Część samorządów ma problemy z dostosowaniem się do nowych zapisów w ustawie o samorządzie terytorialnym, które przewidują obowiązek prowadzenia na żywo transmisji z sesji rad gmin i powiatów w internecie oraz z jawnego głosowania radnych. Dodatkowo nakazano im stosowanie urządzeń elektronicznych zamiast podnoszenia rąk.
W związku z tymi zmianami samorządy stanęły przed koniecznością zakupu systemów do cyfrowego zliczania głosów i prezentowania ich wyników na tablicach.
Alternatywnie ustawodawca rekomenduje także głosowania imienne.
Chodzi o to, żeby mieszkańcy mogli w łatwy sposób prześledzić sposób głosowania poszczególnych radnych. To jednak, co dobre w założeniu, nie sprawdziło się w praktyce i jeszcze bardziej utrudniło mieszkańcom śledzenie obrad. Okazało się, że gminy na zmiany są zupełnie nieprzygotowane.
W Wadowicach, choć już odbyły się dwie sesje, Rada Miasta nadal nie ma elektronicznego systemu głosowania i tak ma być przynajmniej do końca tego roku. Przewodniczący rady Piotr Hajnosz przeprowadza zatem głosowanie, wyczytując po kolei nazwiska radnych.
Za to mieszkańcy mają już możliwość śledzenia sesji na żywo w internecie. - I nic mi to nie daje, bo radni nawet nie mają swoich mikrofonów, więc nie słychać, co mówią, jak głosują. Miało być wszystko jak na dłoni, a jest jeszcze gorzej - denerwuje się Mariusz z Wadowic.
Urząd Miasta planuje zakup tabletów albo specjalnych urządzeń z przyciskami do głosowania, ale radni raczej w tym roku już ich nie dostaną. Na razie magistrat szuka dostawcy sprzętu.
- Teraz są oni zawaleni robotą, bo wszystkie gminy składają takie zamówienia. Szkoda, że poprzednia ekipa w ratuszu nie zrobiła tego wcześniej - tłumaczy Piotr Hajnosz, przewodniczący wadowickiej rady.
Jego zdaniem, wywoływanie radnych do głosowania po nazwisku bez mikrofonów rzeczywiście jest problematyczne, ale nie ma innego wyjścia.
- Głosowanie na karteczkach przedłużałoby obrady nawet o godzinę lub dwie. Przecież trzeba kartki rozdać, zebrać i policzyć - wyjaśnia.
Rada Powiatu Wadowickiego elektroniczny system głosowania wprowadziła w tej kadencji na drugiej sesji, bo - jak tłumaczono - radni, w większości emeryci, potrzebowali czasu, by się nauczyć jego obsługi.
Imiennie z powodu braku sprzętu, głosuje się też nadal m.in. w Lanckoronie, gdzie dochodzi z tego powodu do dziwnych sytuacji. Radni są tym tak zestresowani, że czasem nie wiedzą, co powiedzieć.
- Z nerwów jąkają się mówiąc „tak” lub „nie”, a jak inni im dogadują, to nawet zmieniają zdanie - mówią mieszkańcy.
Małopolska zachodnia. Najbardziej nieudane i kontrowersyjne ...
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Święta uderzą nas po kieszeni. Wydamy więcej niż rok temu
