián, a także siostra Marta Regina już nie żyją. Papież Franciszek ma czwórkę siostrzeńców, z których jeden - José Luis, syn Marty, jest też tak jak on jezuitą. Z rodzeństwa żyje tylko siostra María Elena, która mieszka w Ituzaingó, małym miasteczku w prowincji Buenos Aires. "Biedak, jakie emocje musiał przeżywać, gdy słyszał, jak wszyscy ludzie zebrani na placu krzyczą: »Niech żyje papież«" - mówiła María Elena w argentyńskiej telewizji i martwiła się, że brat będzie w Rzymie samotny, bo samotność wyczytała w oczach Jana Pawła II, którego widziała przed laty podczas audiencji.

Ojciec Franciszka, Mario Bergoglio, był jak jego żona, bardzo religijny. To po nim przyszły papież przejął kult św. Franciszka z Asyżu. Ojciec pracował na kolei, a w wolnych chwilach grał w koszykówkę. Sam papież rzadko wspomina o swojej rodzinie.
Ostatnio zrobił wyjątek dla skromnej radiostacji Radio Caacupé, nadającej dla mieszkańców slumsów w Barrancas koło Buenos Aires. Tuż przed konklawe, już w Rzymie, mówił o trudnej sytuacji w rodzinie, kiedy trzynaście miesięcy po nim przyszedł na świat jego brat. "Mama nie radziła sobie z dwoma maluchami, ale niedaleko mieszkała babcia, która przychodziła co rano i zabierała mnie do siebie. Właśnie babcia nauczyła mnie modlić się" - dzielił się wspomnieniami z dzieciństwa z villeros pod Buenos Aires.

Wszystkie gazety argentyńskie zaznaczają, że Jorge Mario Bergoglio urodził się w El barrio de Flores, czyli w dzielnicy Flores w stolicy Argentyny. Wynika z tego, że przynależność do dzielnic jest dla Argentyńczyków wyjątkowo ważną sprawą. Flores to dzielnica zamieszkana przez klasę średnią i do takiej też grupy społecznej należeli rodzice papieża. Jorge Mario jest uważany za prawdziwego porteno, co w miejscowym slangu oznacza urodzonych w Buenos Aires, rdzennych jego mieszkańców.
Jorge był chorowitym dzieckiem. Jako nastolatek miał usunięte z powodu infekcji płuco. Nie przeszkadzało mu to jednak grać w koszykówkę i piłkę nożną, która jest drugą "religią" Argentyńczyków. Do dziś kibicuje miejscowej drużynie San Lorenzo. Jako 10-letni chłopak był świadkiem, jak jego klub po raz trzeci zdobywał mistrzostwo Argentyny. Pamięta to do dziś. Na mecze chodzili całą rodziną, nawet mama zawzięcie kibicowała. (...)

W przystojnym Jorge podkochiwały się dziewczyny. Pierwsza była Amalia Damonte, sąsiadka z dzielnicy Flores. Byli wówczas dziećmi - mieli po 12 lat. On, Jorge Mario Bergoglio, dał jej liścik miłosny z rysunkiem białego domku, w którym chciałby z nią zamieszkać. Oświadczył: "Jeśli się z tobą nie ożenię, zostanę księdzem". Liścik miłosny przejął tata dziewczynki, a mama go podarła. I tak się zakończyła miłość dwunastolatków, a Jorge Mario rzeczywiście został księdzem, ale nie z powodu małej Amalii.
Jednak jego późniejszy związek z dziewczyną omal nie zakończył się mariażem. W książce "Jezuita" przyznał, że miał partnerkę, z którą uwielbiał tańczyć tango. Skądinąd wiadomo, że Jorge uznawany był za znakomitego tancerza. "Tango to coś, co mam we krwi" - powiedział Francesce Ambrogetti i Sergio Rubinowi, którzy przeprowadzili z nim wywiad. Dziś, jak wyznał, najbardziej lubi Tango milonga (znane także jako Oh, donna Clara), światowy szlagier Jerzego Petersburskiego. Dziewczynę poznał dzięki grupie znajomych, z którymi chodzili na potańcówki. "A potem odkryłem moje powołanie" - powiedział kardynał Bergoglio. Nie ujawnił jednak imienia dziewczyny. Zamierzał zostać aptekarzem, ale wydarzyło się coś, co przewróciło jego plany do góry nogami.

Był 21 września, obchodzony w Argentynie jako "dzień wiosny", czyli "dia del estudiante", kiedy uczniowie i studenci mają wolne. 17-letni Jorge Mario, uczeń technikum, wybierał się na spotkanie z kolegami. Coś go jednak tknęło, aby przedtem wstąpić do kościoła. Natknął się na nieznanego księdza, z którego emanowała taka siła ducha, że Jorge postanowił się wyspowiadać. "Podczas tej spowiedzi coś się wydarzyło. Nie wiem co, ale to zmieniło moje życie. Zostałem złapany z opuszczoną gardą [termin bokserski oznaczający opuszczone ręce, co uniemożliwia obronę]. Po pół wieku od tego wydarzenia tak to rozumiem. Była to niespodzianka, fascynacja Spotkaniem. Było to niewątpliwie przeżycie religijne, zaskoczenie, że ktoś na mnie czeka. Od tamtej chwili Bóg jest tym, który zajmuje pierwsze miejsce w moim życiu. On prowadzi naszą miłość. Wydaje się nam, że to my Go szukamy, ale to On nas szuka i znajduje jako pierwszy" - wyznał kardynał w książce "El jesuita" (Jezuita).

Wtedy też zrodziło się w nim powołanie. Kiedy powiedział o tym swojemu ojcu, on przyjął to ze spokojem i zrozumieniem. Mama zareagowała inaczej. "Moja stara się po prostu wkurzyła, gdy to usłyszała" - powiedział przyszły papież. (...)

