Głośno skandowali „My chcemy busów” i wyśmiewali frekwencję w miejskim bezpłatnym autobusie, kiedy ten podjechał prawie pusty na przystanek.
Pojawiły się też znane już wadowiczanom transparenty ”Odwołajmy Klinowskiego” , ale taką formę protestu wybrała zdecydowana mniejszość zebranych.
Większość zapewniała, że to nie jest protest polityczny. - Zbieramy podpisy pod petycją do burmistrza. Chcemy, by prywatne busy znów mogły wozić pasażerów do centrum. Liczymy, że władze miasta zmienią tę nieprzemyślaną decyzję. Przecież my też płacimy podatki – tłumaczyli.
Kupcy twierdzą, że likwidacja przystanku spowodowała, że mniej ludzi odwiedza plac Kościuszki, a mniejszy ruch to mniejsza sprzedaż towarów w sklepach.
- My wszyscy płacimy podatki, z których utrzymywany jest także burmistrz i Rada Miasta. Powinni chociaż nie przeszkadzać nam w zarabianiu na życie, jeśli nie są w stanie pomóc. Ja chyba zwinę interes, obroty spadły mi o 50 do 70 proc. w kilka dni. Od 1990 roku nie było aż tak źle – mówi Mirosław Stuglik.
- Jak tak dalej pójdzie to cały rynek będzie pustynią, nie będzie handlu, usług, a potem klientów i turystów. Problem nie tylko dotyczy placu Kościuszki, ale też rynku i części ulicy Lwowskiej. Tu na placu można zrobić tym busom chociaż punkt przelotowy. Przecież wiele moich klientów to są mieszkańcy okolicznych wsi. Od wtorku, gdy burmistrz wprowadził zmiany już się u mnie pojawiają. Pracę w naszych sklepach stracić może nawet kilkadziesiąt osób – powiedział jeden ze sklepikarzy.
Uczniowie wadowickiego „Ekonoma” i kilku innych szkół średnich też przyłączyli się do protestu. – Nie można dopasować kursów prywatnych busów to miejskiego rozkładu jazdy. Zamiast co półgodziny powinien jeździć częściej, co 10 minut. Z tego powodu spóźniamy się na lekcje – mówili.
- Busiarze jakoś musieli sobie powetować straty i podnieśli ceny biletów miesięcznych. A wyboru nie ma, bo to tylko ta firma obsługuje naszą miejscowość - skarżył się ojciec jednej z licealistek.
Mieszkańcy zapowiadają, że jeśli petycja nie przekona burmistrza do zmiany decyzji to będą kolejne protesty. Tym razem już na większą skalę. – Jak trzeba będzie zablokujemy ulice – ostrzegają.
Uczestniczący w pikiecie wadowiczanie nie kryli, że w wyborach samorządowych oddali głos na Mateusza Klinowskiego.
- Oszukał nas. Liczyliśmy, że jako burmistrz nie będzie nam rzucał kłód pod nogi tylko pomagał. Gdy był jeszcze radnym, a jego poprzedniczka Ewa Filipiak chciała zakazać wjazdu busów na plac Kościuszki, to on wtedy przyszedł do nas i zaoferował swą pomoc. Wtedy był przeciwny zakazowi, ale widocznie punkt siedzenia zmienia punkt widzenia - komentowali z rozżaleniem.
Demonstrację zabezpieczało kilka radiowozów, a policjanci kamerą filmowali przebieg zdarzenia. Protest przebiegł spokojnie, nie zanotowano żadnych incydentów.
Nie wszyscy popierali protest. – Jest zmiana na plus. Burmistrz miał dobry pomysł. Jest mniejszy ruch, nie ma korków. Busiarze nie muszą wjeżdżać do rynku, maja dworzec . Teraz jest zdecydowanie lepiej - mówił miejscowy taksówkarz.