Max ma 14 lat. Pani Edyta nazwała go tak, bo - jak mówi - jest maksymalnie ślepy i maksymalnie głuchy. Nowa właścicielka psa nie ma wątpliwości, że Max padł ofiarą bezdusznych ludzi, bo stanął na przeszkodzie ich wakacyjnego wyjazdu.
- Znaleziono go błąkającego się po Librantowej. To stary pies, pewnie nie nadawał się na podróż, więc właściciele woleli go porzucić - mówi pani Edyta z Nowego Sącza (nazwisko do wiad. red.).
Max był skrajnie wyczerpany. Sądeczanka przygarnęła go do siebie, by miał miejsce, gdzie może godnie odejść.
- Ale moi synowie mówią, że siła naszej miłości trzyma go przy życiu. Ma się coraz lepiej. Niestety, nie wszystkie psy mają tyle szczęścia - mówi pani Edyta.
Gdy tylko zaczynają się wakacje , lawinowo rośnie liczba zgłoszeń o bezdomnych zwierzętach. Sądeckie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami od początku wakacji miało już 50 interwencji w sprawie porzuconych psów.
- Nie ma dnia, żeby ktoś nas nie informował o samotnie błąkających się po ulicach zwierzętach - mówi Marta Kalarus, wiceprezes TOZ w Nowym Sączu. Najwięcej takich zgłoszeń towarzystwo otrzymuje po każdym weekendzie.
- Prawdopodobnie psy są wyrzucone, gdy ich właściciele wyjeżdżają na urlopy. Mieszkańcy miasta i okolic, gdy zauważą, że przez kilka dni psy chodzą bezpańsko, zaczynają reagować - mówi Marta Kalarus.
Trudno jednak udowodnić, że znaleziony na ulicy pies został przez człowieka wyrzucony. Dlatego działacze TOZ-u najpierw sprawdzają czy pies nie uciekł właścicielom. Na swojej stronie na Facebooku zamieszczają więc ogłoszenia o znajdach. - Zgłasza się niespełna dwadzieścia procent właścicieli znalezionych psów - szacuje Kalarus.
Dodaje, że trudno mieć wątpliwości co do intencji właściciela, który przywiązuje psa do słupa elektrycznego, a obok zostawia mu walizkę z miską, karmą, a nawet z... szamponem. Taka sytuacja miała miejsce niedawno w Rytrze. Porzucony pies znalazł schronienie w domu tymczasowym wolontariusza TOZ.
Stowarzyszenie Mam Głos w Nowym Sączu, działające na rzecz praw zwierząt, również zbiera psy wyrzucone w okresie wakacji. W poniedziałek ktoś pozostawił pekińczyka przywiązanego w pobliżu sklepu przy ul. Łukasińskiego. Na podwórko mieszkańca Piątkowej podrzucono zaś 15-letniego psa...
- Właściciele podrzucają zwierzaki tam, gdzie ktoś się nimi zaopiekuje. Chyba tak próbują oczyścić sobie sumienie - mówi Dobrosława Chrząstowska ze Stowarzyszenia Mam Głos. Mieszkańcy Piątkowej żalą się na ludzi, którzy zatrzymują samochody przy głównej drodze, a za chwilę na osiedlowych ścieżkach pojawia się zagubiony pies.
Choć oba stowarzyszenia zwracają uwagę na wzrost liczby porzuconych psów, strażnicy miejscy w Nowym Sączu zwracają uwagę na inny jeszcze problem.
- Na terenie miasta znajdujemy zwierzęta pod mostami, w zaroślach, wiatach śmietnikowych. Najczęściej są to szczenięta. Jest to związane z cyklem rozpłodowym. Bezdomne zwierzęta teraz mają młode - wyjaśnia Dariusz Górski, komendant Straży Miejskiej.
Zaznacza, że osobie, która porzuci zwierzę, grozi kara grzywny, a nawet pozbawiania wolności do dwóch lat.
Marta Kalarus i Dobrosława Chrząstowska podsuwają osobom, które wyjeżdżają na wakacje bez swojego czworonoga, komfortowe dla wszystkich rozwiązanie. W Nowym Sączu działają aż trzy hotele dla psów. Są też osoby dorabiające sobie opieką nad zwierzętami, których właściciele musieli wyjechać. Jak informuje nas jeden z właścicieli hotelu dla psów Krzysztof Szymański, dobowy pobyt zwierzaka to koszt ok. 30-40 zł, ze spacerami i wyżywieniem.