Kiedy się jedzie ulicami dużych miast argentyńskich, widzi się bogactwo, tak jak w Europie. Rzuca się jednak w oczy brak billboardów. Przyczyna jest prosta. Biedni ludzie zdejmują billboardy i robią z nich dachy do swoich prymitywnych domów. Dlatego są one widoczne tylko w miejscach strzeżonych. Po dramatycznych wydarzeniach związanych w kryzysem w 2002 roku, kiedy ludzie utracili swoje oszczędności, nie mają zaufania do banków. Europejczyk, który się pochwali, że ma aktywa w banku, jest uważany za frajera. Są jednak tacy, którzy nie mają środków nie tylko w banku: nie mają ich w ogóle. Jest ich bardzo wielu. Bieda kłębi się na obrzeżach miast, w tzw. villach, które to słowo dla Europejczyka ma zupełnie inne znaczenie. Villeros stali się dla arcybiskupa Bergoglio braćmi, jego arystokracją, a on sam zyskał szybko miano "Jorge od ubogich". Odkąd został biskupem, zawsze manifestował i wspierał etos sprawiedliwości społecznej. W homiliach i przemówieniach piętnował niesprawiedliwość, wykluczanie najsłabszych i nędzę. "Mieszkamy w najbardziej nierównej społecznie części globu, która najbardziej się rozrasta, ale najmniej eliminuje biedę" - grzmiał na Synodzie Biskupów Ameryki Łacińskiej w 2007 roku. "Utrzymuje się niesprawiedliwa dystrybucja dóbr, tworząc sytuację społecznego grzechu, która woła o pomstę do nieba i ogranicza możliwość prowadzenia lepszego życia wielu naszym braciom" - mówił do swoich braci w biskupstwie kardynał Bergoglio.

Jego styl pracy duszpasterskiej był nietypowy, nawet jak na warunki południowoamerykańskie, gdzie biskupi, bardziej niż w Europie, są bliżej wiernych i nie otaczają się splendorem.

Docierał do najbiedniejszych dzielnic, po to aby poświęcić nową szkołę czy odwiedzić dom starców. Ojciec Jorge był też często widywany w więzieniach, sierocińcach, bo wiedział, że jego miejsce jest wśród najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących duchowego wsparcia. W Wielki Czwartek całował i umywał nogi chorym na AIDS albo kobietom na oddziale położniczym. Często przyjeżdżał bez zapowiedzi, nakłaniał ucho zwłaszcza ku tym, dla których był ostatnią deską ratunku. Kiedy przyjeżdżał odprawić mszę, miał zwyczaj, że po zakończeniu zawsze wychodził, żeby przywitać się z ludźmi. Cierpliwie czekał, aż podejdzie ostatnia osoba, żeby wymienić z nim pocałunek pokoju, bo taki jest argentyński obyczaj. (...)

Kiedy kardynał Bergoglio dowiedział się o śmierci Jana Pawła II, napisał o nim wzruszające świadectwo. Wyznał, że dzięki papieżowi zaczął codziennie odmawiać cały Różaniec. Opowiedział o tym z wielką prostotą. Było to w 1985 roku. Ks. Bergoglio poszedł na modlitwę różańcową z udziałem papieża. Wszyscy klęczeli i modlili się, lecz on był rozproszony i mimo wysiłku nie mógł się skupić. Nagle przyszło olśnienie. "Zacząłem sobie wyobrażać młodego kapłana, kleryka, poetę, robotnika, dziecko w Wadowicach, w takiej samej postawie jak w tej chwili, gdy odmawia »zdrowaśkę« za »zdrowaśką«. Jego świadectwo uderzyło mnie mocno. Odczułem, że ten człowiek, wybrany, aby kierować Kościołem, szedł drogą do swej Matki w niebie. Drogą, którą zaczął w dzieciństwie. I wtedy zrozumiałem wymowę słów Matki Bożej skierowanych do św. Juana Diego: »Nie bój się, czyż nie jestem przy Tobie ja, Twoja Matka?«. Wtedy zrozumiałem obecność Najświętszej Maryi Panny w życiu papieża. To świadectwo, którego nigdy nie zapomniałem. Od tej chwili codziennie odmawiam trzy części Różańca" (czwartą część wprowadził do Różańca Jan Paweł II w 2002 roku).

Ważne daty z życia papieża

  • 17 grudnia 1936 - urodził się w Buenos Aires, w rodzinie włoskiego imigranta
  • 11 marca 1958 - wstąpił do Towarzystwa Jezusowego
  • 13 grudnia 1969 - przyjął święcenia kapłańskie
  • 22 kwietnia 1973 - złożył śluby wieczyste w zakonie jezuitów
  • 1973-1979 - był prowincjałem jezuitów w Argentynie
  • 1980-1986 - piastował godność rektora w San Miguel
  • 20 maja 1992 - został biskupem pomocniczym archidiecezji Buenos Aires
  • 27 czerwca 1992 - otrzymał sakrę biskupią
  • 3 czerwca 1997 - został nominowany na arcybiskupa koadiutora z prawem następstwa archidiecezji Buenos Aires
  • 28 lutego 1998 - został arcybiskupem metropolitą archidiecezji Buenos Aires
  • 21 lutego 200 - Jan Paweł II włączył go do kolegium kardynalskiego
  • 2005-2011 - został przewodniczącym Konferencji Episkopatu Argentyny
  • 18-19 kwietnia 2005 - uczestniczył w konklawe, które wybrało Benedykta XVI
  • 13 marca 2013 - został papieżem, przyjął imię Franciszek

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska