W Wadowicach porozwieszano plakaty „Solidarni z Lechem”, znane m.in. z marszów Komitetu Obrony Demokracji. To decyzja burmistrza Mateusza Klinowskiego.
Jeden z nich wisi przed UM, w gablocie z urzędowymi ogłoszeniami, która znajduje się przed wejściem do ratusza. Kolejne plakaty umieszczono natomiast na każdym z pięter urzędu.
Burmistrz Wadowic nie ma wątpliwości, że postąpił właściwie. Tłumaczy, że oskarżenia o agenturalną współpracę nie są w porządku. „Wadowice solidarne z Lechem! W urzędzie miejskim i przed nim powiesiłem plakat. Wałęsa nie był moim idolem, pamiętam czasy jego nieudanej prezydentury. Jednak Lech bez wątpienia jest ikoną i stał na czele ruchu, który obalił komunizm w Polsce. Lincz, który się teraz odbywa, przypomina mi najgorsze momenty historii naszego kraju i przywołuje najgorsze demony. Niszczymy swoją wiarygodność w świecie” - tak na internetowym portalu społecznościowym Mateusz Klinowski wyjaśniał motywy swojej decyzji.
Zdania mieszkańców miasta są podzielone. Wątpliwości budzi przede wszystkim zaangażowanie w akcję samorządowej instytucji, jaką jest Urząd Miasta.
Oburzona jest m.in. radna Wadowic Zofia Kaczyńska, której syn Filip był posłem PiS, a teraz zasiada w sejmiku wojewódzkim.
- To niepotrzebne zaangażowanie urzędu w politykę. Będę na pewno w tej sprawie interpelować do burmistrza, bo on jest jeszcze gotów iść w marszu KOD w imieniu Wadowic - komentuje radna.