Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Pieninach zabraknie kiedyś służby ratowników górskich?

Tomasz Mateusiak
Ratownicy GOPR z Pienin walczą o pieniądze z parkiem
Ratownicy GOPR z Pienin walczą o pieniądze z parkiem Łukasz Bobek
Pieniński Park Narodowy (PPN) nie wypłacił ratownikom z podhalańskiej grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego pieniędzy należnych im z tytułu dbania o bezpieczeństwo turystów przebywających w Pieninach. Chodzi o 15 procent z dochodów (ok. 110 tys. zł rocznie), jakie PPN uzyskuje z tytułu sprzedaży biletów wstępu na niektóre obszary na swoim terenie. Dla ledwo wiążących koniec z końcem ratowników to spora kwota.

W grudniu 2012 roku pisaliśmy o trudnej sytuacji ratowników podhalańskiej grupy GOPR. Naczelnik ratowników, Mariusz Zaród, przyznał wówczas, że jego oddział jako jedyna służba górska w Polsce nie dostaje od parku narodowego, na terenie którego działa, należnych mu pieniędzy. Z tego powodu ratujący turystów oddział GOPR nie mógł pozwolić sobie na wiele wydatków.

- Minęło pół roku i w sprawie nie zmieniło się nic - mówi Mariusz Zaród. - Dalej działamy tylko w oparciu ośrodki, które dostajemy z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz od sponsorów i marszałka Małopolski. Te środki starczają na podstawowe wydatki. O zakupie nowego wyposażenia nie ma jednak mowy, a bez niego coraz trudniej będzie ratować ludzi.

Jak twierdzi naczelnik, jego budżet przedstawiałby się lepiej, gdyby na konto grupy wpływały należne im według prawa pieniądze jakie Pieniński Park Narodowy pozyskuje ze sprzedaży biletów na swoim terenie. - Niestety, dyrekcja nam ich nie przekazuje. To dowód, że nie dba o bezpieczeństwo swoich turystów - mówi Mariusz Zaród.

GOPR powołuje się na wprowadzoną przez Sejm 18 sierpnia 2011 roku "ustawę o ratownictwie górskim". Jej zapisy mówią, że każdy park narodowy i krajobrazowy jest zobowiązany wspierać działania służb ratunkowych ze swego terenu kwotą 15 proc. dochodów ze sprzedaży biletów wstępu na swój teren lub jego część. Dzięki temu np. Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe co roku dostaje od Tatrzańskiego Parku Narodowego ponad 1 mln zł dotacji.

Wczoraj próbowaliśmy porozmawiać z dyrektorem PPN na temat bezpieczeństwa turystów odwiedzających zarządzany przez niego park. Nie znalazł dla nas czasu. W tej sytuacji za jedyny komentarz do sprawy może posłużyć komunikat, jaki kilka miesięcy temu wysłała do "Krakowskiej" Iwona Wróbel, p.o. zastępcy dyrektora PPN. Czytamy w nim, że decyzją ministra parki narodowe mogą przelewać ratownikom pieniądze tylko w sytuacji, gdy pobierają opłatę za "wstęp do parku". - My pobieramy opłaty tylko za wstęp na niektóre obszary naszego parku. Dlatego przekazywać pieniędzy nie możemy - tłumaczyła kobieta.

- Skoro tak, to dlaczego każdy kto chce wejść na szczyt Trzech Koron lub spływa przełomem Dunajca musi zapłacić do parku opłatę? - zastanawia się Zaród. Wyjaśnia, że 15 procent z biletów jest GOPR-owi potrzebne na zakup nowego sprzętu, który w czasie wypadku pomoże ratować ludzi. - My wkrótce musimy kupić ratownikom nowe kurtki i buty. Przydałby się im nowy samochód. Coraz trudniej ustalać mi też grafik dyżurów ratowniczych, bo nie ma pieniędzy na ubezpieczenia ratowników. A przecież mamy szczyt sezonu! Skąd mam wziąć na to pieniądze? Dlatego choć zawsze będziemy ratować ludzi, gdy tylko zajdzie taka potrzeba, boję się, że kiedyś w Pieninach dojdzie do sytuacji, że nie zdążymy z ratunkiem na czas, albo przez przestarzały sprzęt nie będziemy umieli komuś pomóc.

Sprawa konfliktu pomiędzy parkiem a GOPR-em stała się nawet kwestią zainteresowania rządu. Jak udało nam się ustalić, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (nadzoruje GOPR) wezwało PPN do wypłacenia ratownikom dotacji. Dyrekcja parku jednak odmówiła. Zaród może więc uzyskać należne mu (jak twierdzi) kwoty tylko w sądzie.

A chodzi o niemałe sumy. Według danych z lat 2007-2009 Trzy Korony w PPN odwiedziło rocznie średnio 100 tys. turystów. Zakładając, że ten trend się utrzymał i połowa z wchodzących na szczyt turystów kupi bilet wstępu (5 zł) park tylko w tym roku zarobi na biletach 250 tys. zł. Większa kwota wpłynie na jego konto z tytułu wpuszczania gości na Dunajec. Każda osoba, która wsiądzie na płynącą tą rzeką flisacką tratwę, płaci do parku 4 (dorosły) lub 2 zł (dzieci) zł. W 2012 roku flisacy przewieźli 275 tys. osób, więc park zarobił min. 550 tys. Po dodaniu obu tych sum wychodzi, że ratownicy GOPR powinni dostać z parku 110 tys. zł rocznie!

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska