W czwartek na miejscu tragedii spotkaliśmy zapłakanych ojca i brata ofiary. Wyszli ze szkoły, w której Łukasz uczył się w pierwszej klasie. Prosili dyrektora, by pozwolił na miejscu zbrodni ustawić symboliczny krzyż.
- Łukasz był bardzo spokojnym chłopakiem - zapewniają jego ojciec i brat. - Nie kibicował żadnej z drużyn, miał dziewczynę, czas spędzał zazwyczaj w domu.
Jak opowiada Katarzyna Cisło z zespołu prasowego małopolskiej policji, do tragedii doszło ok. godz. 19 na przystanku autobusowym na os. Jagiellońskim w Nowej Hucie. - Stały tam dwie grupy młodych ludzi - opisuje policjantka.
- Doszło między nimi do szarpaniny. 17-letni chłopak został ugodzony nożem w szyję. Potem nożownik z kolegami wskoczyli do nadjeżdżającego autobusu nr 153 i próbowali uciec.
Na ratunek poszkodowanemu pospieszył lekarz pogotowia, który akurat przyjechał do wypadku drogowego na pobliskim rondzie Hipokratesa. Podjął akcję reanimacyjną. Niestety, chłopak w wyniku obrażeń zmarł w szpitalu około godz. 20.30.
Równocześnie policjanci z drogówki ruszyli w pościg za sprawcą. Autobus został zatrzymany na al. Róż, a nożownik ujęty. Jest nim 18-letni mieszkaniec Nowej Huty, do tej pory niekarany. Kiedy go zatrzymywano, upuścił na trawnik 33-centymetrowy kuchenny nóż, którym zadał Łukaszowi śmiertelny cios. W piątek 18-latek będzie doprowadzony do prokuratury. Prawdopodobnie zostanie mu przedstawiony zarzut zabójstwa, za co może mu grozić do 25 lat więzienia.